Witam wszystkich tutaj Emilenka96.
Jak sami wiecie przez jakiś czas przejęłam tutaj stery. Dlatego też zapraszam na nowe opowiadanie, mam nadzieję, że podołałam zadaniu.
Pozdrawiam wszystkich 😍
Może zabrzmi to dziwnie, ale od wczoraj siedzę w areszcie... Nie wiem dlaczego, nie wiem jak długo, najgorsze jest to, że nie zobaczę Kacperka, o którego coraz bardziej się martwię. Odchodzę tutaj od zmysłów, brakuje mi mojego ukochanego syna, dla którego codziennie budziłam się i wiedziałam, że moje życie ma sens, a tutaj...Tutaj pozostaje samotność, pustka i cisza, która doprowadza mnie do szału. Powiedzieli mi tylko, że mają jakieś nagrania, które sugerują, że mogę być zamieszana w te napady na bank. Sama nie wiem jak wyjść z tej sytuacji. Boję się, że przez to wszystko najbardziej ucierpi Kacperek. Nie miałam ochoty na nic, ale jedyną nadzieją dla mnie była rozmowa z Mikołajem. To tylko on wie o wszystkim, to do niego mam zaufanie, ale sama nie wiem czy chcę go narażać...
- Jak ty się trzymasz ?- zapytał z wyraźnym niepokojem w głosie.
- Jak sam widzisz - odparłam przygaszona. Tak bardzo chciałbym już wyjść stąd i lecieć jak najszybciej do syna.
- Karolina przecież tak nie można... - właśnie dlatego chciałam z tym wszystkim zostać sama, bez tych wszystkich złotych rad, instrukcji co mam robić..
- A co ja mam innego zrobić zza tych pieprzonych krat - czułam jak łzy cisną mi się do oczu, ale muszę być silna dla Kacpra.
- Powiedzieć mi gdzie on jest - odparł głęboko patrząc mi w oczy.
- Ty się w ogóle słyszysz ?! Przecież jak ja ci o wszytkim powiem to nie mam do czego wracać - byłam na skraju załamania nerwowego, to wszystko układało się tak jakby miało runąć od jednego nieuważnego ruchu.
- Uspokój się przecież wiesz, że mi możesz zaufać. Będę prowadził to wszystko tak, żeby małemu nawet włos z głowy nie spadł- w tym momencie sama nie wiedziałam co mam robić...
- Ale... - zawahałam się.
- Tutaj nie ma miejsca na żadne ale. Musisz podjąć dobrą decyzję, a moim zdaniem masz tylko jeden wybór - patrzył cały czas na mnie z przekonaniem.
- Masz rację... Powinni być dzisiaj około 17:00 w starych garażach na Kowalowej - do samego końca nie byłam przekonana, nawet sama nie wiem dlaczego się na to zgodziłam.
***
Udało się wykonać mój cel. Teraz już nic nie zatrzyma mnie, żeby pokazać temu gnojowi gdzie jego miejsce.
- Halo.. Dominika odbierz z przedszkola małego i jedźcie odrazu na ranczo. Pod żadnym pozorem nie otwierajcie nikomu. Emilka będzie u was za godzinę - musiałem załatwić im godną opiekę. To obiecałem Karolinie. Teraz swobodnie mogę zakończyć te durne igranie z nami.
Dzwoniłem jeszcze po drodze do Krzyśka, żeby posłużył mi jako wsparcie. Jednak nie odbierał jak się potem okazało był na akcji, bo znowu doszło do napadu na bank. I tak wyszło, że byłem skazany sam na siebie. Trochę obawiałem się tego spotkania, ale jedno jest pewne nie odpuszczę gnojowi. Pojechałem na miejsce. W samochodzie musiałem obmyśleć na szybko jakiś plan. Miałem jeszcze trochę czasu to mogłem się na szybko rozglądnąć. Wszystko to wyglądało jak jakieś główne centrum dowodzenia. Wszędzie mapy, plany, dokumentacja jak w jakimś urzędzie. Pełna profeska. Dochodziła 17:00 dlatego postanowiłem wrócić do samochodu i przyglądać się wszystkiemu z dystansu. Nie musiałem długo czekać, bo już po upływie zaledwie kilku minut przyjechał Kamil, na którego czekałem. Jak popażony pobiegłem do niego i z grubej rury zacząłem wytykać mu jego wady.
- Posłuchaj mnie chłopczyku twoje zachowanie jest karygodne - skartowałem go wzrokiem.
- Odpie***l się ode mnie - wycedził przez zęby.
- Karolina siedzi, a ty gnoju swobodnie dalej robisz co chcesz. K***a samowolka na całego !- patrzyłem na niego z nienawiścią.
- Bo co, bo woli mnie niż jakąś łysą pokrakę z dzieciarnią ?!- wtedy to już puściły mi wszystkie nerwy. Co za bałwan, zero skrupułów, zero wyrzutów sumienia, nic kompletnie nic....
- Ja to przynajmniej będę mógł na wolności z nią rozmawiać, a ty ? Ty na taką szansę będziesz musiał długo czekać - pchnąłem go.
- Masz rację jestem gnojem... To ja wszystkim dowodze, a wiesz dlaczego ? Robię to, żeby ten bachor żył, bo tylko przy nim Karolina jest szczęśliwa, ale teraz już nie pozostało mi nic. Rozumiesz ?! Zupełnie nic !- niespodziewanie wyciągnął broń i dostawił ją sobie do głowy.
- Tego tak nie załatwisz - próbowałem go jakoś od tego odwieść. Jednak nie spodziewałem się, że wydarzenia nabiorą takiego tempa...
- Masz rację muszę to inaczej załatwić- wycelował we mnie..poczułem tylko silne uderzenie, a potem już nic tylko narastająca ciemność i coraz mniej slyszalne dźwięki...
A kiedy będzie coś u ciebie?
OdpowiedzUsuń