Muzyka

Zapraszamy !!

Razem z Emilką zapraszamy na https://pipopowidaaniapelnewrazen.blogspot.com/

sobota, 10 listopada 2018

Miniaturka Anioł sróż

Hejka !!

Zapraszamy  wszystkich na miniaturkę, którą napisałam z pomocą Szwagierki <3  Nie ma to jak rodzinka ahhh.
Zapraszamy  !
Pozdrawiamy ! <3

Ciekawa jestem czy ktoś kiedyś zastanawiał się czemu to życie jest takie niesprawiedliwe, czemu daje nam w kość i za wszelką cenę chce żebyśmy się poddali i przestali walczyć ? Od 6 miesięcy nie myślę o niczym innym, nad niczym innym się nie zastanawiam.
Ostatnie 6 miesięcy były dla mnie koszmarem: ból, łzy, smutek, rozpacz, tęsknota. Do tej pory nie wiem jak się podniosłam, jak potrafię funkcjonować, nie właściwie nie potrafię dla tego już mnie tu nie ma. Tutaj wszystko przypomina mi to co było, co się zdarzyło. Przypomina to co boli mnie tak cholernie, co rozdziera moje serce na miliony maleńkich kawałeczków, każde miejsce do okoła wiąże się ze wspomnieniami z tym co było kiedyś tak piękne, cudowne, a teraz boli tak cholernie boli. Postawiłam życie na jedną kartę, rzuciłam pracę sprzedałam mieszkanie, spakowałam mały plecak, a teraz siedzę w pociągu oglądając mijający krajobraz, może to zabrzmi cholernie głupio, ale kupiłam bilet do pierwszego miasta do którego właśnie odjeżdżał, bez pracy bez mieszkania, kompletnie bez niczego. Siedzę teraz w pociągu do Wrocławia, przed chwilą hotel zarezerwowałam na 3 dni. Podróż  do mojego nowego domu zajmie mi  jeszcze jakieś 7 godzin. Rodzice nie są zadowoleni z mojego wyboru, postawiłam wszystko na jedną kartę i mogę tego żałować  cholernie, ale nie potrafiłam żyć w tym miejscu z tymi wszystkim wspomnieniami. Oparłam głowę o szybę i zamknęłam oczy, już po chwili odpłynęłam w obcięciach Orfeusza
Przeczesywaliśmy stary magazyn, smród jaki tam panował był okropny chciałam opuścić to miejsce jak najszybciej to możliwe, miałam złe przeczucie cholernie złe. Zanim zdążyliśmy przejść do kolejnego pomieszczenia usłyszałam huk, ogromny huk a potem poczułam uderzenia, tak mocne, tak cholernie mocne. - Tak mi przykro, tak cholernie przykro - Usłyszałam jak tylko otworzyłam oczy, stali tam wszyscy, prawie wszyscy - Gdzie gdzie jest ? - Ledwo wydukałam te słowa, bolało mnie wszystko, czułam się tak cholernie słaba, oni nie odpowiedzieli nic tylko patrzyli na mnie ze smutkiem, Kaśka nie wytrzymała i wybuchła płaczem  - Nie, nie to nie - Zaczęłam kręcić głową i dławić się łzami, nie musieli kończyć znałam już odpowiedź. Krzyczałam, płakałam, błagałam Boga aby to nie była prawda, aby oni się pomylili.
 Obudziłam się zlana potem, jak za każdym razem kiedy śnił mi się ten sen, towarzyszył mi co dnia od kiedy to wszystko się stało, od pół roku ten sam sen, ten sam żal.
Nowe miasto, nowe życie może tu odnajdę spokój i nauczę się żyć na nowo. Może poznam przyjaciół, którzy pomogą mi żyć na nowo, a może nic mi się nie uda i nie długo wrócę do domu, tego nie wie nikt. Tak bardzo bym chciała, żeby był tu ze mną wspierał mnie i dodawał otuchy.
