Muzyka

Zapraszamy !!

Razem z Emilką zapraszamy na https://pipopowidaaniapelnewrazen.blogspot.com/

niedziela, 19 maja 2019

Informacja

Kochani z przykrością informuję, iż jestem zmuszona zawiesić bloga. Od śmierci Karoliny liczba wyświetleń spadła drastycznie, już nie mówiąc o komentowaniu, co przyczynia się też do kiepskiej weny. Więc póki co blog zostaje zawieszony, jeżeli chcecie dalej czytać moją twórczość zapraszam na opowiadania o Asi i Szymku

sobota, 11 maja 2019

10.08 Wyzwanie

- Zajmiesz sie Julcią ? - Spojrzała na mnie błagalnie - Jutro zaczynam od 6, a w piątek mam uczelnie od 15 i tak cały weekend od rana do wieczora. Nie mam kogo prosić, a w poniedziałek mam jeszcze początek szkolenia - Mówiła jak najęta 
 - Już spokojnie, zawiozę ją jutro do przedszkola, a do reszty muszę pogadać z Jaskowską, weekend mam wolny, ale reszta 
- Spokojnie córuś jutro mogę ją odebrać i się zając Julcią, aż skończysz, w piątek też a potem pomyślimy - Propozycja mamy zdziwiła mnie i to bardzo, ale byłam jej wdzięczna 
- To nie problem ? - Spytałyśmy niemal równocześnie z Dominiką 
- No co wy opieka nad taką księżniczką to żadem problem 
- Drogie Panie proponuje już wracać do domu, a jutro zdzwonicie się co i jak - Wiktor podszedł do nas - Odwiozę Twoją mamę do domu - Zwrócił się w moją stronę, a ja kiwnęłam głową 
- O  a my zawieziemy was na komęde, tam jest auto Mikołaja  to się przesiądziecie - Zaproponował Wojtek. 
Razem z Wojtkiem i Zuzą pojechaliśmy na komęde, przesiedliśmy się w samochód Mikołaja i pojechaliśmy do mnie., razem z Dominiką uznaliśmy, że najlepiej będzie jak przeprowadzę się na ranczo do Mikołaja, wymagało to mniej zamieszania niż przeprowadzanie Julki do mnie.  Kiedy byliśmy u mnie pod blokiem myślałam, że nie dowidzę tego co tam ujrzałam nie spodziewałam się chyba nigdy.
- Poczekaj ! - Usłyszałam za plecami, momentalnie z Dominiką się zatrzymaliśmy, Julcia była u mnie na rękach mocno przytulona do mnie - Cześć - Rzucił w moją stronę, patrząc na mała i Dominikę 
- Co Ty tu robisz ? - Zapytałam zdziwiona, jak bym co najmniej ducha zobaczyła 
- Tęskniłem za Tobą 
- Ty chyba sobie jaja robisz ! Tęskniłeś ? ! - Myślałam, że się przesłyszałam 
- To ja może poczekam na górze - Dominika chciała się zmyć - My pójdziemy - Chciała wsiąść Julkę na ręce, ale ona przytuliła mnie jeszcze mocniej
- Masz klucze my zaraz przyjdziemy - Dominika szybko się zmyła, poczekałam jak wejdzie do klatki i zaczęłam 
- Najpierw zostawiasz mnie przed ślubem bo kogoś poznałeś, a teraz  co przypomniało Ci się o mnie nagle, tamta Cię zostawiła ? - Byłam wściekła na niego, pewnie gdyby nie Julcia na rękach krzyczała bym o niebo głośniej 
- Czy to ... - Wskazał na Julkę, nawet nie wiedział jak ubrać słowa 
- To nie Twoja sprawa, masz coś konkretnego. Bo ja nie mam czasu na jakieś pierdoł i tak już za dużo czasu straciłam będą z Tobą - Chciałam już odejść, ale on mnie zatrzymał 
- To był błąd, daj mi jeszcze jedną szansę. Porozmawiaj ze mną, czy to Twoje dziecko ?
- To nie Twoja sprawa, a teraz zejdź mi z drogi bo mała jest zmęczona - Nie czekając na jego choć by jedno słowo ruszyłam w kierunku klatki, nie odwróciłam się nawet na chwilę. Kamil był kiedyś dla mnie kimś wyjątkowym, kimś najważniejszym ale sam wszytsko spieprzył. Zostawił mnie jak bym nasze życie było jakimś pieprzonym pociągiem, z którego sobie wysiadł o tak po prostu na jednej ze stacji, potraktował mnie jak zwykły przystanek w swoim życiu,  on dla innej puścił mnie kantem, tyle osób podnosiło mnie na duchu, mówiło że mam nie płakać, że nie jest mnie wart, że on nie wróci, że byłam dla niego tylko zabawką, krótką chwilą, oddałam mu swoje serce na dłoni, ale on juz nie wróci. W szafie dalej wisi moja sukienka, czekałam  tak długo, płakałam to Bartek powtarzał, że nie warto, że nie mogę płakać bo on nie był mnie wart, że muszę zamknąć drzwi do przeszłości. Zaufałam mu w końcu był moim przyjacielem, był dla mnie jak brat więc dbał o mnie jak nikt inny. Teraz byłam silna, niezależna i on nie zniszczy tego co wypracowałam przez tak długi czas. Weszłam na górę Dominika już na mnie czekała nie pytając o nic pomogła mi się spakować, po drodze na ranczo odwiozłam ją do domu, a sama pojechałam z mała do jej domu trochę obawiałam się tego jak poradzę sobie z tak małym dzieckiem, ale musiałam uwierzyć w siebie   

piątek, 3 maja 2019

10.08 Obietnica

Hejka
Jak wam mija makóweczka ? Właściwie jej koniec, spędzacie w domu czy gdzieś poza ? Ja niestety w domu, no ale cóż ;)
Nie będę was zanudzać i  po prostu zapraszam na nowe opko
Miłego czytania !


Karetka na sygnale, krzyk płacz, jakieś głosy, panika, hałas i szum do okoła, to wszystko pamiętam jak przez mgłę, to wszystko działo się tak wolno, jak by ktoś włączył z powolnienie w odtwarzaczu. Byłam na siebie zła wściekła, to wszystko to moja wina. To przeze mnie Mikołaj został postrzelony, obwiniałam się o to tak samo jak o śmierć ojca. W końcu to ja byłam jego celem nie oni. Ten koszmar sprzed lat powrócił, z tym że on już nie wróci. Jak by ktoś od nowa puścił ten sam film ja on i ktoś kto ratuje mi życie.
 Po raz pierwszy kogoś zabiłam, czułam się z tym źle, ale w głębi duszy cieszyłam się, że już nigdy go nie zobaczę i nie skrzywdzi tych których kocham, że w końcu będę wolna uwolnię się od tego co mnie przeraża i śni po nocach.
Razem z Zuzą Wojtkiem i Wiktorem pojechaliśmy za karetką, nie pozwolili mi jechać z nim, ta lekarka z karetki była nieugięta, nie docierały do niej moje prośby. Szpitalny korytarz przemierzyłam już chyba z milion razy jak nie więcej, czekałam  na jakie kolwiek informację, , modląc się w duchu, że zaraz wyjdzie lekarz i powie, że wszystko dobrze.
- Będzie dobrze - Wiktor podszedł do mnie i bez słowa mnie przytulił, to on po śmierci taty razem Bartkiem byli dla mnie i mamy ogromnym wsparciem. Bałam się cholernie o Białacha modliłam się żeby wszystko zakończyło się dobrze i jak najszybciej zapomnieli o tym co się stało.
- Państwo są rodziną Pana Mikołaja ? - Nagle na korytarzu pojawił się lekarz miał może z 30 pare lat, miałam nadzieję że mimo młodego wieku jest dobrym specjalistą.
- Tak, tak - Wiktor odezwał się pierwszy - To jest jego dziewczyna -  Wskazał na mnie - A ja jestem jej chrzestnym, chrześniak i jego żona  - Wskazał na resztę, po czym podał mu dłoń.
- W takim razie nie będę zapraszać nikogo do gabinetu porozmawiamy tutaj. - Trzeba przyznać, że Wiktor miał dobry pomysł, z tą wielką rodzinką.- Nie ma pani nic przeciwko ? - To pytanie było skierowane do mnie
- Co z Mikołajem ? - Zapytałam nie odpowiadając na jego pytanie
- Stan Pana Mikołaja jest stabilny stracił dość sporo krwi, kula przeleciała nie fortunie bo ominęła kamizelkę, przetoczyliśmy mu krew, usunęliśmy kule. Więc teraz może być już tylko lepiej.
- Kiedy się obudzi ? Mogę do niego wejść ? - Ogromny ciężar zszedł mi z serca, mimo tego w głębi duszy cały czas się o niego bałam.
- Kiedy się obudzi, jeszcze nie wiemy zależy jak szybko jego organizm się zregeneruje. Pielęgniarka wyjdzie i będzie Pani mogła wejść, ale nie na długo Pani chłopak musi odpoczywać, a Pani chyba też przyda się odpoczynek. Teraz przepraszam, ale muszę już iść - Uśmiechnął się do mnie i poklepał po ramieniu
- Widzisz wszystko się ułoży - Zuzka mocno mnie przytuliła. Cieszyłam się, że są tu ze mną i mnie wpierają, mimo wszystko nie chciałam okazywać słabości, to nie było w moim stylu. Silna, niezależna pewna siebie, łzy były moją słabością.
- Karolinko ! - Usłyszeliśmy  nagle wołanie, zanim się zorientowaliśmy moją mama była tuż obok nas - Tak się o Ciebie martwiłam, wszystko dobrze ? Nic Ci nie zrobił ?
- Nic nie jest dobrze Tomasz postrzelił Mikołaja, właściwie strzelał do mnie, ale Mikołaj mnie zasłonił - Mój głos się załamał, mama bez słowa mnie przytuliła, nie musiała dopytywać doskonale wiedziała co przeżywam w końcu to samo stało się 18 lat temu, nie minęła minuta, a pielęgniarka wyszła z jego sali - Idę do niego - Szybko się od niej oderwałam i weszłam do sali.
Białach leżał nieprzytomny podłączony do tej całej aparatury, wyglądał tak bezbronnie,momentalnie łzy napłynęły mi do oczu, przy nim nie umiałam być silna. Nie wiem czemu, przy nim nie potrafiłam być, aż tak silna.
- Tak bardzo Cię przepraszam, to wszystko moja wina - Złapałam go za dłoń -  Postaram się już więcej nie pakować w kłopoty - Dodałam po chwili. Jak Mikołaj z tego wyjdzie to obiecuje sobie, ze już nigdy nie będę pakować się w kłopoty i narażać innych na niebezpieczeństwo. - Mikołaj obiecuje tylko proszę obudź się - Po moim policzku płynęły łzy - Rozumiesz jak mnie słyszysz, masz natychmiast się obudzić i do nas wracać !
- Przepraszam, ale musi już Pani wyjść - Pielęgniarka zaczęła mnie wyganiać
- Jeszcze chwila bardzo Panią proszę - Spojrzałam na nią chyba dostrzegła moje łzy bo uśmiechnęła się lekko.
-  5 minut i ani chwili dużej, musimy jeszcze zając się Panem Mikołajem, to dla jego dobra  - Po jakiś 5 minutach wyszłam z sali, reszta czekała na mnie cały czas. Od razu zasypali mnie pytaniami co  z Mikołajem
- Chodźmy już zawieziemy Cię do domu - Zaproponował Wojtek, czułam się zmęczona jak nigdy przedtem, ale nie chciałam go opuszczać.
- Karolina !  - Usłyszeliśmy nagle znajomy głos., spojrzeliśmy w stronę skąd dobiegał znajomy głos  korytarzem w naszą stronę biegła Dominika z Juleczka. - Co z tatą - Zapytała jak tylko pojawiła się koło nas, Jula niemal od razu wskoczyła mi na ręce i przytuliła. Nie wiedziałam jak jej powiedzieć to co się stało bałam się ze zacznie mnie o wszystko obwiniać.
- Spokojnie - Całe szczęście Zuza wyręczyła mnie w tym - Twój tata został postrzelony, przeszedł operację, ale jest dobrze. Na razie jest w śpiączce, żeby doszedł do siebie według lekarzy jego stan jest dobry
- Matko, a tak się bałam - Dominika odetknęła z ulgą - Ja wiem, że to nie jest miejsce i czas, ale mogę mieć do Ciebie prośbę ? - Spojrzała w moją stronę
- Jasne,  pomogę Ci we wszystkim
*************************************
No to teraz zobaczymy kto zgadnie :D

Kim jest Jula ?
Jaką prośbę ma Dominika ?

poniedziałek, 29 kwietnia 2019

10.07 Kochałam go

Witam,

Kochani przychodzę do was z opkiem nr. 7 z 10 serii, może jest ciut krótkie ale lubie zakończenia  jak z polsatu :) Mam nadzieję, że się wam spodoba i zostawicie coś po sobie jakiś ślad.

- Może powinniśmy wezwać AT ? - zaproponowała Zuza kiedy byliśmy w drodze
- Nie to, że się wtrącam ale Tomek jest nie obliczalny, boje się że jak zorientuje się, że AT są gdzieś obok może być gorzej, poza tym z tego co pamiętam nie mam tam jak się ukryć 
- Wyjątkowo zgodzę się z Wiktorem, jeżeli nie ma miejsca  na to, żeby At się gdzieś ukryli możemy pogorszyć sprawę - Życie i zdrowie Karoliny było dla mnie najważniejsze, chciałem zapewnić jej bezpieczeństwo na najwyższym poziomie 
- Zgodzę się z nimi - Wojtek stanął po naszej stronie, Zuzie nie spodobało się to do końca, ale już nie  skomentowała naszej decyzji
- Zobaczysz znajdziemy ją - Dodał Wojtek kiedy moje zdenerwowanie przybierało na sile - Daleko jeszcze ?
- Tutaj zaraz będzie taka drużka w prawo, i jakieś 300 metrów i będzie taka stara chatka 
- Przejedźmy kawałek i zostawmy może radiowóz. Jak zobaczy radiowóz może się wściec, lepiej nie ryzykować- zadecydowała Zuzka, zaparkowaliśmy jakieś 50 metrów od domu w małych krzakach., baliśmy się że Tomasz może zobaczyć radiowóz. Przeszukaliśmy dom, rzeczywiście znaleźliśmy tu ślady jego obecności. Niestety nigdzie nie było dowodów na to, że Karolina była tutaj z nim. 
- Cholera - Podsumowałem, kiedy wychodziliśmy z chaty - Macie jakieś pomysł ?
- Rozdzielmy się, w ten sposób szybciej go znajdziemy - Zaproponował Wojtek, i już po chwili ruszyliśmy w dwie strony ja z Wojtkiem i Zuza z Wiktorem.

*

Przeszukiwaliśmy cały las, ale po Karolinie ani Tomku nie było śladu.Martwiłem się coraz bardziej Tomasz był nieobliczalny i można było się po nim spodziewać wszystkiego co najgorsze. Od Zuzy i Wiktora nie było informacji. 
- Nie znajdziemy ich tu - Powiedziałem zrezygnowany po kilku minutach szukania. 
- Spokojnie, jej telefon się tu logował. Czyli musi gdzieś tu być - Wojtek starał się mnie pocieszyć jak tylko umiał - Stary tylko w razie czego nic nie rób na swoją rękę, wiesz o co mi chodzi  - Doskonale wiedziałem o co mu chodzi, tylko czy byłem w stanie mu to obiecać 
- Mogę obiecać, że się postaram 
- To już coś. - Nagle Wojtek poczuł wibracje telefonu  - To Zuza - Rzucił szybko i odebrał - Jasne zaraz będziemy - Powiedział po chwili i się rozłączył - Znaleźli ich, pierwsze rozwidlenie i na prawo, potem na kolejnym lewo - Rzucił szybko i zaczął biec. Oboje biegliśmy ile sił w nogach
- Zniszczyłaś mi życie - Usłyszeliśmy z Wojtkiem kiedy byliśmy już blisko, momentalnie przyspieszyliśmy - To wszystko Twoja wina - Tomasz celował w Karolinę, a ona w niego
- Masz rację obwiniaj mnie, a właściwie 2 letniego dziecka, o to że zniszczyło Ci życie, o Twoją porażkę to Ty i alkohol zniszczyliście Twoje życie. To gdzie teraz jesteś to tylko Twoja zasługa nikogo więcej - Mówiła wściekła - Jedyną osobą której ktoś zniszczył życie jestem ja. To Ty zniszczyłeś moje życie, najpierw awantury, bicie mamy czasem i mnie, a na sam koniec zabiłeś mi tatę, tego prawdziwego tego którego kochałam, którego kocham - Mówiła z ogromnym żalem i nienawiścią
- To ja jestem Twoim ojcem jak byś zapomniała i należy mi się szacunek, powinnaś zaopiekować się tatą
- Nie jesteś moim Ojcem od kąd skończyłam 2 lata, od tego czasu jesteś dla mnie nikim. To Przemek jest moim tata, on mnie wychowała od kąd miałam 7 lat, a Ty zabiłeś mi jedynego tatę którego kochałam - Mówiła już przez łzy  - Nienawidzę Cię
- Czyli jedno uczucie do siebie dzielimy takie samo - Zaśmiał się szyderczo, dostrzegłem jak naciska spust, nie myślałem zbyt wiele od razu rzuciłem się w jej stronę. Stanąłem przed nią, ona nie miała kamizelki. W oczach Tomasza widziałem zdziwienie, potem poczułem ból cholerny ból rozchodzący się po moim ciele, oczy stały się cięższe.
- Nie !!! - Usłyszałem jak za światów i pare strzałów, bezwładnie osunąłem się na ziemie. Niebo  było wyjątkowo piękne 

środa, 24 kwietnia 2019

10.06 Z rodziną dobrze tylko na zdjęciach cz.2

Hejka

Przychodzę do was z 6 częścią ze specjalną dedykacją dla Szwagierki za jej biedne nóżki.
Mam nadzieję, że się wam spodoba i zostawicie po sobie jakiś ślad
Miłego czytania
Pozdrawiam <3

Zaraz po wyjściu od Wiktora pojechaliśmy do Bartka, niestety tak jak czułem chłopak nie wiedział nic. Przejął się zniknięciem Karoliny, ale nie miał pojęcia gdzie możemy ją znaleźć, obiecał odezwać się jak tylko Rachwał się z nim skontaktuje da nam znać. Zrezygnowany razem z Wojtkiem i Zuza wróciliśmy na komendę od razu poszedłem do Jaskowskiej powiedzieć jej co wiemy, komendant kazała nam zostać na komendzie i przejrzeć akta Tomasza a zaraz po tym pojechać do więzienia i porozmawiać z kolegami z celi.
- Sory, ale ja już muszę lecieć dziś mam jeszcze pare spraw do załatwienia -  Zuza wstała od biurka, już dawno skończyliśmy służbę, ale ja nie zamierzałam nigdzie się wybierać
- Jasne dzięki za dziś. Wojtek już dawno po służbie jak
- Daj spokój zostanę jeszcze. Dzięki za dziś - Ostanie zdanie skierował do Zuzki
- Jutro koło 10 muszę wyskoczyć odebrać moje dziewczyny bo wracają znad morza - Dodałem szybko zanim Kowal wyszła
- Ok nie ma sprawy, do jutra - Pomachała nam i poszła. Z Wojtkiem siedzieliśmy jeszcze na papierami przeglądając dokumenty i wszystko co było możliwe, Niedzwiedzki poszedł jakoś chwilę przed północą, mimo zmęczenia zostałem jeszcze chciałem przejrzeć jeszcze papiery. Kawa, którą piłem nie działała na mnie już prawie wcale, oczy kleiły mi się nie miłosiernie. Sam nie wiem kiedy zasnąłem, oparty o biurko Karoliny.
- Stary wstawaj  - Poczułem jak ktoś, tyka mnie w ramie. Otworzyłem oczy i ujrzałem Jacka - Spałeś tu ?
- Tak wyszło - Rozmasowałem szyje, która mnie bolała
- Dobra stary nie wnikam, leć się przebrać i jakoś ogarnii - Poklepał mnie po ramieniu - Wiem, że koło 10 musisz wyjść, ale wpadnij do mnie przed
- Jasne, ogarnę się i zajrzę do Ciebie - Nowak opuścił pokój, rozprostowałem się i poszedłem się ogarnąć i zajrzałem do Jacka. Nowak czekał już na mnie chciał podzielić zadania na dziś, Karolina cały czas się nie odnalazła, nie było po niej śladu. Dziś jeszcze raz mieliśmy pojechać do więzienia, a potem wszystko zależy jak się potoczy wizyta u kolegów Tomka.
- Dobra ja wyskakuje dosłownie na chwile odbiorę moje dziewczyny. Gdyby coś to jestem pod tel
- Jasne leć, jak coś będę dzwonić - Uśmiechnęła się do mnie Zuzka

*

Załatwienie swoich prywatnych spraw zajęło mi jakieś 45 minut, ani Zuza ani Wojtek nie kontaktowali się ze mną, martwiłem się tym w końcu im dłużej nie ma o niej informacji to zmniejsza nam szanse. Wchodząc na komendę wpadłem na Wojtka, akurat biegł do Jacka  
- Miałem do Ciebie dzwonić. Namierzyli jej telefon - Rzucił szybko, nie myśląc długo pobiegłem za nim. 
- Mów co masz ! - Zacząłem jak tylko wbiegłem do jego pokoju 
- Numer Karoliny zalogował dosłownie na chwile o tutaj - Pokazał na mapę - Sęk w tym, że w tutaj jest tylko jeden radar i obejmuje o ten obszar - Zatoczył na mapie dość spory krąg 
- No to jesteśmy w dupie - Skwitowałem na koniec 
- Może nie koniecznie  - Zaczął Wojtek - pojedzmy do jej mamy może ten cały Tomek ma coś w tym obszarze, szybciej będzie jej zapytać a nie szukać. Jak ona nie pomoże wtedy nich nasi poszukają czegoś
- Wojtek ma racje jedźcie - Nowak wydał nam zgodę na wyjazd. Po drodze zgarnęliśmy Zuzę i pojechaliśmy do domu rodzinnego Karoliny. Ku naszemu zaskoczeniu przywitał nas Bartek
- O cześć, wiecie już coś odnośnie Karoliny ?
- Właśnie chcielibyśmy porozmawiać, jest mama Karoliny ?
- Tak ciocia jest z tata w salonie. Wejdźcie - Bartek zaprosił nas do salonu
- Dzień dobry - Przywitaliśmy się z mama  wujkiem Karoliny. Oboje od razu wstali
- Dzień dobry - Powiedzieli równo - Wiecie już coś ? - Dodał Wiktor
- Tak, ale nie do końca - Zaczął Wojtek - Dla tego tu jesteśmy liczymy na pomoc - Kontynuował kiedy Zuza rozkładała mapę
- Telefon Karoliny logował się ostatnio tutaj - Wskazałem na mapę - Sęk w tym, że ten radar obejmuje taki obszar - Wskazałem obszar na mapie
- I pytanie do Pani czy Tomasz ma w tej okolicy jakiś domek co kolwiek ?
- Nie, chyba nie zresztą nie wiem
- Chwila chwila - Po chwili odezwał się Wiktor -  Jak Tomek zaginął wtedy co Przemek z Małgosią chcieli się żenić i szło o rozwód. Z Przemem natrudziliśmy się starsznie żeby go znależść, trafiliśmy na jakiegoś jego kolegę co przyznał się, że dał mu klucze do siebie. O tutaj - Pokazał na mapie zataczając małe kółko - Dokładnie nie wiem, ale pamiętam więc mogę was zaprowadzić
- Jedziemy - Zadecydowałem w ułamku sekundy
- Mikołaj - Zuza skarciła mnie  wzrokiem, doskonale wiedziałem co ma na myśli, ale moim zdaniem nie obchodziło mnie to. Moim zdaniem Wiktor mógł się przydać i to bardzo, ufam swojemu przeczuciu a ono podpowiada mi, że to dobry krok
- W radiowozie jest kamizelka Karoliny. Chodźcie szkoda czasu - Pogoniłem Zuze i Wojtka - Jeżeli jest Pan pewny w 100% , że chce jechać to zapraszam - Wiktor pożegnał się z Małgorzatą i synem obiecując, ze znajdziemy Karolinę i nie długo z nią wrócimy po czym  poszedł za nami.
- Znajdziemy ją zobaczysz - Poklepał mnie po ramieniu, kiedy szliśmy do radiowozu - Musimy pamiętać, że Tomasz jest nie obliczalny. Karolinę obwinia za wszystko złe co go spotkało według niego to ona jest przyczyną wszystkich nieszczęść. Wtedy pod tą strzelnicą odniosłem wrażenie, że działa na niego jak płachta na byka -  Przedstawił nam sytuacje za nim wsiadaliśmy do samochodu - za to Karolina nie będzie się wahać przed niczym jeżeli będzie taka konieczność. Już dawno przysięgła sobie, że pomści Przemka
- Czyli musi znależść ich zanim znajdą siebie - Podsumował Wojtek - Jedziemy - Dodał i wszyscy wsiadaliśmy do radiowozu


poniedziałek, 22 kwietnia 2019

Miniaturka "Mając siebie mamy wszystko"

Hejka !
Na początku przepraszam, że tak długo ale w sobotę nie było prądu pojechałam na święta do rodzinki rano w sobotę do kościoła z koszyczkiem wróciłam z kościoła i bum  pożarek mały najpierw jeden i potem drugi. I cała wieś nie ma prądu  i tak 8 h bo Panowie sobie nie radzili, przez co nie miałam jak pisać :(
A wczoraj brat wymyślił spacerek, a jak wróciłam to nie miałam siły bo ponad 2 h chodzenia po lesie spacerek taki, że o masakra. Moje nóżki błagały o litość
Ale udało się i mam dla was miniaturkę z dedykacją dla lucja3231 ! Gratuluje  !
No to miłego czytania ! <3

Ostatnio w moim życiu działo się wiele, razem z Mikołajem pomagaliśmy Aminie Czeczence, która z córką uciekła od męża. Ona i mała Hala, przez jakiś czas ukrywali się u mnie w mieszkaniu. Myśleliśmy, że wszystko pójdzie po naszej myśli i uda nam się zamknąć tego całego Walida, i obie będą bezpieczne. Niestety 3 dni temu Walid porwał Amine, kiedy chcieliśmy ich odbić doszło do strzelaniny, ona zginęła na miejscu kula trafiła w płuca nie było szans na ratunek. Mała Hala straciła mamę, trafiła do domu małego dziecka. Została sama, Amina nie żyła a Walid na pewno trafi za kratki.
- Może pójdziesz tam ze mną ? - Zaproponowałam Białachowi wizytę u Hali -  Mała na pewno się ucieszy jak nas zobaczy
-  Byłaś tam wczoraj i Cię nie wpuścili. Myślisz, że dziś coś się zmieni
- Jak nie spróbuje to się nie dowiem - Jego postawa zaskoczyła mnie, myślałam że on też tak jak ja przyzwyczaił się do małej
- Ale spokojnie. Nie mówię, że nie pójdę, czy że masz nie chodzić. Doskonale wiesz jak ja oni nie mają podstaw Cię tam wpuszczać. Poczekaj do jutra ja coś wymyśle. Dobra ? - Uśmiechnął się w moją stronę, jak zawsze kiedy chciał dodać mi otuchy
- Jasne, ale jak do jutra nic nie wymyślisz to idę sama
- Jasne, jutro po pracy obiecuje. A teraz obiadek ? - To pytanie było retoryczne, bo właśnie parkował pod chińską knajpą.
Następnego dnia od rana czekałam na jakieś informację od Mikołaja, w końcu miał załatwić wejście do Hali, nie widziałam jej już pare dni i tęskniłam za nią.
- I jak udało Ci się ? - Zapytałam pakując się po służbie, Mikołaj nie powiedział nic tylko pomachał mi karteczką - Co to ?
- Pozwolenie na odwiedziny Hali, dla mnie i Ciebie. Nie wnikaj skąd mam - Zaśmiał się lekko - To co 5 minut i jedziemy ?
- Jasne, to ja będę czekać na dole. Dziękuje - Pocałowałam go przelotnie w policzek i pobiegłam na dół. Minęło jakieś 45 minut, a byliśmy już u małej tak jak myślałam Hala ucieszyła się na nasz widok od razu chciała się bawić, przytulać
- Pięknie Państwo razem wyglądają -  Zaczęła opiekunka małej kiedy siedzieliśmy przy stoliku, Hala rysowała coś na kartce - Widać, że mała was uwielbia
- Tak naprawdę nie ma już tu nikogo
- Piękną tworzyli by Państwo rodzinę - Mikołaja chyba zatkały jej słowa, mnie też
- Nie, nie my nie - Chciałam się jakoś wytłumaczyć, ale kobieta była szybsza
- Niech Państwo to przemyślą, myślę że byli by Państwo cudownymi rodzicami - Uśmiechnęła się do nas - A teraz przepraszam muszę iść do dzieci - Szybko dodała i zniknęła, popatrzyliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać.

*

- To do jutra - Pożegnałam się z Mikołajem, planowałam pojechać jeszcze do domu dziecka do Hali, czułam że mogą mnie nie wpuścić o tej godzinie. Mimo tego postanowiłam spróbować, znalazłam misia.
- Dzień dobry, ale odwiedziny już się skończyły - Przywitała mnie na wejściu dyrektorka
- Wiem, ale znalazłam w domu jej misia i chciałam jej go dać 
- To jest nie możliwe - Albo za długo siedzę w tej robocie, albo kobieta zaczęła się denerwować. Mój instynkt nie dawał za wygraną weszłam na salę, na której powinna być Hala - Gdzie jest Hala ? Gdzie ona jest  ? ! - Nie myliłam się na sali nie było małej 
- Ja nie wiem, no ona zniknęła - Dyrektorka zaczęła się tłumaczyć 
- I pani jej nie szukać ! - Wyjęłam telefon  i zadzwoniłam do Białacha - Mikołaj Hala zginęła ! Przyjedź natychmiast ! - Nie musiałam go długo namawiać powiedział, że do 10 minut będzie. Za ten czas przeszukaliśmy cały parter nie było jej nigdzie, Mikołaj tak jak obiecał po 10 minutach już był. Razem z dyrektorką wyszliśmy na zewnątrz, każde z nas rozeszło się w inna stronę. Wołaliśmy, szukaliśmy chyba z 10 minuta
- Tutaj - Usłyszałam po jakiś 10 minutach, od razu pobiegłam w stronę Białacha, on już stał z mała na rękach
- Halunia tak się martwiliśmy nie wolno uciekać - Bez chwili namysłu przytuliłam małą i  tym samym Mikołaja, on jedną ręką trzymał mała drugą obiął mnie
- Chodź wracajmy do środka mała musi się zagrzać -  Miał rację, dla tego bez słowa ruszyłam w stronę wejścia. Po minę dyrektorki widziałam już, że się boi zdała sobie sprawę że możemy jej zaszkodzić.
- Państwu też zrobiłam herbatę - Postawiła na stole 2 kubki i jedną mała szklaneczkę
- Dziękujemy - Odparł Mikołaj, mała cała czas siedziała przytulona
- Zastowie Państwa na chwilę, muszę zrobić obchód - Dyrektorka zniknęła z pokoju
-Obiecasz mi, że już nie będziesz uciekać - Głaskałam ja po główce, ona delikatnie skinęła głową. Widok wtulonej Hali w Mikołaja dał mi wiele do myślenia, mała potrzebowała ciepła miłości a tu tego nie ma i nie dostanie

*

- Cieszę się, ale jesteś tego pewna ? Bo wiesz to decyzja na całe życie - Zapytał Mikołaj kiedy 2 tygodnie później powiedziałam mu, że chce adoptować Halę 
- Tak, złożyłam już papiery. W głębi duszy boje się, że sobie nie poradzę ale wiem że
dla niej muszę to zrobić 
- Będziesz najlepszą mama na świecie - Położył swoją dłoń na mojej i spojrzał mi w oczy - Dasz sobie radę zobaczysz - Poczułam się jakoś dziwnie sama nie wiem jak nazwać to uczucie - A jak tylko będziesz potrzebować pomocy, to zawsze możesz na mnie liczyć 
- Dziękuje - Uśmiechnęłam się - Wiesz boje się, że nie uda mi sie, że uznają że nie dam rady sama 
- Dobro małej jest najważniejsze,  a dyrektorka potwierdzi że macie cudowny kontakt. Słuchaj jutro mamy wolne, może chodźmy gdzieś na miasto ?
- W sumie czemu nie - Razem z Mikołajem pojechaliśmy do naszej ulubionej knajpy wypiliśmy pare piw , potańczyliśmy porozmawialiśmy Białach okazał mi mnóstwo wsparcia, dodał sił do walki z tą całą biurokracją, w jego obecności zaczęłam czuć się zupełnie inaczej niż przedtem do końca nie umiem nazwać, tego uczucia. Coś jak by na pograniczu przyjaźni i czegoś więcej, sama do końca nie byłam pewna.
Dni mijały i mijały, papirologia przesłuchania przez psychologów itp. wszystko po to, żeby Hala mogła być ze mną, Mikołaj był cały czas obok wspierał mnie dodawał otuchy, kiedy ja już byłam u kresu wytrzymałości.
- Dasz radę wierzę w Ciebie - Ostatnie słowa wsparcia przed najważniejszym dniem
- Teraz to juz chyba nic nie zależy ode mnie - Lekko przerażona spojrzałam na niego - Lecę, nie mogę się spóźnić
- Będę czekać - Uśmiechnął się do mnie. Zanim zniknęłam w gmachu sądu Mikołaj pokazał mi, że będzie dobrze, że wszystko się uda

*

- I jak ? - Zapytał kiedy wyszłam z sądu, stał oparty o maskę samochodu - No mów i jak poszło ? 
- Udało się ! - Wykrzyczałam w końcu nie potrafiłam dłużej ukrywać mojej radości. W ułamku sekundy znalazłam się w jego ramionach mocno mnie przytulił i aż podniósł do góry. 
- Wiedziałem, że Ci się uda - Szepnął kiedy postawił mnie na ziemi, nawet nie wiem kiedy nasze usta złączyły się w pocałunku, subtelnym pocałunku  - Przepraszam - Wyszeptał kiedy spojrzeliśmy na siebie 
- Jedźmy już, jeszcze dziś mogę zabrać Halę do domu - Tylko tyle byłam wstanie powiedzieć, to co stało się przed chwilą zaskoczyło mnie.
- Tak, tak jedziemy - Powtórzył za mną jak robot. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie potrafiłam odczytać bo nim zupełnie nic, nie potrafiłam a może sama nie wiedziałam do końca co w tej chwili czułam. W mojej głowie kotłowało się stado myśli.  Kiedy podjechaliśmy pod dom dziecka, Białach zaczekał przed samochodem. Hala na wieść, że jedzie ze mną do domu nie zareagowała prawie w ogóle, dopiero kiedy ją ubierałam i zaczęliśmy wychodzić na jej twarzy pojawił się uśmiech 
- Dom ? - Zapytała kiedy wyszliśmy na zewnątrz, nie umiałem jej nic odpowiedzieć tylko kiwnęłam głową i pokazałam na Mikołaja, który otwierał drzwi do samochodu/ Hala spojrzała na mnie jak by czekała na pozwolenie, kiedy kiwnęłam głową ona puściła moją rękę i pobiegła w stronę samochodu  prosto w ramiona Mikołaja, dołączyłam do nich po chwili, pogłaskałam maleńką po głowie, z boku wyglądaliśmy jak szczęśliwa, kochająca się rodzina. Po raz pierwszy takie coś przyszło mi do głowy, sama nie wiem czemu. Szybko otrząsnęłam się i wyrzuciłam tą myśl z głowy, nie mogłam sobie pozwolić na chwilę słabości nie teraz.
- Jedzmy już do domu -Wzięłam mała na ręce i posadziłam w foteliku. Całą drogę do mojego mieszkania śmiała się i mówiła coś po swojemu  ten widok był najpiękniejszą nagrodą za te 2 miesiące walki o nią. Kiedy dojechaliśmy do domu mała z początku była w lekkim szoku, dopiero po chwili poznała mieszkania, zaczęła oglądać zabawki i już po chwili zaciągnęła mnie do zabawy, Białach chciał zostawić nas same, ale Hala wzięła go za rączkę i zaciągnęła do swojego pokoju. Tym o to sposobem w 3 spędziliśmy całe popołudnie na zabawie z małą, potem szybki obiad i powrót do zabawy. Tym razem nim się obejrzeliśmy był już wieczór, Hala cały czas nie chciała puścić Mikołaja do domu, powoli obawiałam się że może zacząć traktować nas jak pełną rodzinę, a między mną a Białachem nie ma nic, uświadamiając sobie właśnie to poczułam lekkie ukucie w sercu. Zanim się zorientowaliśmy Hala zasnęła na siedząco, delikatnie przeniosłam ją do jej nowego pokoiku
- Dziękuje za dziś -  Szepnęłam kiedy żegnałam się z Mikołajem
- Nie ma za co przecież wiesz, że zawsze pomogę - Uśmiechnął się do mnie
- Dziękuję, ale i tak muszę Hali wyjaśnić że no wiesz. Pewnie zdziwi się, że nie będzie Cię tutaj jutro rano - Powiedziałam z nutka zawodu, sama nie wiem co ze mną się działo. Hala zaczynała mnie zmieniać
- A chciała byś, żebym tu był ? - Szepnął zbliżając się do mnie, samoistnie moje oczy zamknęły się. Tym samym dając mu przyzwolenie na kolejny krok. Nie musiałam długo czekać, już po chwili poczułam jego usta, ten pocałunek był delikatny, ale zawierał wszystkie nasze uczucia. Jego ręce zaczęły błądzić po moim ciele. Nagle usłyszeliśmy płacz Hali, oderwaliśmy się od siebie niemal natychmiast
- Zaraz wracam - Szepnęłam muskając jego usta. Pobiegłam do Hali mała obudziła się miała jakiś koszmar, nie chciała zasnąć - To co będziemy spać razem ?  - Kiwnęła główką i po chwili wtuliła się we mnie. - Dziś niestety śnią się koszmary więc śpimy razem - Powiedziałam Mikołajowi, kiedy pojawiłam się z mała na rękach, ona już prawie spała. Podszedł do nas i pogłaskał ją po główce
- A mogę się do was przytulić ? - Szepnął mi do ucha. Wolną ręką złapałam go za dłoń i pociągnęłam za sobą.
- Dobranoc skarbie - Szepnął całując mała w główkę. Hala wtuliła się we mnie, a Białach mocno nas przytulił. Poczułam się jak byśmy byli jedną wielką rodziną, w głębi duszy obawiałam się tego, że może nam nie wyjść, ale ufałam Mikołajowi jak nikomu innemu. 

*

- Kocham was ponad życie, jesteście dla mnie najważniejsze, nie ma nic cenniejszego od was. Chce się z Tobą zestarzeć, budzić się każdego dnia u Twojego boku.  Wyjdziesz za mnie ? - Usłyszałam z jego ust jakieś 2 miesiące, po adopcji Hali, byłam w szoku ogromnym szoku. Nie zdołałam nic powiedzieć tylko kiwnęłam głową. On mocno chwycił mnie w swoje ramiona i obrócił w koło swojej osi.  - Jestem najszczęśliwszym facetem na całym świecie ! - Krzyczał na cały głos, a przechodnie patrzyli na nas niektórzy się śmiali inni gratulowali. Kochałam tego wariata ponad wyczystko
- Musimy wracać po Hale - Przypomniałam mu, bo z tego wszystkiego chyba o tym zapomniał. W sumie od razu mogłam się domyślić, że coś kombinuje zawiózł mała do Zapałów, i zaprosił mnie na kolację do kina, a teraz ten spacer. 
- Tak wiem, chodź - Złapał mnie za dłoń i ruszyliśmy w stronę domu Zapałów. Gratulacją nie było końca, Emilka od razu porwała mnie do kuchni musiała wypytać o szczegóły Krzysiek już chciał wyciągnąć flaszkę, bo w końcu trzeba to opić 
- O nie Panowie zapomnicie - Zaprotestowałam - Nie mam zamiaru go potem wlecz po schodach. Proponuje za tydzień mamy wolne, pojedziemy na ranczo. Zrobimy grilla, zostaniecie - Wymyśliłam na poczekaniu 
- Jaką mam mądrą żonę - Mikołaj obiął mnie ramieniem i ucałował w policzek 
- No jeszcze nie żonę, więc pilnuj się bo jeszcze się rozmyślę - Zaśmiałam się, on udał obrażonego. Niby dorosły facet a jak dziecko - Dobra dziękujemy za opiekę nad mała, ale uciekamy juz bo późno. Mikołaj pójdziesz po Halę - Nie musiałam prosić dwa razy, od razu poszedł po naszą małą córeczkę.

*

- I obiecuję Ci, że nie opuszczę Cię aż do śmierci - Niemal szeptałam, składając najważniejszą obietnicę w moim życiu. Krzyki i wywaty  najbliższych przed kościołem. Gratulowali nam, składali życzenia. Hala stała grzecznie obok Dominiki, pilnując się starszej siostry. Nigdy nie spodziewałam się, że tak potoczy się to wszytsko, że będę miała męża dzieci, że będę miała do kogo wracać, że ktoś będzie na mnie czekał w domu.  Czasem życie toczy się w niespodziewany dla nas sposób i nikt nie spodziewa się tego co właśnie nas spotka. 
- Kocham Cie mamusiu, tatusiu - Przytuliła nas mocno, kiedy Mikołaj wziął ją na ręce. W moich oczach pojawiły się łzy. Hala po raz pierwszy powiedziała do nas mama i tata. Byliśmy najszczęśliwsi na świecie. Mając siebie mamy  wszystko 



niedziela, 14 kwietnia 2019

1.05 Z rodziną dobrze tylko na zdjęciach cz. 1

Hejka !

Zapraszam was na kolejną część 10 serii, mam nadzieję że się wam spodoba i zostawicie coś po sobie.
Kolejne opowiadanko będzie jako miniaturka zwycięzcy w ostatnim opku. Nie zdradzę szczegółów, zobaczycie sami 
Pozdrawiam

- Mikołaj, a gdzie jest Karolina ? - Z rozmyślenia wyrwał mnie  głos Jaskowskiej, odprawa trwała już jakieś 5 minut, a jej nie było dzwoniłem już chyba milion razy. Modliłem się w duchu, żeby zaspała czy złapała jakąś  gumę po drodze
- Pani komendant Karolina dzwoniła do mnie, bo zaspała i kluczy nie mogła znależść ale już dzwoniła do koleżanki i ma jej przypowieść zapasowa - Gorszego kitu chyba nie mogłem wymyślić, ale najważniejsze że uwierzyła. Odprawa przebiegła szybko, poza paroma informacjami o Maleniaku nic konkretnego. Mieliśmy uważać na patrolu, bo w końcu  nie mógł się rozpłynąć w powietrzu.
- Mikołaj zostań proszę - Poprosiła mnie Jaskowska kiedy wszyscy wyszli. Zdziwiło mnie to, w sumie nie wspominała że ma do mnie jakaś sprawę.  - Ja jak i Ty doskonale wiemy, że z tymi kluczami to bajeczka wymyślona na poczekaniu - Już chciałem coś powiedzieć wytłumaczyć się, ale ona mnie uprzedziła. - Wiem, że się przyjaźnicie Mikołaj ja nie wiem co wiesz o Maleniaku, może Karolina miała by mi za złe, że Ci o tym mówię
- Wiem wszystko
- To wiesz, też że zapewne dla niej to sprawa honorowa. Póki co nikt poza nami o tym nie wie, i chce żeby zostało tak jak jest, a przynajmniej żeby nie wprowadzać w to całej komendy. Wojtek na komedzie będzie za jakieś 30 minut, do tego czasu jeżeli nie dodzwonisz się do Rachwał pojedziecie tam powiedz Zuzie, że jak Niedzwiecki się pojawi niech do Ciebie przyjdzie jak nie będzie do tej pory żadnych informacji od Karoliny przyjdźcie do mnie coś ustalimy. I bez numerów jasne ?
- Tak jest Pani komendant - Dzwoniłem do niej milion razy, nie odebrała, nie odpisała na żadnego sms. W końcu pojawił się Wojtek, w trójkę udaliśmy się do komendant Jaskowska trochę wprowadziła ich w sprawę. Na początku mieliśmy pojechać do jej mieszkania, tak jak myślałem nie było jej tam. Klucze wzięliśmy od jej sąsiadki, w mieszkaniu nie było śladów porwania, włamania czego kolwiek w głębi serca ulżyło mi. Chociaż tyle lat pracuje w tej robocie i wiem, jak to jest że wszystko mogło stać się poza domem. Skontaktowaliśmy się z Jackiem, mieliśmy pojechać do jej mamy, a potem przyjaciela jej ojca Wiktor, to on wtedy zatrzymał Tomasza był najlepszym przyjacielem Przemka, czułem że może być naszą ostatnią nadzieją.
- O Pan Mikołaj dzień dobry - Przywitała mnie jej mama - Coś się stało ? - Dodała kiedy pojawiła się Zuza z Wojtkiem
- Podkomisarz Zuzanna Kowal, sierżant Wojciech Niedzwiecki - Przedstawili się
- Mikołaj wyjaśnisz mi co tu się dzieję ? - Mamę Karoliny nie znałem zbyt dobrze, widziałem ją może z dwa trzy razy na komendzie
- Pani Małgorzato musimy porozmawiać. Może wejdziemy - Nie odpowiedziała tylko zaprosiła nas do środka
- Możecie mi w końcu wyjaśnić o co chodzi ?
-Przed wczoraj z więzienia uciekł Pani były mąż - Zdecydowałem się powiedzieć w prost, w koncu jak inaczej mogłem to uciec - Właściwie był przewożony na rozprawę i
- A co z Karolina ? Gdzie ona jest ?
- My właściwie jesteśmy w tej sprawie - Wtrąciła się Zuza - Karolina nie pojawiła się w pracy czy wie Pani gdzie może być ?
- Podejrzewacie, że on mógł coś jej zrobić ?
- Nie narazie, nie możemy tak zakładać. Nie mamy na to dowodów - Wojtek uspokoił ją jak tylko mógł
-Pani Małgorzata, wie Pani że przyjaźnie się z Karolina. Wiem  o wszystkim, o wszystkim mi powiedziała. Podejrzewam, że chce rozwiązać to sama. Pomoże nam Pani ?
- Oczywiście pomogę pomogę, ale nie wiem jak. Tylko nie wiem jak co ja mogę
- Kontaktowała się z Panią, dziś wczoraj ? Wie Pani gdzie może być ? - Dobrze, że Zuzka z Wojtkiem byli ze mną nie wiem czy sam dał bym radę
- Matko nie wiem naprawę, a jak on coś
- Proszę się nie martwić, znajdziemy ją - Chciałem dodać jej trochę otuchy
- Porozmawiajcie z Wiktorem, on przyjaźnił się z Przemkiem moim mężem. To Wiktor z synem Bartkiem wtedy złapali Tomka, Bartek jest 3 lata starszy od Karoliny. Właściwie są jak rodzeństwo, może jak nie Wiktor to Bartek coś pomoże, Wiktor mieszka 2 domy dalej, to on znalazł nam tutaj dom.
- Dobrze, to  my nie będziemy już Pani męczyć - Wojtek z Zuzą wstali
- Niech Pani na siebie uważa, mój numer Pani ma w razie czego proszę o kontakt
-  Oczywiści. - Zanim wyszliśmy mama Karolina złapała mnie za rękę - Znajdź ją przed nim proszę Cię - Spojrzała na mnie błagalnie
- Zrobię co w mojej mocy -Posłałem jej ciepły uśmiech i już po chwili byliśmy pod mieszkaniem Wiktora
- Dzień dobry komenda miejska policji starszy aspirant Mikołaj Białach, podkomisarz Zuzanna Kowal, sierżant Wojciech Niedzwiecki rozumiem, że Pan podkomisarz Wiktor Karolczyk. - Wiktora znałem z widzenia zaczynałem swoją pracę kiedy, on był tuż przed emerytura
- Tak proszę wejść. Rozumiem, że chodzi o Tomasza ? - Zapytał zanim weszliśmy do domu
- Tak, i o córkę Pana przyjaciela Karolinę Rachwał
- Karolinka Boże co z nią ? - Widać było, że się przejął  - Proszę, proszę wchodźcie  - Zaprosił nas do środka z tego co Karolina opowiadała Wiktor pomógł im bardzo po śmierci taty - Siadajcie mówcie jak mogę wam pomóc. Karolina przyjaźni się z moim synem, jako dzieci byli jak rodzeństwo jak mogę wam pomóc.
- Chodzi o to, że dwa dni temu Tomasz uciekł z konwoju, a dziś Karolina nie pojawiła się w pracy. Mam podejrzenie - Chciałem przedstawić mu swoją wersje, ale on jako doświadczony policjant czuł to samo co ja
- Myślicie, że mógł ją porwać ?
- Nie mamy śladów włamania, samochód stoi pod blokiem
- Działa na własną rękę ? Myślicie, że chce sama go dopaść - Zamyślił się na chwilę - Na pogrzebie zarzekała się, że zrobi wszystko aby zginął w więzieniu. Przemka kochała całym sercem był jej kochanym tatusiem, chciała pójść w jego ślady tylko że Przemek tego nie chciał. Tuż po jego śmierci przysięgła sobie, że zrobi wszystko żeby być tak dobra jak on.
- Wiesz gdzie może być ona, albo ten cały Tomasz?
- Z tego co mówił Przemek, Tomek odszedł jak Karolina miała 7 czy 8 lat. Nie było go ponad 10 lat, pojawił się po 10 latach wtedy pod tą strzelnicą i poszedł siedzieć niemal od razu. Nikt z nas nie wiedział gdzie był przez ten czas
- A Bartek Pana syn może on coś wie ?
- Bartek, wie Pan z Karolina trzymali się blisko za dzieciaka. Mija może 5 lat jak on ma swoją rodzinę pracę. Wiem, że mają ze sobą kontakt ale nie jestem w stanie powiedzieć czy coś wie. Dam wam adres - Podszedł do szafki i zapisał nam adres - To adres jego firmy teraz powinien być w biurze, gdybyście potrzebowali pomocy to dajcie znać
- Dobrze dziękujemy. Będziemy w kontakcie - Ledwo wyszliśmy a Zuza z Wojtkiem na mnie naskoczyli
- W kontakcie, Białach czyź Ty oszalał ?
- Wiktor to był świetny policjant. Zna Karolinę jak nikt z nas, w takim stanie jak jest teraz bardzo możliwe że tylko on do niej trafi. Bo to on wtedy go zatrzymał i był przy tym wszystkim. Znam ją lepiej niż wy więc może trochę więcej zaufania - Popatrzyłem na nich i wsiadłem do radiowozu - Na co czekacie nie mamy chwili do stracenia - Pogoniłem ich.