Muzyka

Zapraszamy !!

Razem z Emilką zapraszamy na https://pipopowidaaniapelnewrazen.blogspot.com/

czwartek, 21 marca 2019

9.14 Najcenniejsza obietnica

Hej kochani ! 
Przychodzę do was z kolejnym opowiadankiem. Mam nadzieję, że spodoba się wam to co wymyśliłam specjalnie dla was ! 
Z racji wolnego i nudy jaka przy tym towarzyszy, jak zauważyliście pojawiło się wcześniej niż ostatnio ( raz w tyg. weekend) Kiedy pojawi się kolejne niestety nie jestem w stanie powiedzieć wszystko zależy od weny 
Pozdrawiam <3 
Miłego czytania 


... proszę, uwierz mi, kiedy mówię, że rodzina jest wszystkim. A miłość rodzica do dziecka to najpotężniejsza siła na ziemi. - Siedem sióstr 

Piękny ciepły słoneczny dzień, na dworze można spotkać mnóstwo spacerujących par, rodziców z dziećmi, po prostu każdego miasto budzi się do życia, staje się piękniejsze, pełniejsze. Z oddali tętni życiem, jedno z  najpiękniejszych zjawisk jakie może być miasto budzące się do życia bo smutnej i ciemniej zimie. Rodzice powoli odbierali swoje pociechy ze szkół, przedszkoli dzieciaki wesoło biegali śmiejąc się, chyba nie ma nic bardziej szczerego niż śmiech dziecka, ono zawsze śmieje się wtedy kiedy jest szczęśliwe, to ono cieszy się z najprostszych rzeczy jakie mogę być. Nam do szczęścia potrzeba nowego samochodu, mieszkania, czegoś naprawdę łał, zamiast cieszyć się tym  co jest do okoła nas, śpiewem ptaków, słońcem w pochmurny dzień, że udało nam się coś wyjątkowego, że jedno malutkie marzenie się spełniło, nie my szukamy czegoś bardziej "wyrafinowanego" czegoś z pozoru wyjątkowego, zamiast rozejrzeć sie do okoła i cieszyć tym co jest blisko nas.
Owszem, może zbyt się pospieszyłem dopiero złamało jej się, życie a ja wyskoczyłem z pocałunkiem z czymś bardzo obiecującym,  z jednej strony złożyłem jej jedną z najskrytszych obietnic, tą o której marzyłem już od dawna, z drugiej strony podstawiłem ją pod ścianą po tak ciężkich chwilach. Zamiast być jej oparciem, ja dałem jej kolejne zmartwienia, bo nie jest wstanie dać mi tego samego co ja jej. Mimo tego, że w tej kwestii różnimy się nasza przyjaźń jest tak silna, że nic nie jest wstanie jej złamać, rozmowa do rana chwila szczerości wystarczy by wyjaśnić sobie wszystko co leży nam na sercu, to czego się obawiamy, czego pragniemy wyjaśnić i nie zamykać za sobą furtki zostawić iskierkę nadziei na gorsze dni. Nasza przyjaźń jest czymś najtwardszym, najcenniejszym co do tej pory miałem w swych ramionach, nie zamierzam jej zaprzepaścić, zamierzam ją pielęgnować każdego dnia na nowo, dbać jak o najcenniejszy kwiat  i żyć nadzieją na to, że kiedyś ten kwiat rozkwitnie, bo chyba nie istnieje nic piękniejszego niż pączkujący i rozkwitający kwiat. Niektórzy mówią, że wiosną nie tylko świat budzi  się do życia, ale i nasze nadzieje i najskrytsze pragnienia, że ponownie wierzymy w coś pięknego i chyba tak jest. 
Szedłem Wrocławskimi ulicami, tego dnia chciałem zrobić im niespodziankę doskonale wiedziałem, o której zabiera go z przedszkola, że nie ma planów po do miasta przyjechało wesołe miasteczko, w kinie wyszedł film o którym młody mówił od dawna. To miał być nasz dzień, nic zobowiązującego, zbiórka była na finiszu, właściwie można było już wszystko ustalać, razem z wiosną z rozkwitającymi kwiatami, nasze nadzieje na szczęśliwe zakończenie rosły z dnia na dzień. Szczęśliwy pełen nadziej byłem coraz bliżej, zbliżając się do bramy przedszkola ujrzałem nadjeżdżającą karetkę, w połowie drogi od wyjścia zebrał się tłum rodziców z dziećmi, niektórzy kurczowo trzymali swoje pociechy, inni patrzyli z przerażeniem, ktoś prowadził akcje reanimacyjną, ktoś płakał niemal od razu rozpoznałem ten płacz, rzuciłem się biegiem wypuszczając z rąk balona z uśmiechniętą buzią.  