- Uważaj - Poczułam jak ktoś ciągnie mnie do tyłu, tuż po chwili byłam w czyjś ramionach, spojrzałam w gorę przede mną stał mężczyzna starszy ode mnie, ale niewiele. Moje spojrzenie utkwiło w jego oczach miał w nich coś wyjątkowo, coś co mnie przyciągnęło.  - Wrocławianie czasem szaleją za kółkiem - Ciepły głos wyrwał mnie z zadumy
- Przepraszam dziękuje - Tylko tyle byłam w stanie wydukać
- Uważaj na siebie - Uśmiechnął się i już po chwili zniknął za rogiem.
***
Minęły dwa miesiące od tego czasu dużo się zmieniło, udało mi się znależść pracę i mieszkanie. Powoli zaczynam żyć na nowo, a przynajmniej staram się ten sen towarzyszy mi cały czas, chyba uwolnię sie od niego dopiero kiedy zacznę żyć całkowicie od nowa, pogodzę się z tym wszystkim.
- Dzień dobry Pani komendant - Weszłam do gabinetu mojej nowej komendantki
- O dzień dobry, wchodź wchodź - Gestem zaprosiła mnie do środka - Twój nowy partner zaraz będzie - Uśmiechnęła się - Pamiętaj Ty tu jesteś dowódcą więc ustaw go sobie. Ostrzegam Mikołaj jest dość no jak by to ująć ciężkim człowiekiem więc może nie być łatwo  - A więc mój nowy partner ma na imię Mikołaj i jest ciężki do ułożenia, no nic zawsze lubiłam wyzwania
- Dam radę - Posłałam jej uśmiech, Jaskowska jako jedyna znała moją przeszłość i raczej tak może zostać
- Dzień dobry Pani komendant. Wzywała mnie Pani - Usłyszałam nagle głos mężczyzny, wydawał mi się znajomy
- Chodz, chodź poznasz swoja partnerkę - Mężczyzna stanął obok mnie kontem oka wydawał się znajomy - Aspirant Sztabowy Karolina Rachwał , Starszy Aspirant Mikołaj Białach - Przedstawiła nas sobie. Dopiero teraz spojrzeliśmy na siebie
- To Ty - Odezwał się pierwszy, też go poznałam niemal od razu jak spojrzałam na niego, w jego oczy
- Wy się znacie ? - Zaciekawiła się Jaskowska
- Mikołaj uratował mnie przed jakimś piratem drogowym, akurat jak przyjechałam do miasta - Odparła patrząc na niego
- O to widzę, że z zaufaniem partnerowi nie będzie problemu - Uśmiechnęła się - A teraz oprowadź Karolinę po komendzie, za godzinę ruszacie na patrol
- Tak jest. - Odwrócił się w jej stronę - Dowidzenia Pani komendant - powiedzieliśmy niemal równocześnie
- Co Cię sprowadza do Wrocławia, bo rozumiem że nie jesteś stąd ? - Zapytał kiedy szliśmy korytarzem
- Nie jestem z Gdańska, powiedzmy że musiałam zamknąć pewien rozdział - Nie chciałam zdradzać mu o co dokładnie chodzi nie byłam na  to gotowa
- Jasne rozumiem - Uśmiechnął się do mnie, nie był taki zły jak mówiła Jaskowska - To co kawa i patrol ?
- Jasne, ostatnio mało sypiam. -  Palnęłam bez zastanowienia - Wiesz jak to jest na nowym miejscu - Dodałam po chwli, on tylko się uśmiechnął i zaprosił do kuchni
Życie na komendzie płynęło swoim tempem, raz wolniej a raz szybciej, z każdym dniem poznawałam nowych ludzi po tygodni znałam już każdego, a po dwóch miałam okazję poznać kryminalnych z którymi czasem współpracujemy. Wbrew ostrzeżeniom Jaskowskiej Mikołaj nie był zły, czasem zapominał kto jest dowódcą ale szybko sprowadzałam go na ziemię, w końcu dostrzegłam że takie sytuację są zawsze wtedy kiedy niebezpieczeństwo jest dużo większe niż na zwykłych akcjach. Z każdym kolejnym dniem  z Mikołajem zaczęliśmy sie do siebie zbliżać coraz bardziej, byliśmy najlepszymi przyjaciółmi
- Sto lat sto lat niech żyje żyje nam - Śpiewaliśmy w jednym z klubów wszyscy patrzyli się na nas, ale no cóż w końcu Białach kończy dziś 40 lat trzeba to jakoś uczcić. Widać było że Białach był zaskoczony, udało mi się nie wygadać i myślał że zapomnieliśmy.
- Mogę zatańczyć z solenizantem ? - Zapytałam po 3 kolejkach
- Oczywiście - Złapał mnie za dłoń i wyciągnął na środek parkietu. Tańczyliśmy przytuleni do siebie, w jego ramionach czułam się tak dobrze
- Czułem, że coś kombinowałaś - Powiedział po chwili
- Skąd wiedziałeś - Spojrzałam na niego, moje spojrzenie utkwiło w jego oczach
- Nie zapominaj, że już za dobrze Cię znam - Uśmiechnął się - I wiem kiedy kręcisz, kiedy jest smutna i kiedy coś nie gra
- A coś jeszcze wiesz ? - Czułam, że to wszystko zmierza w jedną stronę, ale czy ja tego chciałam sama nie wiem
- Coś ukrywasz - Czułam jak miękną mi kolana - Ale nie bój się nie chce wiedzieć co, póki Ty nie będziesz chciała żebym wiedział - Przytulił mnie mocno, zamykając w swoich ramionach. Kołysaliśmy się w rytm muzyki, impreza trwała w najlepsze koło 1 wszyscy zaczęli rozjeżdżać się do domów
- Odwiozę Cię - Zaproponował kiedy wychodziliśmy obcięci
- Dam radę, ale dziękuje - Uśmiechnęłam się w jego stronę
- To nie była propozycja - Zaśmiał się, już po chwili siedzieliśmy w taksówce w drodze do mojego mieszkania
- No to jesteśmy - Odprowadził mnie pod same drzwi
- Dziękuję, nie musiałeś odprowadzać mnie aż tutaj - Uśmiechnęłam się do niego. Spojrzałam w jego oczy były tak cudowne, miały w sobie coś takiego coś, co przyciągało mnie do niego . Czułam jak by były zaczarowane, a ja uległa temu urokowi. 
- Ale chciałem - Zbliżył się do mnie, teraz dzieliły nas milimetry - Dobranoc - Szepnął całując mnie w policzek. Nie wiem czy to ta odległość, czy coś innego zadziałały w taki sposób, nie wytrzymałam pocałowałam go, w pierwszej chwili przestraszyłam się że mnie odrzuci, ale on obiął mnie mocno przyciskając do drzwi, sama nie wiem kiedy znalazłam się na jego rękach, a już po chwili byliśmy u mnie w mieszkaniu . Jego pocałunki błądziły po moim ciele rozpalając mnie do granic możliwości, po drodze do mojej sypialni zrzucaliśmy wszytsko co tylko było możliwe.
- Wszystko gra ? - Poczułam jego silne  ręce na moich ramionach, powoli dochodziła 4, odwróciłam się w jego stronę
- Mikołaj ja .... - Nie wiedziałam jak mu to powiedzieć, bałam się bałam się tego wszystkiego
- Chcesz powiedzieć, że to wszystko to wina alkoholu - Wycofał się
- To wszystko nie jest takie proste - Opuściłam głowę
- Co nie jest proste. Wszystko jest zajebiscie proste. Powiedz  to no powiedz, zrobiłaś to bo nie wiem za dużo wypiliśmy czy co - Spojrzałam na niego, już chciałam coś powiedzieć, ale zadzwonił jego telefon  to była komendantka, odebrał
- Wrócimy do tej rozmowy, muszę jechać - Odparł bez entuzjazmu
- Coś się stało
- Jakaś grubsza akcja za miastem w starych magazynach. Jacyś handlarze prochami - Moje serce stanęło, wszystko wróciło te wszystkie obrazy stanęły mi przed oczami
- Wszystko gra ? Zbladłaś
- Nie jedz - Wyszeptałam niemal niesłyszalnie, opuszczając wzrok
- Co, czemu ?- Położył mi dłonie na ramionach
- Nie jedź proszę Cię - Podniosłam wzrok
- Karolina przecież taką mamy pracę
- Wiem ! Ale nie jedź proszę Cię ! Mam złe przeczucia - Czułam jak wszystko się we mnie zbiera
- Jesteśmy policjantami   - Zebrał swoje spodnie i zaczął się ubierać - Nie mogę zadzwonić do Jaskowskiej i odwołać tego bo masz złe przeczucia
- Błagam Ci !!! Nie jedź !!! Nie mogę Cię stracić rozumiesz !!! - Wpadłam w jakiś amok, zaczęłam krzyczeć płakać. Wszystkie wspomnienia wróciły jak bumerang, przy nim czułam, że zaczynam żyć bałam się tego, ale nie mogłam pozwolić żeby coś mu się stało.  On złapał mnie za ramiona próbując uspokoić
- Jesteśmy policjantami to nasza praca, co dzień ryzykujemy życie - Mówił powoli i opanowanie
- Pieprzyć to rozumiesz ! Pieprzyć tą pracę ! Rozumiesz pieprzyć to wszytsko !!! To nie jest ważne. Błagam Cię zostań tu ze mną nie jedź nigdzie !!! Proszę Cię. Nie mogę, rozumiesz nie mogę Cię stracić  !!!
***
Nie słuchałem jej sprzeciwów poprostu zebrałem się i pojechałem na akcję. Zawsze to jakieś oderwanie od codzienności. Dotarłem pod magazyn, szybko rozdzieliliśmy zadania i ruszyliśmy do akcji. Na przynętę byli wystawieni Krzysiek i Emilka. Cały czas jak przez mgłę słyszałem krzyk i błaganie Karoliny, żebym się wycofał. Głos ten stawał się coraz wyraźniejszy, aż ustępował i tak kilka razy. Jednak jak już jestem na miejscu nie mam wyjścia muszę pomóc kolegom. Cały czas mieliśmy podgląd na sytuację w środku. Zapałowie mieli udawać parę narkomanów, którzy potrzebują towaru akcja dość ryzykowna, ale spodziewaliśmy się konkretnego efektu. Jednak nie przewidzieliśmy komplikacji.
- Cholera jasna ! - wykrzyczał Jacek.
- Co jest ?- patrzyłem z przerażeniem na Dyżurnego.
- Starciliśmy łączność - rzucił urządzeniem.
- Wchodzę tam - nawet nie słuchałem sprzeciwów tylko wbiegłem do budynku. Doszedłem na korytarz kiedy ktoś zaczął strzelać, słyszałem huk, a potem jakby ktoś upadał. Przez szparę w drzwiach zauważyłem, że na ziemi leżą nasi, nie mogłem na to biernie patrzeć. Nie zważając na nic wbiegłem do środka.
- Krzysiek ! - podbiegłem do zakrwawionego Zapały.
- Gdzie Emilka ?-  wybełkotał ledwo zrozumiałem co mówi.
- Spokojnie wszystko będzie dobrze - chyba w złą godzinę to wypowiedziałem, bo dostałem informację, że Emilia nie żyje. Chyba stres działał, bo nawet ta informacja nie doprowadziła, że starciłem zimną krew. Dopiero to co miało się wydarzyć sprawiło, że całkowicie przestałem racjonalnie myśleć.
- Zajmij się dzieciakami - zaczął krztusić się krwią. Widziałem jak na moich rękach umiera mi najlepszy przyjaciel. Próbowałem go reanimować jednak nie przynosiło to żadnych skutków. Krzyczałem, płakałem na marne. Lekarz z pogotowia stwierdził zgon. Jak ja to teraz przekaże Tośkowi i Gajce przecież młody matkę już starcił...
***
Nie mogłam wysiedzieć w domu, bałam się o niego tak cholernie się bałam. Kiedy dojechałam na miejsce okazało się, że moje przeczucia sie nie myliły na miejscu już było pogotowie, dodatkowe radiowozy. Nie było nikogo z naszych, a mundurowi nie chcieli mnie wpuścić.
- Wpuść mnie do cholery !!! Jestem policjantką !!! - Krzyczałam jak głupia, ale oni mnie nie słuchali,  po moich policzkach płynęły łzy. Ich to nie interesowało. Nie mam pojęcia ile tak stałam, w końcu w tłumie dostrzegłam Jacka wychodził z magazynu, a tuż za nim wynosili czyjeś ciało.
- Nie błagam !!! Nie !!! - Upadłam na kolana i zaczęłam płakać jak dziecko, byłam zła na cały świat na siebie na niego na Jaskowską, na Jacka dosłownie na każdego. Siedziałam na mokrej ziemi i płakałam, nie potrafiłam spojrzeć na świat, na nikogo. Chciałam zostać tam sama, bez nikogo zostać tam i odjeść razem z nim nie wyobrażałam sobie życia bez niego stał się dla mnie ważny cholernie ważny. Nagle poczułam jak ktoś mnie przytula, przytula cholernie mocno i płacze razem ze mną. Słyszałam jak jego łzy odbijają się od ziemi dopiero po chwili poczułam zapach dobrze znajomy mi zapach, podniosłam głowę i spojrzałam na niego. On nie powiedział nic tylko zatopił się w moich ustach jak by szukał ukojenia. Kiedy oderwaliśmy się od siebie spojrzałam mu w oczy, jego spojrzenie było przepełnione smutkiem i żalem
- Krzysiek i Emilka, oni - Nie potrafił skończyć zdania właściwie nawet nie musiał doskonale wiedziałam co chciał powiedzieć
- Boże - Zatkałam usta ręką. Na komędzię jestem może od niedawna, ale z Emilką bardzo się zżyłam. Była moją przyjaciółką, Mikołaj nie powiedział nic tylko mocno mnie przytulił.
***
Jakoś musimy się po tym wszystkim zebrać, najbardziej szkoda mi dzieci, które zostały sierotami. Próbowaliśmy z Mikołajem im pomóc z tym wszystkim, ale za każdym razem nasze starania niczego nie przynosiły.
- Tosiek możemy porozmawiać ? - niepewnie weszliśmy do pokoju. Chłopiec ani na nas nie popatrzył od kilku dni leży i patrzy w jeden punkt na ścianie.
- Wiemy jak ci jest ciężko, ale musisz żyć dalej - powiedział delikatnym tonem Mikołaj.
- Straciłem mamę, tatę wszystkich - mówił ocierając łzy.
- Kochanie pomożemy wam przez to przejść - było mi cholernie przykro jak na niego patrzyłam.
- Jak ja mam przez to przejść moich rodziców już nie ma ! - wrzasnął i wybiegł z pokoju.
- Karolina ja z nim porozmawiam - myślałem, że męska rozmowa da radę, ale chłopakowi zawaliło się życie.
- Młody posłuchaj twój tata to był mój najlepszy przyjaciel, wiem, jak ciężko jest ci się pogodzić z tym, że go nie ma, ale jest Gajka, która prawie nic z tego nie rozumie. Musisz być silny dla niej, tata na pewno by tego chciał - jak to mówiłem czułem jak łzy zaczynają cisnąć mi się do oczu.
- Czy wy wszyscy się uwzięliście na mnie ! - krzyczał zanosząc się łzami.
- Posłuchaj przecież tak niczego nie zmienisz- chciałem jakoś mu pomóc przez to wszystko przejść, ale zupełnie nie miałem pojęcia jak to zrobić.
- Taty i Emilki już nigdy nie zobaczę, a was mam dość - jeszcze z opowiadań Krzyśka wiedziałem, że młody ma trudny charakter, ale teraz na własnej skórze się dowiedziałem, że to prawda.
- Tosiek - boję się co będzie dalej, ale na pewno nie zostawię ich samych, obiecałem to Krzyśkowi.
***
Nastał dzień, dzień którego bałam się cholernie jak każdy z nas. Tosiek od rana chodził nie odzywajac się do nas nawet na nas nie patrzył, za to Gaja była marudna jak nigdy.
- Chyba nigdy nie będę na to gotowy - Powiedział przytulajac mnie od tyłu
-Ja też, ale musimy być silni dla nich - Przytuliłam się do niego. Po moim policzku splynela lza
-Jesteśmy gotowi - W salonie pojawił się Tosiek, trzymając sióstre za rękę. Ukradkiem wytarlam łze i podeszła do nich. Pogłaskalam oboje po głowie
-Chodźmy - Szeplelam i wzięłam Gaje na ręce.
Na pogrzebie byli wszyscy najbliżsi. Rodzice Emilii stali płakał, mama Krzyśka stała z mamą Emilii wzajemnie się wspierały. Przez ten cy czas dzieciaki przyzwyczaił się do nas i nie chcieli się z nami rozstawać mała szczególnie.
- Mana tata chce -  Rozpłakała sie nagle, myślałam że pęknie mi serce. Nie wytrzymałam i po moim policzku popłynęły łzy. Tosiek mocniej wtulił się w mój bok, Mikołaj obiał mnie mocno głaskając jednocześnie mała po głowie.
-Mianuje pośmiertnie Emilka i Krzysztofa Zapale na starszych aspirantów - Powiedziała Jaskowska wręczając Toskowi czapki rodziców, po chwili to rozbrzmiał wytarza z karabinów. Gaja zaczęła płakać Tosiek nie wytrzymał i płakał z nią. Czułam się jak w jakimś pieprzonym filmie, który stara się wycisnąć wszystkie łzy z tego który go ogląda.
- Chce zaadaptować dzieci - Patrzyłam w okno, on siedział na kanapie. Dzieci zmęczone spały już w swoich pokojach
- Jesteś tego pewna? - Momentalnie znalazł się przy mnie. Spojrzałam na niego
- Jak niczego innego. Nie chcę być tylko ich prawnym opiekunem chce je adoptować. Wiem że będzie ciężko, ale jestem na to gotowa. Pokochała je - Spojrzałam mu w oczy
- Stworzymy im kochający dom - Ucałował mnie w czubek głowy
- Podjęłam decyzję koniec z patrolówka. Odejdę z policji jeśli Jaskowska nie znajdzie mi nic na komendzie. Nie chcę żeby każdego dnia żyli z świadomością, że mogą  stracić i nas
- Kochasz pracę w policji
- Ale was bardziej. Nie proszę Cię o to samo
- zostanę dyżurnym Jacek mnie podszkoli - Zaśmiał się
-Kocham Cię - złożyłam ma jego ustach pocałunek - Przy 3 dzieci może być ciężko. Wiesz o tym? - spojrzał na mnie zaskoczony
- Trójce? - dopytał z niedowierzaniem
- Już nie długo tak  - Uśmiechnęłam się, bałam się jego reakcji. W zasadzie nie obiecywaliśmy sobie nic, wydarzenia ostatnich dni spadły na nas jak grom z jasnego nieba.
***
Siedziałam przed domem, od tych feralnych wydarzeń minęły już 2  Nasze życie powoli się ustabilizowało, Tosiek zaakceptował zaistniałą sytuacje, Gaja zrozumiała już całą sytuacje, wie co się stało, już prawie dwa  lata pracuje na recepcji przejęłam wszystkie obowiązki Emilki, zdarza się że jeszcze znajduję jakieś jej rzeczy i wszystkie wspomnienia wracają i ciężko mi wrócić do pracy. Mikołaj pracuje jako dyżurny razem z Jacusiem, widziałam jak ciężko jest mu się przyzwyczaić, ale z czasem polubił i to.
- Ciociu ciociu zobacz ! - Krzyczała Gaja - Lenka już biega - Śmiała się biegnąc za rączkę z siostrą
- Pięknie - Wstałam i poszłam w ich kierunku, mała Lenka od razu wbiegła w moje ramiona. Dziewczynki były nierozłączne, a Tosiek bardzo o nie dbał jako starszy brat pilnował je i bronił.
- Ta ta - Wydukała mała jak tylko zobaczyła podjeżdżający samochód
- Cześć Kochanie - Pocałował mnie na przywitanie, a zaraz potem ucałował dzieci. Lenka  i Gaja od razu znalazły się na jego rękach przytulając go mocno.

2 komentarze: