Muzyka

Zapraszamy !!

Razem z Emilką zapraszamy na https://pipopowidaaniapelnewrazen.blogspot.com/

czwartek, 3 maja 2018

Mninaturka dla WeronkA " Byle jak "

Witam,

Dziś przychodzę do was z minaiturka dla Weroniki, wiem że miało być coś innego ale starałam się i nie dałam rady napisać Twojego pomysłu chyba nie moja klimaty :D
Miniaturkę pisałam razem z szwagierką, starałyśmy się, żeby wyszła jak najlepiej i mamy nadzieję, że się nam udało. Hmmm miało być 10 kom jest tylko 4 ;( wychodzi na to, że mało osób czyta no i nie pozostaje mi nic innego jak chyba się pożegnać...

Te same mury od dwóch lat, ten sam schema od dwóch lat , ta sama tęsknota i łzy za każdym razem kiedy opuszczam to miejsce, ta sama modlitwa, że to tylko pieprzony sen i wszystko zaraz się skończy i wróci do normy, a potem ta sama pieprzona rzeczywistość. Jestem tam czuję, że on jest blisko, tuż obok mnie, nie mogę go dotknąć przytulić ale jest tuż obok mnie, patrzy w moje oczy i mówi jak mnie kocha, jak tęskni a potem znowu opuszczam to miejsce i go nie ma znowu tęsknie i płaczę bo ja jestem tam, a on tu. Zasypiam w łóżku, w którym do nie dawna zasypialiśmy razem, budzę się gdzie budziliśmy się razem, ale jego nie ma obok, nie ma obok mnie, on jest tam budzi się i zasypia beze mnie. Czemu to życie jest takie popieprzone? Czemu to wszystko się tak potoczyło? Czemu ? Czemu ? Czemu ? Ta tęsknota zabija mnie od środka, powoli pomału, ale skutecznie. Pamiętam ten pieprzony dzień, tą sale tych ludzi i te pieprzone słowa te pieprzone 10 słów, które od 2 lat krążą mi po głowie, przed snem widzę to wszystko tych ludzi te słowa i tą pieprzoną nadzieję, zanim ona je wypowiada, ta pieprzona nadzieja, że zaraz to się skończy i wszystko wróci do normy, że znowu będzie razem, że wróci do domu położę się obok niego i  zasnę wtulona w jego ramiona. A potem te słowa, te pieprzone 10 słów, ten płacz mój krzyk jego smutne oczy, w których pojawiły się łzy jego słowa "Kocham Cię mała " to ostatnie co padło z jego ust. Pamiętam jak osunęłam się na ziemię i płakałam jak dziecko, jak małe bezbronne dziecko, jak moja najlepsza przyjaciółka pomagała mi wstać bo sama nie byłam wstanie się podnieść i iść,  tam na sali zostało moje życie, moja nadzieja, mój sens życia. Właśnie  wychodząc z tamtą stałam się  zupełnie innym  człowiekiem, tam umarło wszystko co miało jakiś sens, tam wszystko straciło sens, tam umarły nasze plany i marzenia.

Siedziałam sama jak zwykle o tej porze czułam się taka samotna i zagubiona kiedy zadzwoniła moja najlepsza przyjaciółka.
- Ja już sama nie wiem co mam robić - powiedziałam wprost.
- No, ale musisz w końcu wybrać - łatwo powiedzieć z jednej strony kocham tylko jego, ale przecież już dawno układam sobie życie z kimś innym.
- Myślisz, że to takie proste - wydukałam.
- No decyzja już należy do ciebie ja ci tylko mogę doradzić, żebyś długo nie czekała na odpowiedni moment - tyle to i ja sama wiem. Miała doradzić, a jeszcze bardziej mi namieszała.
- Powiedz mi co byś zrobiła na moim miejscu ?- zapytałam bezradna.
- Poważna rozmowa mówi ci to coś ? - w jej głosie wyczułam ironię.
- Myślisz, że to pomoże - w sumie miała rację sama muszę to załatwić i to tak, żebym potem nie żałowała.
- Jak go tylko kochasz to dajesz bez zastanowienia przecież nawet mieszkacie razem to chyba odpowiedź jest prosta - w sumie miała rację ja cały czas go kocham.
- No mam wrażenie, że on tylko wyszedł na chwilę i za chwilę wróci wiesz jak cholernie za nim tęsknię co wieczór chce żeby był przy mnie, przytulił mnie powiedział, że kocha - dopiero po pewnym czasie zorientowałam się, że nie mówimy o jednym. Zupełnie się ta rozmowa nie kleiła.
- Przecież jak wraca z pracy to jest przy tobie -  odparła trochę niepewnie.
- Ja nie o nim mówiłam zresztą nie powinnam ci głowy tym wszystkim zawracać. Papa - pożegnałam się i zaczęłam zastanawiać co mam zrobić jeszcze nigdy w życiu nie byłam w takiej sytuacji dlatego nie wiem zupełnie co będzie dalej.

Zapukałam już chyba po raz ostatni, po raz ostatni widzę te mury to miejsce i jego tutaj, jak powiedzieć komuś kto jest kimś wyjątkowym, kimś kogo tak bardzo kochasz, że to koniec że już się nie pojawisz, że chcesz żyć na nowo tylko, że bez niego i zdała od niego, że zaczynasz nowe życie chociaż sama do końca nie jesteś pewna czy tego chcesz... To wszystko jest tak pieprzenie trudne, czuje się jak w jakimś pieprzonym filmie, albo ukrytej kamerze która sprawdza ile dasz radę znieść.
- Jak się czujesz ? - Zapytałam patrząc na niego przez szybę
- Tęsknie, za Tobą każdego dnia coraz bardziej - Powiedział uśmiechają się w moją stronę, położył swoją rękę na szybie przystawiłam swoją. Nie umiałam złamać mu serca, ale musiałam, to wszystko było tak popieprzone. Po moim policzku spłynęła łza, a za nią kolejna.
- Czemu płaczesz ? Maleńka nie płacz - Powiedział łagodnie, jego głos był aksamitny jak zawsze
- Przeprasza.... poznałam kogoś.... - W jednej chwili jego oczy przybrały inny kolor, jak by zszarzały stały się smutne i bez wyrazu . Złamałam mu serce, zrobiłam to czego nigdy nie chciałam zrobić. Znienawidziłam samą siebie
- Rozumiem - Powiedział z trudem, dostrzegłam łzy w jego oczach - Bądź szczęśliwa mała - Powiedział hamując łzy - Koniec widzenia - Powiedział i odszedł zostawiając mnie  tu samą. Kiedy tylko odszedł popłakałam się jak małe dziecko, wiedziałam że to nasze ostatnie spotkanie, że już go więcej nie ujrzę. Z tego całego pierdolnika nie było dobrego rozwiązania, każde było tak samo popieprzone jak poprzednie i kolejne.

Podjęłam najtrudniejszą decyzje w moim życiu, najtrudniejszą jaką można było podjąć. Milion razy zastanawiałam się nad tym co będzie, czy to co zrobiłam było słuszne, czy decyzja podjęta nie była podjęta zbyt pochopnie, przez te trzy lata codziennie zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam. Co noc łapałam się na tym, że myślę tylko o nim chociaż on spał koło mnie i mnie dotykał. Tak bardzo chciałam, żeby to on był ojcem maleńkiej wiedziałam, że kochał by ją najmocniej na świecie, Chociaż nie był jej ojcem to właśnie jego widziałam w tych maleńkich oczach, to jego widziałam co noc przed snem, to jemu mówiłam co noc jak mocno go kocham i jak cholernie tęsknie, to jego sobie wyobrażałam zasypiając co noc w jego ramionach. Co noc zasypiałam obwiniając się o to wszystko jedna chwila jeden moment wystarczył na to że złamałam mu serce, że zabiłam to co było między nami. Jedna chwila jeden moment i wszystko co było budowane przez tak długi czas prysło jak bańka mydlana, każdego dnia czułam się tak samo, byle jak....byle jak odliczałam końca dnia by doczekać gwiazd, każdej nocy wychodziłam i patrzyłam w nie, wtedy czułam, że jest tuż obok mnie. Jak dziś pamiętam jak obiecaliśmy sobie, że każdego wieczoru co dnia będziemy patrzeć w niebo w gwiazdy i właśnie wtedy będziemy czuć, że jesteśmy razem tuż obok siebie. Od 5 lat patrze w te pieprzone gwiazdy i tęsknie jak pierwszego dnia. Tak mało o nim wiedziałam, w sumie tyle co sama chciałam, nie wiedziałam jak mija mu dzień co robi i czy wyszedł, ale mimo to tęskniłam tak cholernie.
- Przyjdę po Ciebie popołudniu. Bądź grzeczna. Kocham Cię - Ucałowałam ją w czubek głowy i wyszłam z przedszkola. Co dziennie ten sam schemat wstać zjeść nakarmić, przedszkole, praca, mała, obiad, sprzątanie itp. Każdego dnia to samo, ta sama monotonia, która już od dawna mnie zabija dzień po dniu. Wróciłam do domu tego dnia miałam wolne, ojciec małej był w pracy.
Smutno mi było cholernie smutno niby miałam osobę, którą kocham, ale czy to prawdziwa miłość, łączy nas tak niewiele, tak mało spraw, właściwie chyba tylko ona... Odkąd nie ma go obok mnie nie mogę przestać o nim myśleć nawet głęboko w szafie miałam coś w stylu ołtarzyka z naszymi wspólnymi zdjęciami zawsze gdy podchodziłam do tego miejsca wszystkie wspomnienia wracały nawet te najgorsze, ale to było jedyne miejsce dzięki któremu nie zapominam o nim i czuję jego obecność.
- Co to jest ?- nawet nie wiedziałam kiedy wrócił.
- Nie ważne to moja sprawa - speszyłam się i odeszłam. Chciało mi się płakać wyszłam na zewnątrz niebo strasznie pociemniało aż zaczęło padać nie chciałam tam wracać chciałam iść do niego, ale w mieszkaniu on też czekał aż wrócę. Czemu to wszystko jest takie posrane...
- Pytam się co to jest do cholery ? ! - Stojąc przed otwartą szafą, w ręku trzymając zdjęcie na którym jestem raze z nim. To zdjęcie z naszych ostatnich wakacji, byliśmy tacy szczęśliwi
- Nie ważne - Powiedziałam nawet nie patrząc mu w oczy, nie byłam na to gotowa
- To on?!  Nie no nie odpowiadaj to na pewno on !!! Mamy razem dziecko jesteśmy tyle czasu razem, a Ty co myślisz o nim?! Nie no nie dość, że myślisz to do tego masz jego ołtarzyk !!! Nie no zajebiście  - Patrzył na mnie wściekły - Kochasz mnie ?  - Zapytał w końcu a ja tylko spojrzałam na niego, sama nie wiem czy znałam odpowiedź na to pytanie - No tak głupio pytam po tym co widziałem to powinienem znać odpowiedź - Powiedział mijając mnie w przejściu. Poszedł do naszej sypialni, przez chwilę stałam  nieruchomo nie byłam wstanie nic zrobić
- Co Ty robisz ? - Zapytałam wchodząc do pokoju. Pakował swoje rzeczy
- Wyprowadzam się  - Odparł nawet na mnie nie patrząc, tylko dalej pakował swoje rzeczy wszystkie rzeczy
- Ale... - Chciałam coś powiedzieć w zasadzie sama nie wiem co. Przecież głupie przepraszam nie wystarczy i czy w ogóle mam za co przepraszać
- Nie kochasz mnie, nie kochałaś mnie przez ten cały czas, mamy razem dziecko, a Ty nawet nie umiesz ze mną o nim porozmawiać. Jutro przyjadę pożegnać się z córką i w niedzielę wylatuję do Chin - Powiedział stając przede mną - Miałem nie jechać, ale jak widać mnie to już nic nie trzyma. Żegnaj - Powiedział i minął mnie w drzwiach, nie zatrzymałam go nie pobiegłam za nim, chyba tak naprawdę nie chciałam za nim biec. Usłyszałam dźwięk zamykających się drzwi
Kolejny drink, kolejna  godzina w pubie, kolejna osoba zraniona. Nie no ja to chyba nie potrafię nic tylko ranić i nic więcej, tak to mój nowy super talent ranić najbliższe mi osoby.
- Coś Ty taka nieobecna - Z zamyślenia wyrwał mnie głos przyjaciółki
- Daj spokój - Mówiłam jeżdżąc palcem po szklance, cały czas myślałam o nim, od tych dwóch tygodni jeszcze częściej.
- Odezwał się ? - Zapytała popijając drinka
- Od czterech lat cisza, żadnego telefonu listu nic
- Nie mówię o nim... kochasz go ? Cholernie go kochasz - Powiedziała patrząc mi w oczy
-  od zawsze, Zawsze i na zawsze  -  Ponownie spuściłam wzrok
- To na co czekasz, powiedz mu to - Spojrzała na mnie chcąc dodać mi otuchy
- I co mu powiem, sorry ale te 4 lata temu Cię zostawiłam ale Cię kocham i ten no wróć do mnie.  Kurwa znasz go i dobrze wiesz jak zareaguje  - Powiedziałam kończąc trzeciego drinka, miałam ochotę się opić i zapomnieć o tym wszystkim zapomnieć chociaż  na chwilę nie tęsknić, nie czekać

Umówiłem się z Krzyśkiem na męski wieczór chciałem jakoś odreagować te wszystkie wydarzenia. Korzystaliśmy z tego, że Emilka gdzieś wyszła z koleżanką i mogliśmy swobodnie porozmawiać jak facet z facetem.
- Wiesz jak ja za nią tęsknie stary? -powiedziałem po wypiciu kolejnego kieliszka wódki.
- Chłopie ja cię doskonale rozumiem Emilka jak na zakupy wychodzi to już tęsknie, a co dopiero taka długa rozłąka - mówił już wstawiony Zapała.
- Boję się, że ona mnie już nie chce - polałem następną kolejkę.
- Co ty bredzisz napij się, a nie pierdziel mi tutaj takich głupot. Moim zdaniem ona świata poza tobą nie widzi - powiedział patrząc na mnie.
- Tak ? To dlaczego zerwała ze mną kontakty ?- cały czas tęskniłem do niej,brakowało mi jej, myślałem co robi, co się z nią dzieje te myśli były takie uciążliwe, że ledwo sobie z nimi dawałem radę.
- A wiesz jak to z babami one tylko chcą, żeby na nie uwagę zwrócić - zaczął się śmiać.
- Może i masz racje, a tym czasem twoje zdrowie - wznieśliśmy kolejny toast tego wieczoru.
Czas w doborowym towarzystwie i z licznymi atrakcjami przeleciał panom błyskawicznie. Było około 22:00 kiedy do domu wróciła Emilia z Gajką i drugą ciut starszą dziewczynką.
- Cholera jasna znowu - no byłam wściekła kiedy zobaczyłam wyrozwalane flaszki już w przedpokoju.
- Zapała ! - myślałam, że ich rozszarpie,a oni jak dwa głąby się śmiali ze wszystkiego.
- Kotuś ? Jak miło cię widzieć - podszedł do mnie Krzysiek już wtedy ledwo stał na nogach.
- No tego to ja nie jestem pewna. Was to tak na chwilę samych w domu zostawić - zaprowadziłam dzieciaki do pokoju, bo to co zrobili z salonem woła o pomstę do nieba.
- Kochanie to nie tak posłuchaj my tutaj o ważnych tematach rozmawialiśmy,a jak sama dobrze wiesz przy takich tematach dodatki są niezbędne - nawet nie zwracali uwagi, że ja tam jestem i dalej sobie polewali.
- Ja cię kiedyś ukatrupie za to - popatrzyłam na niego takim wzrokiem, że aż się odsunął.
- Piękna jesteś jak się denerwujesz - próbował mnie dalej bajerować, ale byłam taka wściekła,że wiedziała,że z każdym słowem znajduje się coraz bliżej przepaści.
- Możecie mi powiedzieć co tutaj się stało ? - zapytałam zbierając flaszki z podłogi.
- Pomagałem koledze w trudnej sytuacji, a jak sama wiesz trudna sytuacja wymaga dodatkowych środków - usiadając strącił kieliszek i cała jego zawartość wylała się na sofe.
- I dlatego zrobiliście z mieszkania gorzelnie ? - wyglądało to wszystko masakrycznie, a woń alkoholu wyczuwalna była już na klatce.
- Kochanie to dla dobra Mikołaja wszystko popatrz jaki on jest smutny - ta głupia gadka doprowadzała mnie do szału.
- Wy chyba zapomnieliście, że tutaj mieszkają dzieci i na to wszystko patrzą- mruknęłam.
- No akurat wtedy ich nie było - niemal szepnął Mikołaj.
- Ale teraz są dlatego jeżeli macie zamiar dalej chlać to wynocha, bo ja nie mam zamiaru na to patrzeć - z nerwów, aż zaciskałam zęby.
- Wyrzucasz własnego męża ? - oni nawet nie mieli siły ze mną dyskutować.
- Tak i niech mąż wie, że może wrócić trzeźwy i ogarnięty - dopiero po chwili do mnie dotarło, że zrobiłam błąd wyrzucając ich obu z mieszkania.
- Widziałeś jakie ja tam katorgi przechodzę ? - mówił Krzysiek męcząc się podczas schodzenia ze schodów.
- Krzychu stary chodź idziemy się napić jak prawdziwi nieszczęśliwi ludzie - poklepał go po ramieniu Mikołaj.
- Idziemy - powiedział radośnie i udali się do pobliskiego baru, by jak to ujęli załagodzić smutki.
***
Kiedy już trochę ogarnęłam ten rozpierdziel poszłam zrobić nam coś do jedzenia. Pomagała mi przy tym córka Karoliny, a przy okazji zeszłyśmy na temat Mikołaja co bardzo mnie zdziwiło.
- Ciociu ja znam tego pana - powiedziała niepewnie.
- No tak przecież to wujek Krzysiek - z początku myślałam, że o nim mowa.
- Nie tego ,tego łysego - wytłumaczyła dziewczynka.
- A skąd kochanie ? - przyznam szczerze, że tego się nie spodziewałam.
- U mamy widziałam jego zdjęcia - odparła.
- Bo mama i pan Mikołaj kiedyś razem pracowali i dlatego ma jego zdjęcia- zupełnie nie wiedziałam jak jej to wszystko wytłumaczyć, a musiałam to zrobić tak umiejętnie, żeby potem Karolina nie miała pretensji, że namieszałam jej w głowie.
- Widziałam jak płakała przy nich - widocznie posmutniała.
- Kolegowali się, a on musiał wyjechać i mamusia pewnie tęskniła - widziałam jak ona to przeżywa, ale dla jej dobra postanowiłam skłamać.
Położyłam dzieci spać, ale cały czas myślałam o Karolinie i o tym co mi powiedziała mała. Wszystko to było cholernie pogmatwane. Pozostawała mi jeszcze zagadka gdzie te dwie cholery polazły. Około 03:30 usłyszałam jak otwierają się drzwi do mieszkania potem coś huknęło i słychać było śmiech.
- Krzysiek ? - w przedpokoju leżał mój szanowny mąż spity jak PKS,a nad nim stał Mikołaj i się śmiał.
- Cicho, bo dzieciaki śpią...No tak mogłam się tego po was spodziewać - próbowałam go jakoś podnieść.
- Wstawaj ! Porozmawiamy jutro - postanowiłam odpuścić, bo w ich stanie i tak rozmowa nie ma sensu.Położyłam ich spać,a sama wróciłam do dzieci do sypialni cały czas w głowie krążyły mi myśli o Karolinie i tych zdjęciach, o których mówiła jej córka.
*
Z samego rana przyszła Karolina zupełnie nie wiedziałam jak to rozegrać, żeby nie dopuścić do ich spotkania.
- Cześć i jak tam moja gwiazda grzeczna była ? - weszła zadowolona do mieszkania.
- Oczywiście jak zwykle - uśmiechnęłam się, ale widziałam, że chce porozmawiać.
- Jest Krzysiek ? - zapytała niepewnie.
- Jest znaczy nie ma go duchem, ale ciałem jest obecny- odparłam
- Załatwiłaś go ?- zaśmiała się. - Pomóc Ci z ciałem ?
- Sam się załatwił dogadać się z nim dzisiaj graniczy z cudem - jakoś mi wcale nie było do śmiechu.
- No, ale chyba sam nie pił ? - tego pytania właśnie się obawiałam.
- No nie -zaczęłam się zastanawiać co jej powiedzieć. Wtedy z łazienki wyszedł Białach, który chyba mniej wypił, albo miał twardszą głowę od Krzyśka.
- Mikołaj ? - popatrzyła na niego jak na ducha.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że on tutaj jest ?!- popatrzyła na mnie, a na jej policzkach pojawiły się pojedyncze łzy, a po chwili wybiegła jak poparzona.
- No widzisz przez ciebie poszła sobie, bo krzyczysz na wszystkich -odparł zaskoczony jej zachowaniem.Nie wytrzymałam już i walnęłam go z liścia w twarz z chęcią zrobiła bym to samo z tym drugim.
- Nie gap się tak na mnie tylko idź za nią ! - wrzasnęłam, ale on chyba zupełnie nie wiedział co ze sobą zrobić.
*
- Karolina ! - Krzyknąłem za nią, ale ona się nie zatrzymała. Przyspieszyłem kroku jak tylko mogłem i w końcu udało mi się nią dogonić, złapałem ją za ramię i gwałtownie odwróciłem w moją stronę.
 - Porozmawiamy - Powiedziałem łagodnie, tak dawno jej nie widziałem tak bardzo pragnąłem ją znowu przytulić i poczuć w swoich ramionach. Dopiero po chwili dostrzegłem w jej oczach łzy  - Tęskniłem - Powiedziałem po chwili milczenia, ona nie odpowiedziała nic wyglądała jak by szukała odpowiednich słów
- Przepraszam - Powiedziała i uciekła ponownie. Patrzyłem jak odchodzi.
- I jak ? - Zapytała Emilka kiedy wróciłem do domu
- Jak jak... ni jak uciekła - Powiedziałem i usiadłem na kanapie - Wiesz jak się czułem jak powiedziała, że kogoś poznała, wiesz jak za nią tęskniłem, a teraz ona stanęła w Twoich drzwiach - Powiedziałem chowając twarz w dłoniach. Tego było zdecydowanie za dużo jak na tak mały okres czasu,  rozstanie  kac i teraz Karolina
- Cześć ciociu - Usłyszałem nagle dziewczęcy głos, podniosłem głowę koło Emilki stała mała dziewczynka na koło 3- 4 letnia blondynka widziałem ją już wczoraj, dopiero teraz zauważyłem, że jest bardzo podobna do Karoliny ale to przecież nie możliwe
- Cześć, ja jestem Klara - Podeszła do mnie - A Ty Mikołaj prawda ? Dla czego jesteś smutny ? - Usiadła obok mnie, mała miała gadane bo zaczęła nawiać jak katarynka
- Cześć, a skąd wiesz jak mam na imię ? - Zdziwiłem się, że mnie zna
- Kochanie chodź trzeba się ubrać
- Zaraz Ciocia, ja pogadam z wujkiem, a Ty zrób mi śniadanko - Powiedziała i zwróciła się w moją stronę
- Ciocia Emi mi powiedziała, bo ja jej powiedziałam, że widziałam kiedyś jak mamusia ogląda zdjęcia z Tobą i płakała i była bardzo smutna - Spojrzałem na Emilkę bo jej minie widziałem, że to właśnie chciała ukryć przede mną
- Twoja mamusia to Karolina ? - Zapytałem niedowierzająco
- Tak, ma bardzo dużo zdjęć waszych ukryła je w takiej dużeeej szafie i często ogląda. Jak tata pojechał od nas to bardzo często je oglądała i płakała i coś mówiła coś że tęskni i coś jeszcze, ale nie pamiętam -  Nawijała cały czas jak by ktoś ją nakręcił - Ciocia mówiła, ze mama jest smutna bo musiałeś wyjechać ale teraz jak wróciłeś to chyba już nie  będzie smutna - Powiedziała wdrapując się na moje kolana - A właśnie ciociu kiedy mamusia przyjedzie
- Nie wiem skarbie, wiesz po śniadanku do niej zadzwonię i wszystkiego się dowiemy - Widać było, że Emilce nie jest na rękę to co powiedziała Klara
- Chodź wujek pomożesz mi, a ciocia zrobi nam śniadanie - Powiedziała zeskakując mi z kolan, i biorąc za rękę. Klara zaprowadziła mnie do łazienki, za nim co kolwiek powiedziałem mała dała mi instrukcję jak jej pomóc bo ona jest jeszcze za niska, żeby sobie poradzić. Każda chwila spędzona z nią utwierdzała mnie w przekonaniu, że Klarka jest córką Karoliny była do niej podobna ten charakter, te niektóre teksty tak samo niezależna jak mamusia, i tak samo skradła mi serce od pierwszego wejrzenia
*
Siedziałem zdołowany jeszcze bardziej po tej rozmowie z Klarą w sumie już wcześniej mogłem się zorientować kiedy zadzwonił do mnie Krzysiek.
- Siema stary mam prośbę- no pewnie po co innego on by mógł dzwonić.
- No dawaj - powiedziałem niepewnie.
- Jaskowska mnie nie chce puścić, a Klarę miałem odebrać - odparł wprost.
- I pewnie chcesz, żebym to zrobił ? - już wiedziałem do czego ta rozmowa zmierza.
- Dokładnie - w jego głosie słyszałem zadowolenie.
- To chyba oszalałeś - mówiłem stanowczo.
- No może trochę, ale kolegi nie poratujesz ? - nie miałem ochoty nigdzie wychodzić, ale chyba nie będę miał wyboru.
- Nie wiem czy powinienem - chciałem za wszelką cenę się z tego wymigać.
- Dobra dzięki za pomoc. Muszę kończyć narazie- on to się prosi o wpierdziel, albo zjebke i to taką konkretną.
- Ale...- nawet nie zdążyłem nic powiedzieć kiedy się rozłączył.
Niechętnie, ale musiałem iść przecież dziecko nie jest niczego winne. Udałem się na adres, który smsem przysłał mi Zapała.
- Wujek ! - krzyknęła kiedy mnie zobaczyła.
- No cześć chodź idziemy do domu - mruknąłem obojętnie.
- Dobrze, że wujek Krzysiek się zgodził na układ - tak myślałem, że w tej sprawie jest drugie dno.
- Słucham ?-  postanowiłem pociągnąć temat.
- Nie nic -  widać było, że zorientowała się, że za dużo powiedziała.
- No powiedz co znowu genialny Krzysiek wymyślił - już ja się na nim zemszczę i to tak, że mu w pięty pójdzie.
- Nie mógł mnie odebrać, bo poszedł łapać muchy-  w pierwszej chwili myślałem, że się przesłyszałem.
- A to pieprzony muchołap. Już my sobie pogadamy- wkurzył mnie, że daje dziecku nadzieję i gra w jakaś pieprzona gre, która prowadzi niewiadomo dokąd.
- Nie cieszysz się, że mnie widzisz ? - posmutniała.
- Tak pewnie, ale jestem zaskoczony - zupełnie nie wiedziałem co jej powiedzieć.
- Wujek chodź na lody - w sumie ten czas spędzony z młodą był świetny. Mimo to byłem wściekły na Krzyśka, że mnie w to wszystko wpakował. Najbardziej bałem się jak na to wszystko zareaguje Karolina.
- Nóżki mnie już bolą - Powiedziała jak wracaliśmy i spojrzała na mnie robiąc słodkie oczka.
- Nie za wygodnie - Powiedziałem biorąc ją na ręce ona uśmiechnęła się i przytuliła, była chyba wyczerpana bo ledwo się przytuliła to zasnęła. Kiedy wracaliśmy widziałem te spojrzenia babć i ciche szepty jakim jestem cudownym ojcem chciałem nawet już coś w końcu się odezwać, ale nie zrobiłem tego sam nie wiem czemu
- Stary uratowałeś mi życie  - powiedział Krzysiek jak tylko przyszedłem z małą, nie powiedziałem nic tylko zaniosłem Klarę do pokoju Tośka, mała cały  czas spała uśmiechając się przed snem
- Uratowałem?! Super przed czym przed muchą gigantem ? - Spojrzałem na niego zły
- O czym ty mówisz ?
- O czym ? Klara się wygadała, stary co Ty odwalasz ?! - Miałem ochotę go zabić za ten jego głupi pomysł
- O co Ci chodzi ? - Spojrzał na mnie zdziwiony - Chciałem Ci tylko pomóc a Ty ?!
- Super dzięki doceniam to, ale nie rób tego  kosztem dziecka !
- Co Ty bredzisz ?!
- Nie widzisz Karolina nie chce ze mną gadać, nie chce ze mną nawet 5 min spędzić. A Ty ulegasz 4 latce, żebym to ja mógł ją odebrać robisz jej jakieś nadzieje
- Jakie nadzieje ?! Stary po prostu ją odebrałeś nic wielkiego
 - Po prostu odebrałem, a pamiętasz jak było z Emilką i Toskiem ? Pamiętasz jak Tosiek kombinował żeby was zeswatać ? Tylko taka maleńka różnica wy nie byliście razem. A my z Karoliną tak i nam nie wyszło, a ja nie zamierzam robić małej jakieś nadziej, że coś z tego będzie i potem widzieć jak płaczę.  Tylko dla tego, że kocham Karolinę od momentu jak pojawiła się na komendzie, a Klara skradła mi serce jak ją pierwszy raz u was widziałem. Bo jak byś nie wiedział do tanga trzeba dwojga, a w tym układzie no kogoś brakuje mmm nie wiem może Karoliny ? Bo jak byś nie zauważył to ona mnie unika
- No najwyraźniej ma powody, a ty wcale nie polepszasz tego wszystkiego. Nie wiem czy wiesz, ale istnieje coś takiego jak rozmowa - Krzysiek krzyczał na mnie.
- Jak ona tego nie chce to jak ja mam ją zmusić - ja też wcale nie schodziłem z tonu.
*
Stałam za tymi drzwiami i słuchałam tego z ogromnym zaskoczeniem. Już sama nie wiem może faktycznie powinnnam z nim o tym wszystkim porozmawiać, ale czy to aby napewno dobry pomysł... Moje ciche śledztwo przerwała Emilka, która właśnie wróciła do domu.
- Karolina ? Co ty tutaj robisz ?- widać było, że jest zaskoczona.
- Stoje, właściwe to już muszę iść - cały czas nie mogłam dojść do siebie po tym co usłyszałam.
- Poczekaj przecież widzę. Co się dzieje ?- no tak myślałam, że ona nie odpuści.
- Ja... Już nie wiem co mam robić. Słyszałam jak on o tym wszystkim mówi, ale ja się tego wszystkiego boję cholernie boję - po moim policzku spłynęły łzy, nie mogłam nad tym zapanować.
- Tego tak nie możesz zostawić przecież cię to wykończy - może i miała rację, ale ja czułam, że nie dam rady...
- Ja naprawdę nie jestem na to gotowa - odparłam próbując się jakoś ogarnąć trochę wstyd mi było, że się tak rozkleiłam.
- To kiedy do cholery będziesz ? Jak on sobie inną znajdzie ? Jak będzie za późno ? - dopiero wtedy zaczęło do mnie docierać, że ma rację.
- Emilka to nie jest takie proste - mruknęłam.
- Uwierz, że jest on siedzi u nas w mieszkaniu idź tam i porozmawiaj z nim - cały czas zastanawiałam się co zrobić czy iść i porozmawiać z nim czy zostawić wszystko po staremu i dalej cierpieć, że go nie ma przy mnie.
Długo jeszcze zastanawiałam się co zrobić, ale po upływie kilkunastu minut stałam przed drzwiami mieszkania Zapałów emocjonalnie przygotowana do rozmowy z Mikołajem. Wiedziałam, że jest sam i, że będziemy mogli na spokojnie pogadać jednak cały czas towarzyszyły mi wątpliwości.
- Karolina ? Emilki i Krzyśka nie ma w domu - odparł obojetnie.
- Wiem...ja przyszłam do ciebie - najwidoczniej zaskoczyłam go.
- Naprawde ? Chcesz pochwalić się swoim nowym kochasiem czy może znowu potraktować mnie jak zbędny przedmiot ? - raniły mnie te słowa czułam jakby ktoś wbijał mi nóż w serce.
- Przyszłam porozmawiać, ale najwyraźniej ktoś tu ma mnie daleko w dupie - powiedziałam z wyrzutem.
- A ty mnie nie miałaś jak mnie zdradzałaś z tym gnojem ? - jak on mógł w ogóle coś takiego mówić po tym wszystkim.
- Widzę, że to wszystko bezsensu - traciłam już wiarę nawet na zwykłą, krótką rozmowę.
- Po co ja w ogóle zgodziłam się wejść w tą paranoję -  pokręciłam przecząco głową.
- A więc ty mi łaskę robisz, że raczysz ze mną zamienić pare słów - popatrzył na mnie jak na wariatkę.
- Chociaż polubiłem Klarcie to chyba trzeba dziecko izolować ode mnie. Chociaż będzie ciężko jak dajesz ją pod opiekę wspólnych znajomych - i uderzył w czuły punkt...
- Chciałam, żeby mała miała takiego ojca jak ty- znowu się popłakałam każda łza to wyraz mojego cierpienia i tęsknoty za nami.
- Pamiętasz jak razem planowaliśmy całą przyszłość. Zawsze chciałem mieć z tobą taką małą Klarcie - widziałam, że w jego oczach też pojawiły się pojedyncze kropelki łez.
- Tyle wspólnych lat, tyle wspólnych wspomnień wzlotów i upadków, a my po tym wszystkim nie potrafimy nawet porozmawiać - usiadłam obok niego i obserwowałam każdy jego ruch w końcu mogłam poczuć jego zapach za którym tak bardzo tęskniłam przez te wszystkie dni.
- Masz rację za dużo nas łączy, nie było dnia, żebym za tobą nie tęsknił, myślał co robisz, jak ci mija dzień czy jesteś szczęśliwa. To stawało się nie do zniesienia - złapał mnie za rękę jak wtedy kiedy byliśmy razem, patrzyliśmy sobie w oczy jak podczas pierwszej randki czułam, że wszystko schodzi na dobry tor.
- Bałam się tego momentu... Zupełnie nie wiem co będzie dalej, ale nigdy nie potrafiłam o Tobie przestać myśleć, a teraz...teraz boli mnie to, że jesteśmy tak blisko, a tak daleko - wpadłam w jego objęcia nie mogłam już udawać, że jest dla mnie obojętny. Kiedy tylko oderwałam się od niego spojrzałam w jego oczy, dostrzegłam w nich to samo co wtedy kiedy byliśmy razem, tą samą miłość, tą samą iskierkę. Nawet nie wiem kiedy nasze usta się połączyły tęskniłam, za smakiem jego ust, za jego zapachem po prostu za nim, czułam się przy nim jak w domu, bezpieczna i kochana. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne od 5 lat tęskniłam za jego dotykiem,  oboje byliśmy spragnieni siebie jak turyści spacerujący po pustyni w poszukiwaniu wody. Mikołaj szybkim ruchem pozbył sie mojej bluzki, nawet nie wiem kiedy znalazłam się na jego kolanach, a zaraz potem reszta naszych ubrań lądowała na ziemi, a my nie zwracaliśmy uwagi na otaczający nas świat liczyliśmy sie tylko my i to że w końcu jesteśmy razem
*
Wreszcie wróciłem do domu kiedy wszedłem do salonu zaskoczyły mnie wyrozwalane ubrania i bałagan jakby przeszło tornado. Po cichu i powoli poszedłem do sypialni, z której słyszałem jęki dynamicznym ruchem otworzyłem drzwi to co tam zastałem całkowicie przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
- Yyy to nie tak - Mikołaj i Karolina oderwali się od siebie jak poparzeni.
- Dobra nie musicie mi się tłumaczyć korzystajcie łóżko kupione specjalnie na takie okazje - trochę krępująca sytuacja,  ale najwyraźniej Krzyśkowi to wcale nie przeszkadzało, żeby podrażnić się z Mikołajem.
- Możesz nas zostawić samych ?-  mruknąłem wkurzony.
- A tylko uważajcie na sprężyny po lewej stronie, bo coś mnie w tyłek zaczynają uwierać i strasznie skrzypią - odparł śmiertelne poważny.
- Spokojnie nie musisz się martwić o sprężyny, a teraz chcielibyśmy się ogarnąć - wtrąciła Karolina, bo wzrok Białacha w tej chwili był delikatnie mówiąc zabójczy.
- Dobra zostawię was, ale proszę uważajcie na te sprężyny, bo to nie są tanie rzeczy - zaczął się śmiać, a gdy rzuciłem w niego poduszką dopiero poszedł.
- On jest niemożliwy - pokiwałem przecząco głową.
- Duże dziecko - odparłem całując ją w szyję, ale musieliśmy poczekać z chwilami rozkoszy do później, bo nigdy nie wiadomo co strzeli do głowy Zapale.
*
Mikołaj wszedł do domu z Klarą na rękach, wyglądali razem tak cudowni, chciałam żeby tak już było zawsze. Mała spała jak zabita nie wiem gdzie Mikołaj ją tak przeczołgał, ale wyglądało na to, że będzie spać do rana
- Zostań - Powiedziałam kiedy Mikołaj kierował się w stronę wyjścia - Tęskniłam - Zrobiłam krok w jego stronę - Tak cholernie tęskniłam  - Powiedziałam i sama nie wiem kiedy znalazłam się w jego ramionach.
- Mogę Cię o coś zapytać ? - Zapytał kiedy leżeliśmy wtuleni w siebie
- Tak - Spojrzałam na niego, chyba spodziewałam się tego pytania, prędzej czy później musiał je zadać
- Kim on był ?
- Kamil ? On był, właściwie poznałam go kiedyś jak Ola wyciągnęła mnie z Julką na jakąś imprezę nie wiem jak ale upiłam się strasznie szybko. Potem pojawił się on, miły rozmowny i wylądowaliśmy w łóżku - Nie potrafiłam patrzeć mu w oczy kiedy o tym mówiłam - Pamiętałam mało, a właściwie nie wiele, żałowałam tego wtedy i każdego dnia kiedy się budziłam obok niego, sama nie wiem czemu w to brnęłam dalej byłam jak by zakleszczona w jego otoczeniu, towarzystwie a potem okazało się, że Klarka jest w drodze i nie było już odwrotu, ale nie Kochałam go chyba tak naprawdę nigdy - dopiero teraz spojrzałam na niego, on nie powiedział nic tylko ucałował mnie w czubek głowy
- A jaki był? Jaki był dla was ?
- Na początku było pięknie, ale za każdym razem kiedy widział, że o Tobie myślę, że za Tobą tęsknie dostawał furii krzyczał odgrażał się, a potem zasłaniał dzieckiem, że dla niej musimy być razem. - Czułam się dużo lżej mówiąc mu o tym - W końcu któregoś dnia zrozumiał, że nie potrafię o Tobie zapomnieć i wyjechał do Chin - Kiedy skończyłam całą historię on przytulił mnie jeszcze mocniej
- Kocham Cię - Szepnął całując moje usta
*
Dookoła było sporo ludzi, siedzieli w ławkach tuż obok mnie siedziała Emila i Krzysiek, trzymała mnie za rękę i starała jakoś wspierać, modliłam się w duchu żeby to już się skończyło i wszystko wróciło do normy. On siedział po mojej prawej stronie w obecności policji, widziałam jak na mnie patrzy, tak bardzo chciała bym żeby mnie przytulił, żeby było obok mnie. Po długim oczekiwaniu do sali wszedł sędzia, mówiła coś dokładnie nie wiem co nie słyszałam co takiego, aż do słów "Skazuje Mikołaja Białacha na 8 lat pozbawienia wolności, za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym" Mój świat się zawalił, spojrzałam na niego jego spojrzenie mówiło samo za siebie jego świat również legł, wszystko się rozsypało, nie wierzyłam w to że to jego wina był za dobrym kierowcą, rozpłakałam się jak małe dziecko, Emilka starała się mnie pocieszyć ale sama nie wiedziała jak. Nagle jak by wszystko ucichło, nie słyszałam nic poza swoim krzykiem, błaganiem żeby zmieniła decyzja, moje serce pękało. Z pomocą Emilki i Krzyśka wyszłam z sali, po chwili wyprowadzili i jego wyrwałam się im i podbiegłam do niego, zapłakana wtuliłam się mocno w jego ramiona a on mnie mocno przytulił, jednak policjanci szybko odciągnęli mnie od niego "Kocham Cię maleńka" szepnął i pocałował zanim go odciągnęli, łzy spływały mi po policzku nie widziałam już prawie nic na oczy. Nagle on zniknął wraz z kończącym się korytarzem.
Obudziłam się zlana potem, sen znowu ten sam taki realistyczny.
- Maleńka co jest  ? - Zapytał Mikołaj przytulając mnie od tyłu, oparłam głowę o jego klatkę piersiowa
- Miałam sen, znowu ten sam - Spojrzałam na niego - Śniła mi się ta rozprawa to wszystko
- Już jestem przy Tobie - Powiedział przytulając mnie mocno - Jestem i będę - Powiedział całując mnie w czoło
Uspokoił mnie zawsze w jego ramionach czułam się bezpiecznie i szczęśliwie takiej ochrony chyba nikt mi nie da nawet najlepsza firma. Czas z nim biegł jak szalony i nadszedł nasz dzień mieliśmy powiedzieć sobie sakramentalne"tak" wiedziałam, że to będzie zwięczenie tego wszystkiego i rekompensata za te wszystkie cierpienia i tęsknoty. Nie było szczęśliwszych ludzi od nas w końcu mogę powiedzieć, że jestem panią Białach, a obok siebie mam osobę bez której nie mogę żyć. Warto było czekać tyle czasu...

9 komentarzy:

  1. Noo chyba pomysł inny niż ten w Opku ale ok dobra . Super opko

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy wygramy czy przegramy Szwagierce bloga opuścić nie damy !
    Rozpoczynamy walke na śmierć i życie komentujemy i zapobiegamy takim akcjom.
    Do dzieła !

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma mowy,ja się nie zgadzam z żadnym pożegnaniem! Jak najbardziej przyłączam się do "walki "💪
    Komentować, komentować !! Chyba to nie jest trudne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Walczymy też na naszym oficjalnym koncie na Instagramie!

      Usuń
    2. Mrówki Szwagierek

      Usuń
  4. marynka_marta3 maja 2018 19:28

    Ej no! Nie możesz przestać pisać! Miniaturka genialna! Także czekam na kolejne opko! ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Super 👌! Nie możesz przestać pisać nie zgadzam się!! Czekam na next!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Super opowiadanie! Pisz dalej!?

    OdpowiedzUsuń