Witam,
Zapraszam was na kolejne opowiadanko, wiem że niektórzy z was już popadają w depresję z racji rozstania się Rachwałacha, no ale cóż taka jest kolej rzeczy jest pięknie i za chwilę coś jebudu, no cóż miejmy nadzieję, że moje opko chociaż trochę was podniesie na duchu.
Zapraszam do czytania :*
- Nadszedł czas zapłaty - Powiedział patrząc przed siebie, mrok już dawno spowił miasto. Chłodny, delikatny wiatr delikatnie powiewał, nadając powietrzu delikatnie ostre powietrze - Twoje dni są policzone - Mówił uśmiechając się sam do siebie. Minęło go starsze małżeństwo, ukłonił się lekko nie dając po sobie poznać, że coś jest nie tak.
Zapraszam was na kolejne opowiadanko, wiem że niektórzy z was już popadają w depresję z racji rozstania się Rachwałacha, no ale cóż taka jest kolej rzeczy jest pięknie i za chwilę coś jebudu, no cóż miejmy nadzieję, że moje opko chociaż trochę was podniesie na duchu.
Zapraszam do czytania :*
- Nadszedł czas zapłaty - Powiedział patrząc przed siebie, mrok już dawno spowił miasto. Chłodny, delikatny wiatr delikatnie powiewał, nadając powietrzu delikatnie ostre powietrze - Twoje dni są policzone - Mówił uśmiechając się sam do siebie. Minęło go starsze małżeństwo, ukłonił się lekko nie dając po sobie poznać, że coś jest nie tak.
- Gotowy ? - Zapytała postać, która podeszła właśnie do niego, na głowie miała kaptur jej towarzysz tak samo.
- Nigdy nie byłem bardziej, a wy ? - Zapytał patrząc w ich stronę
- Zasługuje na to jak nikt inny - Zaśmiała się jedna z zakapturzonych postaci, na jej twarzy malował się uśmiech, uśmiech zwycięstwa wygranej
- W końcu zapłaci za to wszystko - Odezwała się postać stojąca tuż obok
- Zastanawia mnie jedna rzecz - Powiedział zadumany
- Jaka ? - To pytanie padło niemal równocześnie z ust obu
- W sumie to nie ważne, chodźcie czas goni - Powiedział kierując się w ciemną uliczkę.
*
Dni mijały i mijały tydzień minął jak z bicza strzelił, komenda stała odnowiona Mikołaj wracał do pracy, od wczoraj mój prześladowca zniknął wydawało się, że wszystko wraca do normy jedyne co sprawiało, że zdarzało mi się zamyślać na chwilę to zbliżająca się rocznica. Szczerze przyznam nie lubiłam tego dnia, nie lubiłam go dla tego że przypomniał mi o tym wszystkim co się wtedy wydarzył. Te wspomnienia były tak cholernie bolesne, że nie wiem jakim cudem byłam jeszcze wstanie normalnie funkcjonować. Przejrzałam się w lusterku po raz ostatni zanim wyszłam z domu, mimo makijażu było widać moje lekko podkrążone oczy czułam że Mikołaj zacznie wypytywać co się dzieję, ale no cóż ostatni wolny dzień obiecałam mu, że spędzimy go razem.
*
Po dwu tygodniowym przymusowym wolnym w końcu wracam do pracy, przyznam szczerze, że moja ostatnia wizyta na komendzie nie skończyła się zbyt dobrze, mam nadzieję że teraz będzie zdecydowanie lepiej i już nie wyleci w powietrze. Swoją drogę trochę to dziwne, że do tej pory nic nie ustalono w końcu to komisariat policji a nie jakiś budynek na zadupiu. Za punkt honoru postawiłem sobie, że znajdę tą osobę, te osoby nie ważne kim jest, gdzie jest ja go znajdę i nic go nie uchroni.
- Dzień dobry - Powiedziała komendantka jak tylko weszła na salę odpraw - Cieszę się, że w końcu możemy zacząć pracę u nas na komendzie. Po remoncie nie zmieniło się dużo - Uśmiechnęła się do nas
- Może jeszcze trochę śmierdzi farbą ale da się przeżyć - Powiedział Jacek
- Tak, dokładnie. Cieszymy się Mikołaj, że już do nas wróciłeś, jak się czujesz ? - Zapytała patrząc w moją stronę
- Dziękuję, dużo lepiej - Uśmiechnąłem się
- A gdzie jest Karolina ?
- Dzwoniła do mnie i sąsiad z góry ją zalał, opanuje sytuację i przyjedzie - Wymyśliłem na poczekaniu, ona nie powiedziała nic tylko westkneła
- No dobrze, jak już przyjedzie do pojedziecie na patrol, a tymczasem razem z Krzyśkiem pojedziecie w jedno miejsce Jacek da wam adres
- Oczywiście Pani Komendant
- Wszystko zostaje bez zmian, rewiry te same. Więc zapraszam do pacy, póki Panie nie przyjdą to Panowie jeździcie razem. Ola zgłasza mi problemy z samochodem, nie długo powinna być.
Po skończonej odprawie poszedłem z Krzyśkiem do Jacka, okazało się że mamy zgarnąć jednego Dilera, który jest pod obserwacją. Robota szybka i łatwa, w sumie tak mogło się wydawać, bo na miejscu wywiązała się mała strzelanina, ale po 2 godzinach wracaliśmy już na komendę. Od rana nie mogłem dodzwonić się do Karoliny próbowałem i próbowałem, miałem nadzieję, że zapała wczoraj nie wyglądała za dobrze mówiła, że to zmęczenie nic poza tym, ale ja martwiłem się o nią.
- Cholera nie odbiera - Powiedziałem jak już wracaliśmy na komendę już chyba po raz setny dzisiejszego dnia próbowałem się z nią połączyć
- Może zaspała, a może już jest na komendzie - Krzysiek starał się mnie uspokoić
- Zadzwonisz do Jacusia - Krzychu nie powiedział nic tylko zadzwonił do Jacka, okazało się że Karoliny nie było na komendzie. Jaskowska już powoli się wkurzała jej nie obecnością, a ja martwiłem się coraz bardziej. Nie musiałem nic mówić, a on sam zgłosił Jackowi, że podjedziemy do niej do mieszkania. Oczywiście Nowak nie był zachwycony,ale w końcu uległ
- Stary kiedy Ty jej powiesz ? - Zapytał jak tylko się rozłączył
- Co ? I komu ? - Zapytałem zdziwiony
- No już nie udawaj głupiego, że nie wiesz
- No, nie wiem więc mógłbyś mnie oświecić - Spojrzałem na niego
- No nie wiem, może Karolinie i może to hmmm że coś do niej czujesz
- Co ? Oszalałeś ?
- Stary, ja nie jestem ślepy widzę jak na nią patrzysz jak się martwisz
- Daj spokój - Powiedziałem parkując - Poczekaj tu zaraz wracam.
Poszedłem do mieszkania Karoliny pukałem, ale nikt nie otwierał. Po 10 minutach dobijania się zrezygnowany, zeszłem na dół. W radiowozie nie było Krzyśka, zacząłem się rozglądać, nagle dostrzegłem go na parkingu pod blokiem stał koło auta Karoliny, razem z jakaś blondynką. Od razu odetkałem z ulgą. Cieszyłem się, że jest cała i zdrowa.
*
Dni mijały i mijały tydzień minął jak z bicza strzelił, komenda stała odnowiona Mikołaj wracał do pracy, od wczoraj mój prześladowca zniknął wydawało się, że wszystko wraca do normy jedyne co sprawiało, że zdarzało mi się zamyślać na chwilę to zbliżająca się rocznica. Szczerze przyznam nie lubiłam tego dnia, nie lubiłam go dla tego że przypomniał mi o tym wszystkim co się wtedy wydarzył. Te wspomnienia były tak cholernie bolesne, że nie wiem jakim cudem byłam jeszcze wstanie normalnie funkcjonować. Przejrzałam się w lusterku po raz ostatni zanim wyszłam z domu, mimo makijażu było widać moje lekko podkrążone oczy czułam że Mikołaj zacznie wypytywać co się dzieję, ale no cóż ostatni wolny dzień obiecałam mu, że spędzimy go razem.
*
Po dwu tygodniowym przymusowym wolnym w końcu wracam do pracy, przyznam szczerze, że moja ostatnia wizyta na komendzie nie skończyła się zbyt dobrze, mam nadzieję że teraz będzie zdecydowanie lepiej i już nie wyleci w powietrze. Swoją drogę trochę to dziwne, że do tej pory nic nie ustalono w końcu to komisariat policji a nie jakiś budynek na zadupiu. Za punkt honoru postawiłem sobie, że znajdę tą osobę, te osoby nie ważne kim jest, gdzie jest ja go znajdę i nic go nie uchroni.
- Dzień dobry - Powiedziała komendantka jak tylko weszła na salę odpraw - Cieszę się, że w końcu możemy zacząć pracę u nas na komendzie. Po remoncie nie zmieniło się dużo - Uśmiechnęła się do nas
- Może jeszcze trochę śmierdzi farbą ale da się przeżyć - Powiedział Jacek
- Tak, dokładnie. Cieszymy się Mikołaj, że już do nas wróciłeś, jak się czujesz ? - Zapytała patrząc w moją stronę
- Dziękuję, dużo lepiej - Uśmiechnąłem się
- A gdzie jest Karolina ?
- Dzwoniła do mnie i sąsiad z góry ją zalał, opanuje sytuację i przyjedzie - Wymyśliłem na poczekaniu, ona nie powiedziała nic tylko westkneła
- No dobrze, jak już przyjedzie do pojedziecie na patrol, a tymczasem razem z Krzyśkiem pojedziecie w jedno miejsce Jacek da wam adres
- Oczywiście Pani Komendant
- Wszystko zostaje bez zmian, rewiry te same. Więc zapraszam do pacy, póki Panie nie przyjdą to Panowie jeździcie razem. Ola zgłasza mi problemy z samochodem, nie długo powinna być.
Po skończonej odprawie poszedłem z Krzyśkiem do Jacka, okazało się że mamy zgarnąć jednego Dilera, który jest pod obserwacją. Robota szybka i łatwa, w sumie tak mogło się wydawać, bo na miejscu wywiązała się mała strzelanina, ale po 2 godzinach wracaliśmy już na komendę. Od rana nie mogłem dodzwonić się do Karoliny próbowałem i próbowałem, miałem nadzieję, że zapała wczoraj nie wyglądała za dobrze mówiła, że to zmęczenie nic poza tym, ale ja martwiłem się o nią.
- Cholera nie odbiera - Powiedziałem jak już wracaliśmy na komendę już chyba po raz setny dzisiejszego dnia próbowałem się z nią połączyć
- Może zaspała, a może już jest na komendzie - Krzysiek starał się mnie uspokoić
- Zadzwonisz do Jacusia - Krzychu nie powiedział nic tylko zadzwonił do Jacka, okazało się że Karoliny nie było na komendzie. Jaskowska już powoli się wkurzała jej nie obecnością, a ja martwiłem się coraz bardziej. Nie musiałem nic mówić, a on sam zgłosił Jackowi, że podjedziemy do niej do mieszkania. Oczywiście Nowak nie był zachwycony,ale w końcu uległ
- Stary kiedy Ty jej powiesz ? - Zapytał jak tylko się rozłączył
- Co ? I komu ? - Zapytałem zdziwiony
- No już nie udawaj głupiego, że nie wiesz
- No, nie wiem więc mógłbyś mnie oświecić - Spojrzałem na niego
- No nie wiem, może Karolinie i może to hmmm że coś do niej czujesz
- Co ? Oszalałeś ?
- Stary, ja nie jestem ślepy widzę jak na nią patrzysz jak się martwisz
- Daj spokój - Powiedziałem parkując - Poczekaj tu zaraz wracam.
Poszedłem do mieszkania Karoliny pukałem, ale nikt nie otwierał. Po 10 minutach dobijania się zrezygnowany, zeszłem na dół. W radiowozie nie było Krzyśka, zacząłem się rozglądać, nagle dostrzegłem go na parkingu pod blokiem stał koło auta Karoliny, razem z jakaś blondynką. Od razu odetkałem z ulgą. Cieszyłem się, że jest cała i zdrowa.
Genialne! Czekam z niecierpliwością na kolejne! Poproszę tylko dłuższe ��❤
OdpowiedzUsuńMyślę, że koło pt - soboty można się spodziewać
Usuń