***

Od tego feralnego dnia minęły ponad dwa tygodnie, pieprzone dwa tygodni ten czas był dla mnie najgorszym czasem w całym moim życiu, kiedy patrzyłem na jej łzy, jak spływają po policzkach, chciałem z całować każdą z nich, a tym samym zabrać jej całe cierpienie, ten ból który rozdzierał ją od środka, tak cholernie mocno, coraz mocniej z każdym oddechem.  Gdybym tylko mógł zabrać od niej całe cierpienie, wszystko to co sprawia, że upada na samo dno, moje serce tego dnia pękło na miliony kawałeczków i chyba nie poskładam go nigdy. Kiedy lekarz stwierdził zgon, kiedy bezbronna wpadła w moje ramiona, z trudem utrzymałem się przez tą chwilę na równych nogach, tuż po chwili płakałem razem z nią płakałem pośród tłumu ludzi trzymając ją mocno w ramionach klęcząc tuż nad nim. Od tego dnia nic już nie jest takie samo, nawet niebo ma inny kolor, ptaki śpiewają smutne piosenki, a niebo płacze co noc. 
- Karolina błagam Cię otwórz te drzwi - Od 15 minut dobijałem się do mieszkania, doskonale wiedziałem że jest w środku - Od 2 tygodni nie odpisujesz, nie odbierasz. Błagam Cię otwórz te drzwi. Cholernie się o Ciebie martwię - Jej życie zawaliło się w ułamku sekundy, nie miała już po co żyć tak powiedziała tuż przed pogrzebem - Karolina błagam powiedz chociaż, że nic Ci nie jest, odezwij się powiedz co kolwiek błagam Cię, wiem że jest Ci cholernie ciężko, że cierpisz, że wszystko straciło sens. Kacper dla mnie też był cholernie ważny, ale zrozum martwię się o Ciebie, jeżeli nie będę miał pewności, że nic Ci nie jest zadzwonię do Jacka i wyważą drzwi - Na chwilę przerwałem swój monolog, chciałem dać jej chwilę, poczekać ale jakiś głos w głowie nie pozwolił mi czekać zbyt długo. Minęły może 3 minuty i zadzwoniłem do Jacka, całe szczęście nie musiałem go długo przekonywać i już po paru minutach byli tu Szymon z Aśką.
- Siema stary co się dzieje ? - Zapytał Szymon jak tylko mnie zobaczył, szybko streściłem mu o co chodzi z początku trochę sceptycznie podszedł do tego, ale całe szczęście Asia podzielała moje obawy. I już po chwili weszliśmy do mieszkania, panował tam pół mrok z początku nic nie wzbudziło naszego niepokoju, dopiero po chwili ujrzałem ją w salonie, była pół przytomna koło niej leżało opakowanie po lekach i alkohol.
- Boże Karolina - Poczułem się jak by ktoś wbił mi nóż w serce, podbiegłem do niej natychmiast jak przez mgłę słyszałem jak Szymon wzywa Jacka, żeby ten wezwał karetkę - Obudź się ! Karolina błagam otwórz oczy ! - Klepałem ją po policzkach, ona była wpółprzytomna mówiła coś niezrozumiałego. Nagle koło mnie pojawiła się Asia ze szklanką wody
- Zabierzmy ją do łazienki - Machinalnie bez słowa wstałem i zabrałem ją do łazienki. Zatońska podała mi kubek - Niech pije - Wręcz nakazała, nie było to łatwe ale po chwili wypiła cały kubek.
- Co to ma dać ? - Spojrzałem na nią nieco sceptycznie nastawiony
- Musi zwymiotować - Spojrzała na mnie - Już dobrze, już dobrze - gładziła ją po plecach, na szczęście po chwili się udało i Karolina zwymiotowała, praktycznie wszystkie tabletki co połknęła. Ode tknąłem z ulgą cholernie się o nią bałem teraz byłem o niebo spokojniejszy. Całe szczęście po chwili pojawiło się pogotowie, Zatońska z Zielińskim zaczekali ze mną.
- Panie doktorze co z nią ? - Spytałem kiedy skończył ją badać
- Z tego co Państwo mówią weszli Państwo w ostatniej chwili. Z relacji Pana koleżanki Pani Karolina zwymiotowała wszystko co połknęła, nic jej nie powinno być. Podaliśmy jej kroplówkę na wzmocnie, z tego co Pan mówił Pana koleżanka od paru dni nie śpi, zapewne też mało je. Śmierć dziecka jest czymś strasznym, potrzebuje dużo czasu żeby dojść do siebie. Niektórzy wolną zostać wtedy sami inni wolą być wśród bliskich - Spojrzał na regał ze zdjęciami byli na nich ja, Dominika, Kacper, ona. Z każdego zdjęcia biła radość - Zakładam, że Pana koleżanka wybrała samotność, niestety w jej przypadku się to nie sprawdziło. Nie chce Panu nic narzucać nakazywać, czy też żeby czuł się Pan winny, ale ona potrzebuje teraz kogoś bliskiego i to nie na chwilę, to co zrobiła to wołanie o pomoc
- Wiem, zawaliłem na całej linii. Karolina nigdy nie chciała okazywać słabości, po śmierci Kacperka załamała się totalnie wszystkim nam było ciężko, ona akurat wybrała samotność. Myślałem, że znam ją na tyle dobrze że powinienem odpuścić i pozwolić jej cierpieć w samotności
- Możemy znać kogoś i najlepiej na świecie, ale w takich sytuacjach nie jesteśmy wstanie przewidzieć czy coś nie odbiegnie od normy - Lekarz był uprzejmy, starał się przekazać wszystko co najważniejsze, znałem go trochę jeszcze za czasów Anki, widziałem go pare razy w szpitalu - Myślę, że powinna się obudzić w przeciągu 12 - 16 godzin. Naprawdę proszę się już nie martwić, zagrożenie już minęło. Gdyby jednak  w ciągu tego czasu się nie obudziła proszę, zadzwonić - Spojrzał w jej stronę  - Ale niech Pan spojrzy kręci się wierci czyli najzwyczajniej w świecie śpi - Uśmiechnął się do mnie - Na nas już czas.. Dowidzenia - Ratownicy pożegnali się i wyszli zostałem sam z siódemką
- Stary my też już musimy się zbierać. Daj kluczę jakieś ciuchy po pracy Ci przywiozę - Zaproponował Szymon
- No co się patrzysz, dawaj kluczę - Zaśmiała się Zatońska  - Po drodze zrobimy jeszcze zakupy. Patrzyłam lodówka pusta
- Nie wiem jak się wam oddzwięcze - Podałem im kluczę
- Coś wymyślimy - Zaśmiali się  - To do zobaczenia - Po chwili zostałem sam z Karoliną, ona spała co jakiś czas kręcąc się z boku na bok. Koło 20 wpadł Zieliński z Zatońską, przynieśli moje rzeczy do tego jakieś małe zakupy byłem im mega wdzięczny sam nie był bym w stanie wyjść gdzie kolwiek, bałbym się jej zostawić na pół minuty nie mówiąc o jakimś dłuższym wyjściu.  Siódemka posiedziała chwilę i koło 21 zebrali się i poszli do domu, zostałem z nią sam. Usiadłem na podłodze koło kanapy, na której spała, zamierzałem nie spać całą noc być przytomnym w razie gdyby się obudziła.
***
Otworzyłam oczy, ostatnie co pamiętam sama w sumie nie wiem co to jest dokładnie jakieś przerwane obrazy, każdy jak by przez mgłę. Mikołaj, Szymon, Asia potem jak by wszystko się urywa i widzę moje maleństwo mojego kochanego synka, który coś do mnie szepczę z początku niesłyszalnie, niemal bezgłośnie dopiero po chwili rozumiem "Kocham Cię mamusiu" "Bądź szczęśliwa". Dopiero po chwili wszystko do mnie dociera, przedszkole mój płacz, karetka jego silne ramionach w których zniknąć na zawsze, cmentarz rodzina przyjaciele, ten pieprzony ból, którego nie umiem opanować i zabija mnie od środka. Wybuchłam płaczę,  nie umiałam dłużej tłumić w sobie tego wszystkiego. Nawet nie wiem kiedy,  znalazłam się w czyjś ramionach od razu wiedziałam kim jest mój tajemniczy nieznajomy, nie miałam pojęcia co tu robi skąd się wziął, nie pytałam wtuliłam się w niego najmocniej jak potrafiłam i rozpłakałam jeszcze bardziej, wyrzucając z siebie wszystko co leży mi na sercu. On czule głaskał mnie po głowie i szeptał, że jest tu obok, że przeprasza, że już nigdy mnie nie zostawi i zawsze będzie tuż obok.
- Przepraszam - Wyszeptałam po jakimś czasie, patrząc na niego. Po moich policzkach nadal płynęły łzy.
- Nie przepraszaj - Opuszkami kciuków otarł moje łzy - To ja przeprasza, mimo wszystko powinienem być tuż obok Ciebie. W końcu mu to obiecałem - Ostatnie zdanie dodał po chwili ciszej, w jego oczach ujrzałam ogromny, ból i smutek
- Obiecałeś ? - Nie miałam pojęcia o czym mówi, co ma na myśli. Zawahał się chwilę, ale po chwili zaczął mówić
- Kiedyś jak odbierałem go z przedszkola. Po tym wszystkim co się działo z Kamilem, poszliśmy na lody. Wtedy Kacperek sam z siebie powiedział, że cieszy się, że jestem z wami że jestem obok. Bo teraz wie, że nawet jak go nie będzie to będę ja i nie pozwolę Ci się poddać, wie że przy mnie się jeszcze będziesz uśmiechać. Potem prosił mnie, żebym się  Tobą opiekował, powiedział że mnie kocha i jest szczęśliwy - Nigdy nie widziałam jak płacze, a teraz po jego policzku płynęły łzy - Przepraszam Karolina tak bardzo Cię przepraszam,obiecałem coś Twojemu synowi i nie dotrzymałem słowa - Rozpłakał się, nie mogłam na to patrzeć, tego słuchać moje serce złamało się po raz kolejny mój maleńki synek martwił się tym co będzie ze mną jak go zabraknie. - To nie Twoja wina - Powiedziałam patrząc mu w oczy - Nie Twoja wina - Oparłam swoje czoło o jego, nasze łzy kapały bezsilnie na nasze dłonie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz