Muzyka

Zapraszamy !!

Razem z Emilką zapraszamy na https://pipopowidaaniapelnewrazen.blogspot.com/

poniedziałek, 30 kwietnia 2018

VI.IX Nie zostawiaj mnie...

Namaste ! 🙏
 Witam was wszystkich w ten wyjątkowy dzień ! 1 dzień majówki  <3 Jakie plany macie na ten czas ?😃Ja póki co remontu cd ale no cóż przeżyje jakoś. :) Dziękuje mojej cudownej szwagierce za pomoc w tym wyjątkowym dziele  <3:*
Coś ostatnio mało się udzielacie 😰 dla tego też mam taki mały pomysł, kolejne opko pojawi sie u mnie za min hmmm 10 komentarzy, oczywiście każdy od kogoś innego. No to co nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć wam miłego czytania 😚

 Ta zawartość koperty kompletnie namieszała mi w głowie nie wiedziałam już co mam myśleć o tym wszystkim, to było tak cholernie dziwne i trudne. Wzięłam szybką kąpiel i niemal natychmiast położyłam się spać. Znowu to sam, ten sam koszmar to wszystko wraca co noc, co noc od dnia kiedy zaczęły się te SMS, to wszystko. Obudził mnie huk, jak by coś spadło, natychmiast zerwałam się z łóżka i zapaliłam światło, od razu zaczęłam rozglądać się po mieszkaniu na pierwszy rzut oka nie widziałam nic niepokojącego, chociaż w pierwszym odruchu miałam ochotę zadzwonić po Mikołaja. Miałam już kłaść sie spać kiedy po mojej nodze przebiegł coś, w pierwszej chwili, aż podskoczyłam dopiero po chwili zorientowałam się kto jest sprawcą tego całego zamieszania był szczur, szczur domowy biedak pewnie komuś uciekł, albo hmmm może to sprawka tej samej osoby, jedna i ta sama osoba macza w tym palce. Spojrzałam na zegarek było po 3 nad ranem,no cóż wychodzi na to że dziś już nie pośpię, akcja złap szczura pora rozpocząć.
Po całonocnej gonitwie za szczurem, zmęczona niewyspana spieszyłam się na komendę, wręcz pewnym było to że się spóźnię liczyłam na to, że Jaskowska mnie nie przyłapie i nie zobaczy, że się spóźniam,co jak co ale nie lubiła jak ktoś się spóźnia.
- Cześć sory za spóźnienie - Powiedziałam jak tylko weszłam - Sory, ale
- O już jesteś - Nagle do pokoju weszła Jaskowska - I jak tam samochód  odpalił ? - Spojrzałam na Mikołaja on tylko się uśmiechnął
- Tak Mikołaj udzielił mi kilku rad i poszło
- To przebieraj się szybko i jedzcie na patrol
- Tak jest, to ja lecę - Powiedziałam i pobiegłam się przebrać. Mikołaj po raz kolejny krył mi tyłek przed komendantką.
Dzisiejszy patrol minął nam w miarę szybko, najpierw rodzina awantura, potem jakieś pobicie i znowu awantura tym razem chłopak awanturował się, że mama nie chce mu oddać playky bo ma karę, no cóż widać ludzie mają różne problemy.
- Ta dzisiejsza młodzież to ma problemy -  Powiedziałam kiedy, już zbieraliśmy się do wyjścia
- W jego wieku to największą karą był zakaz wyjścia na dwór - Skwitował Mikołaj
- Dokładnie, no ale cóż inne pokolenie my już nie te lata - Zaśmiałam się
- No to jeszcze sobie nie pójdziemy do domu - Powiedział Mikołaj czytając SMS
- Co znowu
- Julek chce, żebyśmy przyszli na dół do piwnicy mówi, że to bardzo pilne sprawa życia i śmierci, ehh - Przewrócił oczami
- Co on znowu wymyślił - Teraz i ja przewróciłam oczami. - Dobra chodź bo nie chce tu spędzić całej nocy - Powiedziałam i wyszliśmy z pokoju - Jak to nic ważnego to przysięgam, że mu nogi z dupy powyrywam
- Pomogę i to z wielką przyjemnością - Razem z Mikołajem zeszliśmy na dół to co tam zobaczyliśmy przeszło nasze wszelkie oczekiwania, poczułam się jak w ukrytej kamerze. Julek stał tuż obok Jaskowskiej, a ona siedziała przywiązana do jakiej bomby, chciałam podejść ale Mikołaj zagrodził mi przejście ręką
- Stój - Powiedział Mikołaj - Co tu ? O co tu chodzi?
- Mikołaj ja nie wiem - Zaczął spanikowany Julek - Pani komendant poprosiła mnie o pomoc przenies te o to pudła - Mówił spanikowany i przejęty
- Julek do brzegu - Powiedział zdenerwowany Mikołaj cały czas trzymając mnie z daleka, nie byłam wstanie się odezwać
- No i przyszliśmy i był jakiś facet najpierw uderzył mnie a potem nie wie co było obudziłem się to Pani komendant juz tu siedziała związana, a on kazał mi połkąć kluczyk
- Nie zrobiłeś tego ?  - Odezwałam się po raz pierwszy spanikowana, on nie odezwał się nic tylko popatrzył na nas
- Boże ! Julek naprawdę jesteś tak głupi ! - Mikołaj nie mógł już opanować emocji. Serce biło mi jak oszalałe, do tego wszystkiego nie pasował tam uniwersalny kluczyk  - Biegni powiedzieć Jackowi, niech ewakuuje komendę i wydzwoni kryminalnych i saperów - Powiedział patrząc mi w oczy, bałam się jak cholera  - Leć - Powiedział, ja tylko na niego spojrzałam i nie mówiąc nic tylko pobiegłam. Jacek miał zając się ewakuacją i wydzwonieniem wsparcia. A ja biegałam jak  głupia po komendzie szukałam czegoś co pomoże z tymi kajdankami, biegałam i biegałam i nic, nie było nic co by się nadało.
- Nie ma, nie znalazłam nic. Mikołaj nic nie ma - Powiedziałam spanikowana, miałam ochotę się rozpłakać
- Spokojnie coś wymyślimy - Powiedział, starając się mnie uspokoić, spojrzał mi w oczy - Damy radę zobaczysz -  Razem z Mikołajem próbowaliśmy coś wymyśleć, ale nie wiedzieliśmy co wszystko było tak cholernie trudne. Nawet nie wiem kiedy w piwnicy znaleźli się Kuba i Paulina
- Gdzie saperzy ?   - Zapytałam jak tylko weszli
- Jakieś trzy inne zgłoszenia o alarmie bombowym
- - I co teraz ?? Mikołaj co teraz ?
- Zabierzcie ją - Powiedział kierując te słowa w stronę Pauliny i Kuby - Na co czekacie ? No już zabierzcie ją z tąd !
- Mikołaj, a ja co ??!!! Mam tu zostać - Oburzył się Julek
 Nie kurwa leć w kosmos i zobacz czy cię tam nie ma, a jak cię nie ma to się zapytaj siebie gdzie jesteś - Powiedział wkurwiony na Julka - Na co czekacie no ju
ż zabierzcie ją stad !!! - Krzyczał w stronę Pauliny i Kuby. Poczułam jak Kuba łapię mnie za rękę i próbuje wyprowadzić, zaczęłam się szarpać, Jaskowska kazała wyjść mi jemu i Julkowi, ale on protestował.
- Nie!!! Zostaję !!! - Krzyczałam jak głupia nie chciałam go zostawiać - Mikołaj !!! - Szarpałam się z nimi nie chciałam iść z nimi, nie chciałam zostawiać Mikołaja w tym miejscu, w takich okolicznościach, bałam się o niego cholernie się bałam. Paulina z Kubą na siłę wyprowadzili mnie  stamtąd, szarpałam się jak tylko mogłam ale to nic nie dawało, już po chwili znalazłam się przed komendą.
- Zróbcie coś on nie może tam zostać - Krzyczałam kiedy tylko znaleźliśmy się przed komendą, bałam się o Jaskowską Julka,ale najbardziej o Mikołaja
- Karolina ma rację Julek nie moze tam zostać to najlepszy policjant - Wtrącił Adam
- Julek ?! Jaki Julek ! Mikołaj no Paulina zrób coś do choler ! - Krzyczałam jak głupia, czułam na sobie spojrzenia całej komendy, chyba uważali mnie za wariatkę. Emilka podeszła do mnie i stanęła po mojej prawej stronie, po lewej stała Paulina dziewczyny trzymały mnie, żebym nie pobiegła do nich. - Gdzie Ci pieprzeni ATECY !!! Kurwa Paulina mamy już nie wiele czasu !!! To zaraz wybuchnie !!!
Po jakimś czasie coś pierdyknęło jak w Czarnobylu, a nad nami pojawiła się łuna ognia ledwo odskoczyliśmy na bok. Ci którzy stali bliżej zostali ranni. W pare sekund z komendy zostało niemal pół tego co było do tej pory. Dopiero po tym przyjechali potrzebni wcześniej AT- cy i saperzy. Byłam wściekła na to, że nie potrafiliśmy znaczy oni nie zdobyli się ani na gest, żeby im pomóc póki nie wybuchło, a teraz to już za późno, żeby cokolwiek zrobić, żeby ich ratować...
- A nie mówiłam ! A wy nic nie zrobiliście ! - darłam się płacząc.
- Karolina spokojnie przecież zawsze jest nadzieja - podeszła do mnie Emilka z Pauliną i próbowały jakoś uspokoić.
- Jaka nadzieja do cholery ! Przecież z komendy prawie nic nie zostało, a co dopiero z nich !- traciłam nadzieję, że jeszcze zobaczę Mikołaja. Byłam na nich zła, miałam ochotę ich wszystkich zamordować jak oni moli pozwolić żeby to wybuchło, żeby oni zginęli.Kiedy już straciłam całkowicie nadzieję Emilka szturchnęła mnie pokazując w kłęby dymu. Nie wierzyłam własnym oczom Julek szedł, a właściwie kuśtykał jako pierwszy za nimi szedł Mikołaj z Jaskowską, Panowie niemal natychmiast podbiegli do nich Jacek z Kamykiem pomogli Jaskowskiej, a  Krzysiek z Szymonem Mikołajowi
- A nie mówiłam, Mikołaja nic nie pokona - Emilka uśmiechnęła się do mnie, nie powiedziałam nic tylko pobiegłam w stronę Mikołaja, po drodze minęłam Olkę i Julkę, kiedy tylko znalazłam się przy nim, mocno się do niego przytuliłam, a on już po chwili zamknął mnie w swoich ramionach
- Tak się bałam, tak cholernie się bałam -  Czułam jak emocje opadają, jak po moich policzkach zaczęły płynąć łzy .W końcu mogłam go przytulić tak cholernie się o niego bałam, a teraz szczęścia nie było końca. Nie chciałam go nawet samego puścić do szpitala z obawy, że coś mu się stanie. Moje łzy rozpaczy przeszły w łzy szczęścia starałam się opanować, ale po tym strachu chyba szybko nie dojdę do siebie. Wydarzyło się jednak coś bardzo niespodziewanego ktoś podjechał czarnym BMW i nagle padł strzał nie mogłam w pierwszej chwili zlokalizować w kogo trafił jednak gdy już to zrobiłam zmroziło mnie, a obok zakrwawionego Mikołaja był coraz większy ruch. Ja dopiero po chwili do niego podeszłam i zaczęłam krzyczeć przerażliwie błagać, żeby mi go nie odbierali to jedyna osoba, na której tak cholernie mi zależy, a teraz ? Teraz mogłam to wszystko starcić.
- Jacek wezwij pogotowie!!! - Zaczęłam krzyczeć   - No co tak stoisz !!! Wzywaj do cholery !!! Gdzie ta pieprzona karetka !!! - Krzyczałam jak głupia, tak bardzo bałam się go stracić, kałuża krwi była coraz większa - Mikołaj błagam Cię ! Nie zostawiaj mnie ! - Mówiłam, a po moich policzkach płynęły łzy
- Nie oddycha szybko !!! - Krzyknął Jacek, nawet nie wiem kiedy Kuba złapał mnie i odciągnął od Mikołaja, Jacek z Krzysiek zaczęli reanimować Mikołaja. Poczułam jak świat zwalnia, jak wszystko staje się takie inne jak by zwolnił czas, nie słyszałam żadnego drzwięku , wszystko działo się jak by poza mną. Mój płacz, krzyk tylko to słyszałam, Nowak z Zapałą walczyli z czasem, widziałam jak opadają z siły, jak Kamyk kręci przecząco głową....

niedziela, 29 kwietnia 2018

VI.VIII Pamiętasz jacy byliśmy szczęśliwi ?

Hejka,
Przychodzę do was z nowym opowiadankiem, wiele osób zastanawia się jak długo pociągnę tajemnice Karo, a więc jeszcze to trochę potrwa zanim zdradzę całość. W poprzednim zdradziłam już ciut, ciut więc póki co wystarczy gdzieś na jakiś rok może półtorej 😂
Pozdrawiam :*

Nagle usłyszeliśmy strzał, a zaraz za nim kolejny w mgnieniu oka mój tata padł na ziemie, a tuż obok niego pojawiła się krew, a zanim jakiś inny mężczyzna. Razem z Mikołajem rzuciliśmy się biegiem w ich stronę
- Tato !!! - Krzyczała biegnąc do niego, nawet nie wiem kiedy pojawiła się tuż obok nas karetka, był przytomny, ale tracił dużo krwi - No róbcie coś !!! Tato !!! - Nawet nie wiem kiedy znalazłam się w ramionach Mikołaja, wtuliłam się w niego mocno i płakałam
- Ciiii zobaczysz będzie dobrze - Szeptał mi do ucha, nagle poczułam jak całuje mnie w czubek głowy i przytula jeszcze mocniej. Nie mam pojęcie jak długo tu staliśmy, nie chciałam się odrywać od niego, modliłam się w duchu żeby ten koszmar się skończył, modliłam się i płakałam Mikołaj trzymał mnie w ramionach i starł się mnie uspokoić.
- Co jest ? - Usłyszałam nagle głos Julki
- Mikołaj nic Ci nie jest ? - Usłyszałam po chwili Olkę i Julkę. Odwróciłam się w ich stronę, ale nie oderwałam się od niego
- Nie, właściwie to nie wiem. Szliśmy z Karoliną. I nagle padł strzał jeden a za nim kolejny, jedna kula trafiła w tatę Karolina a druga w niego - Mikołaj pokrótce streścił im to co się stało
- Znacie tego mężczyznę ? - Zapytała Olka wlepiając gały w Mikołaja
- Nie nie mam pojęcia kim on jest - Powiedziałam nadal nie wychodząc z szoku, cały czas stałam przy nim a on obejmował mnie w pasie jak by chciał mieć pewność że nic mi się nie stanie
- Umówiliście się tutaj? Ktoś wiedział gdzie będziecie ?
- Nie szliśmy do Zapałów na obiad. Chcieliśmy się przejść to po prostu wybraliśmy dłużą drogę
- Przepraszam -Podszedł do nas sanitariusz - Zabieramy Pani tatę do miejskiego
- Co z nim ? - Zapytał Mikołaj cały czas mnie obejmując
- Jego stan jest stabilny, kula utkwiła dość płytko ale potrzebna będzie operacja
- Mogę jechać z Państwem ?  - Powiedziałam odrywając się od Mikołaja
- Niestety nie, ale może jechać Pani za nami
- Oczywiście, zaraz dojedziemy - Powiedział Mikołaj - Musimy jechać - Powiedział w stronę dziewczyn i pociągnął mnię w stronę postoju dla taksówek. Razem z Mikołajem pojechaliśmy do szpitala, Białach po drodze cały czas mnie pocieszał mówił, że będzie dobrze że tata z tego wyjdzie. Cieszyłam się, że jest przy mnie i mnie wspiera.
Siedzieliśmy na korytarzu czekając na jakiekolwiek wieści, martwiłam się cholernie się martwiłam chodząc w tą i z powrotem, od kąd tu przyszliśmy zrobiłam chyba z milę.
- Zaraz wydeptasz dziurę  - Powiedział łapiąc mnie za rękę i przyciągając do siebie  - Zobaczysz wszystko będzie dobrze - Powiedział przytulając mnie mocno do siebie, wtuliłam się w niego mocniej, sama nie wiem czemu ale czułam się przy nim jakoś inaczej czułam że mogę mu zaufać, że mówi prawdę i wszystko będzie dobrze , że zaraz wszystko się wyjaśni chociaż się bałam, cholernie się bałam.
- Karolina ! - Usłyszałam nagle, wyrwałam się z ramion Mikołaja i spojrzałam za siebie  - Jak to się stało ? Co znowu ? ! - No tak znowu się zaczyna
- Nie wiem, szliśmy i nagle ktoś strzelił  - Powiedziałam stojąc cały czas przed Mikołajem
- Ile razy prosiłam Cię, żebyś rzuciła tą pracę no ile - No i się zaczyna, znowu ja będę tą złą najgorszą i to jest moja wina - Najpierw nieodpowiednie towarzystwo, a teraz ratowanie świata. Jedno i drugie nie wyszło nam na dobre - Słuchałam jej z niedowierzaniem, jak ona mogła tak powiedzieć. - Gdyby nie to Twoje towarzystwo - Nie mogłam jej słuchać chciałam stamtąd iść, skierowałam się do wyjścia, czułam że w oczach pojawiły mi się świeczki,  ale Mikołaj złapał mnie za rękę i nie pozwolił odejść
- Doskonale wie Pani, że to nie jej wina to jak i tamto - Mikołaj stanął po mojej stronie, moja mama nie odezwała się słowem tylko patrzyła na mnie i niego, nie mam pojęcia skąd wie i co dokładnie ale to chyba nie czas na takie rozmowy nie tu i nie teraz
- Państwo są rodziną Pana Rachwała - Na korytarzu nagle pojawił się lekarz
- Tak - Odwróciliśmy się w jego stronę
- Wyciągnęliśmy kulę zaszyliśmy ranę i wszystko jest dobrze, nie wdało się żadne zakażenie więc jak dobrze pójdzie to jutro wypiszemy Pana Michała
- Można go zobaczyć ? -Zapytałam niemal natychmiast
- Póki co nie jest zmęczony, możliwe że dopiero jutro. Dajmy mu się zregenerować, jeżeli ma jutro wyjść  - Popatrzył na mnie - Powinna Pani odpocząć nie najlepiej Pani wygląda, niech Pan zabierze ją do domu - Ostatnie słowa skierował do Mikołaja  - Dowodzenia - Powiedział i odszedł
- Chodź pójdziemy do domu - Mikołaj chciał wyciągnąć mnie ze szpitala
- Nie zostaje
- Słyszałaś lekarza, chodź odpoczniesz i jutro zobaczysz się z tatą w domu - Spojrzałam tylko na niego i od niechcenia kiwnęłam głową - Dowodzenia Pani - Powiedział Mikołaj i wyszliśmy ze szpitala, Mikołaj był tak cudowny dodawał mi otuchy i nie pozwolił mi się załamać. Cały czas po głowię krążyły mi jego słowa, zastanawiałam się co wie i skąd, ale nie miałam siły na tą rozmowę
- Obiad z Zapałami - Przypomniałam sobie jak tylko wyszliśmy ze szpitala - Przecież na nas czekają 
- Spokojnie już wiedzą - Mikołaj obiął mnie w pasie - Chodź odprowadzę Cię do domu - Powiedział i skierowaliśmy się w stronę parku.
- Dziękuje - Powiedziałam, kiedy byliśmy już pod blokiem - Naprawdę dziękuje - Powiedziałam całując go w policzek - Do jutra - Uśmiechnęłam się w jego stronę, po czym skierowałam się w stronę klatki. Kiedy wchodziłam widziałam jeszcze jak stoi i czeka, aż wejdę do środka.
- Dzień dobry Karolinko - Na korytarzu złapała mnie Pani Stasia moja sąsiadka
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się w jej stronę - Jak się Pani dziś czuję ?
- Dziękuje dobrze -  W ręce trzymała mała czerwoną kopertę - Był tu jakiś mężczyzna i zostawił to dla Ciebie - Powiedziała podając mi kopertę
- Dziękuję, a Pamięta Pani jak wygląda?
- Hmm taki brunet nawet miły, pierwszy raz go tu widziałam, ale ten Twój kolega co Cię teraz odprowadzał dużo fajniejszy od niego - Uśmiechnęła się w moją stronę
- Przepraszam, ale jestem zmęczona to był ciężki dzień
- Tak tak jasne, leć odpoczywaj Do widzenia - Powiedziała i zniknęła za drzwiami. 
Kiedy tylko weszłam do domu skierowałam się w stronę kuchni, koperta nie była podpisana otworzyłam ją z przekonaniem, że to znowu ten wariat który coś chce ode mnie. Powoli otworzyłam kopertę, to co tam ujrzałam przeszło moje najśmielsze oczekiwania, w środku było zdjęcie moje i Kamila, oraz połówka serca drugą połówkę miałam ja, pamiętam to doskonale dostałam ją jakiś 7 msc po tym jak zaczęliśmy się spotykać, a jakieś 5 msc przed tym wszystkim. Z tyłu zdjęcia widniał napis "Pamiętasz jacy byliśmy szczęśliwi? "

środa, 25 kwietnia 2018

VI.VII Go, go Power Rangers

Hejka 🙏
Jednak wcześniej przychodzę do was z nowym opowiadankiem, mam nadzieję że się wam spodoba, coś zauważyłam, że ostatnio spadła aktywność... 😔No i nie wiem co z tym zrobić pisać nie pisać o to jest pytanie....

Karolina spała na kanapie, nie miałem serca ją budzić i tak czekał ją ciężki dzień kac morderca i do tego obiad z Zapałami. Usłyszałem ciche pukanie do drzwi, nie chciałem żeby Karolina się obudziła wiec poszedłem szybko do drzwi. Pod drzwiami nie było nikogo, spojrzałem na dół leżała tam jakaś koperta podniosłem i rozejrzałem się po klatce nie było nikogo. Wszedłem do środka i zamknąłem drzwi "Miłej lektury" taki napis widniał na liście, zaciekawiony otworzyłem i zacząłem czytać, w środku były jakiś wycinki gazet i list napisany na komputerze, czytałem z zaciekawieniem, nie wierzyłem własnym oczom była tam historia Karoliny, a właściwie jej część urywki z gazet i pare słów. " I co zdziwiony ? Twoja  partnerka zadaje się z ludźmi po drugiej stronie prawa. Zdziwiony ?  Może chcesz jeszcze więcej ciekawostek, to służę pomocą "  Nie wierzyłem w to co czytam Karolina i... ? Nie to nie może być prawda.... zamyśliłem się chwilę sięgnąłem pamięcią do tamtej daty. Ten artykuł pamiętałem go miałem jakoś ponad 20 lat jak ukazał się po raz pierwszy, jakieś dwa lata potem pojawił się kolejny, wyjaśnienie całej sprawy, pamiętam jak je czytałem z kumpel zaskoczyło to nas, zakończenie tej całej sprawy było niespodziewane, i chyba nikt się nie spodziewał takiego obrotu spraw. Schowałem list głęboko do kurtki.
Kiedy śniadanie było juz gotowe Karolina zaczęła się budzić, widziałem to zdziwienie w jej oczach ogromne zdziwienie nie do końca chyba wiedziała jakim cudem się tu znalazła, a na początku w ogóle gdzie jest.
- Dzień dobry - Uśmiechnąłem się do niej  - Jak tam żyjesz ? - Zaśmiałem się
- Boże co ja tu robię - Odparła ledwo żywa  - Jak ja tu ...? Kiedy ? - Odparła wstając z kanapy, wyglądała jak by miała zaraz zejść
- Jak by Ci tu powiedzieć przyszliśmy, lepiej zapytaj co było potem
- Potem ? - Wstała jak bym co najmniej ducha zobaczyła  - Jakie potem o czym Ty mówisz? Jakie potem ? - Patrzyła na mnie z niedowierzaniem
- yyy... No bo jak by Ci to powiedzieć
- Mikołaj - Spojrzała na mnie mów - Albo może lepiej nie...., nie wiem czy chce pamiętać
- No dobra - Spojrzałem na nią -  To jak już Cię przyciągnąłem do domu, to postanowiłaś sobie trochę potańczyć
- Potańczyć ? - zapytała z niedowierzaniem
- No tak na stole - Powiedziałem trochę niepewnie i się zaśmiałem
- Jaja sobie ze mnie robisz ?
- Nie, na poważnie nie pamiętasz - Karolina momentalnie zrobiła się czerwona jak burak
- Tańczyłam na stole ? - Upewniała się , ja tylko pokiwałem głowa
- Ale nie to było najlepsze
- To nie koniec ? - Zapytała przerażona
- Jak by Ci to powiedzieć - Zacząłem trochę niepewnie nie wiedziałem jak jej mam to powiedzieć
- Prosto z mostu
- A więc, jak poszedłem do łazienki i wróciłem to Ty się  rozebrałaś - Spojrzałem na nią, ona tylko ze zdziwienia otworzyła usta  - Krzyknęłaś Go, go power Rangers ! I wybiegłaś z mieszkania nie mogłem Cię nawet złapać
- W bieliźnie ? - Zapytała cała czerwona
- Yyy no właśnie nie do końca
- Mikołaj błagam Cie nie mów, że
- No tak jakoś wyszło, że biegałaś po klatce nago - Ona nie powiedziała nic tylko zakryła twarz poduszką
- Nie mów, że ktoś mnie widział błagam
- Nie no złapałem Cię na samym dole i dałem moją koszulkę akurat chwilę potem weszła sąsiadka no i powiedziałaś jej że Power reneger leci uratować kota. Tylko jakiego kota hmmm w końcu ja nie mam kota. Może kota Pani Pelagii - Zamyśliłem się na chwile
*
- Serio zastanawiasz się jaki kot - Spojrzała na niego nieco zła - Która to sąsiadka muszę ją iść przeprosić - Wstałam z kanapy - A Ty zapomni o tym co widziałeś i ani się waż mówić komu kolwiek
- No idź idź, to właśnie Pani Pelagia mieszka naprzeciwko
- Boże co za wstyd, nie pije już więcej - Miałam już wychodzić, kiedy usłyszałam głośny śmiech Mikołaja, wróciłam do salonu. Mikołaj wręcz turlał się ze śmiechu - Mikołaj ja Cię zabije ! Najnormalniej w świecie Cię zabije - Powiedziałam lekko zła
- Pięknie wyglądasz kiedy się wstydzisz - Powiedział śmiejąc się, ja nie odpowiedziałam nic tylko rzuciłam w niego poduszką. Mikołaj oberwał po głowie, zanim się obejrzałam Mikołaj zaczął gonić mnie po mieszkaniu. Złapał mnie przy drzwiach od łazienki.
- Puść mnie to rozkaz !  - Krzyknęłam przez śmiech  kiedy  obiął mnie w pasie
- Ani myślę - Powiedział sprawnie odwracając mnie w swoją stronę - A teraz hmmm co by tu z Tobą zrobić - Powiedział zbliżając się do mnie, poczułam że wszystkie wspomnienia wracają że to jest zbyt silne
- Chodź jeść, bo potem do Zapałów idziemy - Powiedziałam wyplątując się z jego obięć.
- Pójdę się ogarnąć i co widzimy się koło 14 u mnie ? - Zapytałam wstając od stołu
- Tak przyjdę po Ciebie - Uśmiechnął sie do mnie  - I obiecuje, że już będę grzeczny - Zaśmiał się
- No ja myślę. To do zobaczenia - Powiedziałam i wyszłam.
Kiedy Mikołaj był tak blisko mnie poczułam się, że wspomnienia wracają że to wszystko co było kiedyś wróciło ponownie. Myślałam, że uporałam się z tym, ale jak widać nie do końca, nie chciałam zranić Mikołaja, ale też nie byłam gotowa na wyjawienie mu prawdy, może kiedyś mu wyjawię, ale na pewno nie teraz.
- Nie wiem jak Ty, ale ja dziś nawet kropli się nie napije - Zaśmiałam się kiedy szliśmy już do Zapałów
- Czemu ? - Mikołaj spojrzał na mnie smutny - Krzychu ma takie fajne pomysły
- Właśnie dla tego - Spojrzałam na niego - Te jego pomysły nie są, aż tak fajne
- Nie no jutro do pracy trzeba
- No właśnie dowódca zakazuje Ci spożywania alkoholu w dniu dzisiejszym
- Nie zrobisz mi tego
- Zrobię, zrobię. A teraz się zachowuj bo mój tata idzie nie przynieś mi wstydu - Zaśmiałam się i pomachałam tacie, który akurat szedł w naszą stronę. Nagle stało się coś czego nie spodziewał się nikt z nas.

niedziela, 22 kwietnia 2018

VI.VI Księżniczka

Hejka,
Przychodzę do was z nowym opowiadaniem, mam nadzieję że się wam spodoba. Kiedy pojawi się kolejne hmmm coś koło tygodnia myślę, słonko świeci piękna pogoda szkoda czasu na siedzenie w domu. Liczę, że zostawicie po sobie jakiś ślad i powiecie jak się podobało

Tak jak ustaliłem z Zapałami, Krzysiek z Emilką zaprosili nas na obiad Rachwał na początku nie była zadowolona z pomysłu Krzyśka, ale w koncu dała się namówić i już jutro mieliśmy iść na obiad. Obawiałem się trochę tego dnia jak to wszystko wypali, bałem się że Krzysiek coś głupiego wypali i Karolina zorientuje się o co chodzi 
- To jak drink ? - Zapytałem kiedy już skończyliśmy służbę, liczyłem że uda nam się to wyjście i jakoś się do niej zbliżę 
- Daj mi 5 minut i możemy iść - Uśmiechnęła się do mnie i poszła do łazienki. Wróciła po jakiś 5 miutach ubrana inaczej niż rano miała na sobie krótkie spódnice i koszulę. 
- Łał, no nie wiedziałem  że aż tak się przygotujesz. To i ja bym się lepiej postarał - Uśmiechnąłem się do niej - To co idziemy ? 
- Tak chodźmy - Powiedziała i wzięła swoją torbę, za nim udaliśmy się do pubu pojechaliśmy odstawić nasze auta pod nasze bloki. Drogę na drinka pokonaliśmy pieszo po drodze rozmawialiśmy o wszystkim ale i o niczym. W towarzystwie Rachwał czułem się naprawdę dobrze mogliśmy rozmawiać godzinami, a i tak tematy nam się nie kończyły. W drodze do pubu wiedziałem o niej już chyba wszystko, raczej wszystko poza tą jej tajemnicą jaką skrywa, ale teraz nie to było ważne, nie teraz nie dziś.
Wypiliśmy już chyba po 5 drinków, Karolina z każdym była coraz bardziej wstawiona, w tańcu stawała się coraz bardziej odważniejsza usłyszałem nawet, że mam ładny tyłek. Bawiliśmy się coraz lepiej, widziałem po niej że jutrzejszy dzień może być ciężki, sam już powoli czułem jak alkohol coraz szybciej krąży mi w żyłach. Poszedłem po kolejnego, tym razem ostatniego drinka, kiedy wracałem już do naszego stolika dostrzegłem pewnego mężczyznę siedział tuż obok Karoliny z daleka dostrzegłem, że nie jest zachwycona jego obecnością
- Wszystko gra ? - Zapytałem jak tylko usiadłem obok niej dostrzegłem w jej oczach coś dziwnego nie potrafię tego wyjaśnić, ani nazwać
- Tak wszystko gra - Uśmiechnęła się do mnie starając ukryć, że coś nie gra.
- Księżniczko nie przedstawisz nas sobie ? - Zapytał mężczyzna, kładąc rękę na jej dłoni, Karolina od razu ją zabrała
- Kamil Mikołaj, Mikołaj Kamil - Powiedziała od niechcenia - Idę się przewietrzyć - Powiedziała i wstała od stolik, wstałem zaraz za nią obiołem delikatnie w pasie i wyszedłem razem z nią. Widziałem jak odetknęła z ulgą kiedy tylko wyszliśmy. Spojrzała na mnie chyba spodziewała się jakiegoś pytania, co do Kamila jakiegoś wyjaśnienia. Nie chciałem pytać, wiedziałem że jak będzie czas  powie mi sama.
- To jak do domu ? - Zapytałem kiedy staliśmy przed knajpom
- Chodźmy jeszcze gdzieś - Spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem, chyba potrzebowała odreagowania tego wszystkiego
- Chodź - Powiedziałem i obiołem ją w pasie, poszliśmy do pobliskiego pubu potańczyć i na kilka drinków. Widać było, że Karolina próbowała odreagować spotkanie Kamila, między nimi coś było nie wiedziałem co ale na pewno coś poważnego widziałem to w jej oczach.  Wypiliśmy kolejne drinki Karolina była już nieźle wstawiona, ledwo trzymała się na nogach, mimo to dalej chciała tańczyć dalej.
- Chodź wracamy - Szepnąłem jej do ucha kiedy tańczyliśmy wtulani w siebie. Wiedziałem, że pozwala mi na tą bliskość tylko dla tego,że jest w takim stanie. Ona nie odpowiedziała nic tylko kiwnęła głową, jak tylko wyszliśmy złapałem taksówkę i pojechaliśmy do mnie. 

środa, 18 kwietnia 2018

VI.V Rocznica

Hejka 🙏
Zapraszam was bardzo serdecznie na nowe opko z cyklu tajemnice 😀Kiedy pojawi się kolejne nie mam pojęcia bo mało czasu na pisanie, a chce żeby ta seria była wyjątkowo wyjątkowa 😍 Tak, że ten zapraszam was di czytania i komentowania.
Pozdrawiam 😍💓
Delikatnie podniosłam wieczko pudełeczka nie byłam do końca pewna czy dobrze robię otwierając je, ale otworzyłam. Widok jaki ujrzałam po otwarciu pudełka przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Moim oczom ukazał się szczur, martwy szczur a dookoła niego krew tuż obok leżała zakrwawiona karteczka z data "25.05.2000 r. nie bawem rocznica " Ktoś ewidentnie chce mnie zastraszyć, chce pokazać że ma nade mną władzę, doskonale wiem że powinnam to zgłosić powiedzieć Mikołajowi komendantce, ale nie chce żeby ktoś mieszał się w moje życie rozdrapywał to co stało się te 18 lat temu, sama musiałam sobie z tym poradzić i znaleźć mojego prześladowce. 
"Dziękuje, za wczoraj :) Jak tam się czujesz ?" Przeczytałam wiadomość od Białacha " Nie ma za co to ja dziękuje, już lepiej. Następnym razem proponuje wypad na drinka na miasto" "W takim razie jesteśmy umówieni za tydzień sobota" Uśmiechnęłam się do siebie Mikołaj miał w sobie coś takiego co sprawiało, że chciałam mu zaufać, jednak bałam się tego że na cała prawdę zareaguje tak samo jak Tomek, a tego nie chciałam. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi 
- Siema maleńka - Powiedziała Paulina i weszła do środka, z Paulina znałam się już ponad 20 lat doskonale znała mój sekret 
- Cześć - Powiedziałam zamykając za nią drzwi. - Kawa herbata ? - Zapytałam jak już byliśmy w pokoju. Ona spojrzała na mnie lekko zdziwiona 
- yyy... Wino ?  - Powiedziała wyjmując wino z torebki, spojrzałam na nią i lekko się skrzywiłam po wczorajszym picu, alkohol to ostatnie o czym marzyłam  - Co sie tak gapisz? Ducha zauważyłaś 
- Nie tylko wczoraj z Mikołajem 3 butelki wypiliśmy - Powiedziałam siadając na kanapie 
- No to dzisiaj 1 i będzie 4 akurat na każdą z kończyn - Powiedziała podając kieliszki - No to ja polewam a Ty opowiadasz - Powiedziała nalewając wina do kieliszków - No to słucham 
- Co mam Ci opowiadać ? - Spojrzałam na nią lekko zdziwiona 
- No jak to co Białach, Ty i Białach i takie tam - Uśmiechnęła się 
- Jakie tam, nie ma ja i Białach 
- Jak to ? 
- Normalnie i dobrze wiesz dla czego - Powiedziałam upijając łyk wina
- Karolina co Ty pieprzysz, przecież to nie Twoja wina była
- Moja i wiemy o tym obie doskonale 
- tak masz racje bo powiedziałaś mu masz weź idź zrób to, weź się ograni i nie pieprz, głupot - Spojrzała na mnie tak jak to ona potrafi. 
- Tomkowi już powiedziałam i co ? Nagle zmiana partnera a potem wyjazd - Spojrzałam na nią smutnym wzrokiem 
- Tomek to nie Białach, Mikołaj to naprawdę super gościu 
- Wiem i dla tego nie chce tego spieprzyć.
*
Z butelką flaszki wszedłem do klatki potrzebowałem rozmowy i duchowego doradztwa. Chociaż już nie raz przejechałem się na takim doradzaniu, to i tak za każdym razem z każdym problem kierowałem się właśnie pod ten adres
- Cześć - Powiedziałem kiedy otworzyła drzwi 
- Cześć, wejdź - Powiedziała wpuszczając mnie do środka. Chyba się już przyzwyczaiła do moich niezapowiedzianych wizyt, chociaż nie raz widziałem że nie są jej na rękę 
- Nie przeszkadzam ? - Zadałem standardowe pytanie, jak za każdym razem kiedy przychodziłem 
- Nie no co Ty wchodź - Powiedziała i zaprosiła mnie do dużego pokoju - Siadaj i czuj się jak u siebie - Uśmiechnęła się do mnie - Krzysiek poszedł do sklepu, ale zaraz będzie ja muszę nakarmić Gaję - Powiedziała i zniknęła w kuchni
- Dzięki ! - Nie czekałem długo po jakiś 5 minutach pojawił się Krzysiek, jak tylko mnie zobaczyć poszedł do kuchni i po chwili wrócił z dwoma kieliszkami i szklankami
- To polewaj i opowiadaj - Powiedział siadając obok mnie, za nim zacząłem rozmowę polałem nam po kieliszku i  od razu go wypiliśmy  - Widzę, że gruba sprawa - Zaśmiał się - I niech zgadnę jest szczupłą blondynką o szarych oczach widujesz ją niemal codziennie i zwie się Karolina - Nie odpowiedziałem nic tylko znowu polałem - Dobra czyli zgadłem - Powiedział Zapała i wypił kolejny kieliszek - A więc słucham
- Słuchasz słuchasz, a co ja mam Ci powiedzieć - Spojrzałem na niego bezradny - Chciałbym się do niej zbliżyć czy coś, ale nie wiem jak ona skrywa jakiś sekret. I jeszcze ta akcja z Borysem
- Jaka akcja ? - Zapytał Krzysiek polewając
- Nie słyszałeś ? Naskoczył na nią kiedyś i mówił coś w stylu Ty wolisz ludzi bo drugiej stronie prawa
- A może pogadasz z Jackiem, jak tak Cię to dręczy ?
- Oszalałeś nie chce jej sprawdzać ani nic, tylko żeby mi sama powiedziała
- To w czym problem, stary zaproś ją gdzieś powiedź, ze może na Ciebie liczyć, zaufa Ci i kto wie może nie długo się dowiesz, a potem po matulku i nie długo garniaki będziemy wybierać - Zaśmiał się Zapała  - Zaproś ją gdzieś porozmawiacie poznacie się jeszcze lepiej
- Stary myślisz, ze nie zaprosiłem ? Nie rozmawialiśmy
- Nie od razu Kraków zbudowano, powoli to kobieta a nie jakiś ring bokserski. Kobiety zdobywa sie powoli stopniowo, w ich tempie
- Nie no nie wierzę, że mam tak mądrego męża - Zaśmiała si Emilka wchodząc do pokoju - A tak serio to Krzysiek ma rację zaproś ją na drinka pogadacie potańczycie
- Idziemy, za tydzień - Powiedziałem pijąc kolejny kieliszek
- I super my mamy wolną niedziele to zaprosimy was na obiad. Taki zwyczajny koleżeński obiad żeby się lepiej poznać - Zaproponowała Emilka
-No stary to jest świetny pomysł, jutro pod koniec służby przyjdę i wam zaproponuje tylko pamiętaj nie zgadzaj się od razu najpierw zapytaj jej
- Krzysiek ma rację, zapytaj co ona na to - Powiedziała Emilka przynosząc kieliszek dla siebie
- I co To niby w czym pomoże ? - Zapytałem polewając
- Stary no jak to w czym pokażesz, że liczysz się z jej zdaniem, że jest dla Ciebie ważne. A potem resztą zajmiemy się my - Zaśmiał się Zapała
- Może i macie rację 


niedziela, 15 kwietnia 2018

VI.IV Sen

Hejka!
Przychodzę do was z nowym opowiadankiem :)  Mam nadzieję, że się podoba hmmm a może zrobimy konkurs kto zgadnie co to za tajemnica Karo ??? Obstawiajcie :) Kolejne opowiadanko nie wiem kiedy bo mam od jutra remont całego mieszkania więc z czasem będzie kiepsko  tak,że ten czekajcie cierpliwie <3

- Błagam nie umieraj ! - Krzyczałam bezsilna, po moich policzkach spływały gorzkie łzy bezradności. Nie mogłam nic zrobić, jedyne co to krzyczałam i płakałam i tak w kółko krzyk przez łzy  - Jedź szybciej cholera jedź!!! - Krzyczałam przez łzy, krzyczałam a jednocześnie modliłam się w duchu do Boga prosząc go o jeszcze jedną szanse, prosiłam by nie zabierał jej do siebie jeszcze nie teraz, jeszcze nie dziś, błagałam wchodziłam w jakiś pieprzony układ, żeby tylko czas się zatrzymał, cofnął a ja mogła bym coś zrobić, co kolwiek nie dopuścić do tego wszystkiego, nie pozwolić jej odejść. To wszystko zdało się na nic, już 4 dni później stałam na cmentarzu nad świeżo rozkopanym grobem i cicho łkałam, moje łkanie szybko przerodziło się w płacz gorzki płacz. 
- Siedzimy w tym razem - Mówił śmiejąc mi się w oczy - Tak samo jesteśmy w to umoczeni - Śmiał się bezczelnie w moim kierunku. Jego oczy były mętne, a woń alkoholu wyczuwałam z daleka. Nie poznawałam go, nie był tym samym człowiekiem, którego znałam. Patrzył mi głęboko w oczy i śmiał się bezczelnie, drwił sobie ze mnie. Jego słowa były ostre niczym najostrzejszy sztylet raniący moje  serce bez najmniejszego zawahania, tak bardzo chciałam żeby to był tylko pieprzony sen, z którego zaraz się obudzę i wszystko będzie jak zawsze - To wszystko Twoja wina to  przez Ciebie..... 
Obudziłam się z krzykiem, zawsze w tym samym miejscu po tych samych słowach. Spojrzałam na zegarek było pare minut po 5, nie miałam już siły i ochoty na sen. Zebrałam się i poszłam biegać, w ten sposób od wielu lat zagłuszałam swoje emocje to wszystko co we mnie tkwiło.
- Cześć - Powiedziałam lekko zamyślona jak tylko weszłam 
- Cześć - Odparł Białach 
- Nie zapytasz jak poszło ? - Dopiero teraz odwróciłam się w jego stronę siedział z nogami na biurku, zadowolony jak by co najmniej 6 w totka trafił
- Przepraszam zapomniałam - Powiedziałam kierując się w jego stronę - I jak ? Co tam nasz Białaszek odziedziczył stado kotów? Fortune ? - Zaśmiałam się 
- A wyobraź sobie, ze stoi tutaj przed Tobą - Mikołaj wstał z krzesła -  Nowy strażnik Krzyżowic 
- Kto ? - Zaśmiałam się 
- Wujek zostawił mi ranczo, pod miastem - Odparł dumny 
- Kochany to póki co to Ty jesteś ranczerem nie strażnikiem - Uśmiechnęłam się - I nie ciesz się tak póki tego nie zobaczysz. A teraz raz dwa do pracy - Powiedziałam wychodząc się przebrać. Dzisiejszy dzień był wyjątkowo ciężki jakiś wariat latał po mieście z bronią, całe szczęście to jakiś małolat najpierw  chciał się zbawiać, a potem się przestraszył. No cóż tak kończy się bezstresowe wychowanie.
*
Siedziałem w pokoju z nogami na biurku, czekałem na Karolinę miała pójść się przebrać. Miałem kluczę na ranczo, zastanawiałem się czy tam pojechać. Wujka znałem z lat młodości ostatnio widziałem go chyba jak miałem 18 lat, a potem zniknął i tyle go widzieli, a teraz co zostawił po sobie spadek  i to tak, że nikt nie będzie się o to ze mną kłócić, nie kumam tego ale no cóż
- Panicz jeszcze tutaj ? - Zaśmiała się wchodząc do pokoju, ale w jej oczach był smutek
- Mam dla Ciebie propozycję  - Stanąłem przed nią , spojrzałem w jej oczy
- Wiem, chcesz przekazać mi to ranczo w darowiznie
- Nie no póki co nie - Uśmiechnąłem się do niej - Ale zabieram Cię gdzieś - Złapałem ją za rękę i pociągnąłem - Chodź  - Zabrałem Karolinę na ranczo nie byłem tam jeszcze i chciałem żeby pojechała ze mną. Po jakiś 30 minut byliśmy na miejscu, na podwórku stał dom, nie był duży  ani mały tuż za domem stała stajnia i wybieg dla koni, obok wybiegu stał jakiś mężczyzna i dwa konie. Chyba zdziwił się na nasz widok w sumie mu się nie dziwie w końcu na pewno nikt nie uprzedził go że przyjedziemy.
Mężczyzna miał na imię tak samo jak ja i od paru lat pomagał wujowi na ranczu, chciałem mu się jakoś odwdzięczyć, ale nie chciał, kiedy ja rozmawiałem z Mikołajem Karolina obejmowała i głaskała konia, widziałeś uśmiech na jej twarzy w końcu szczery, uśmiechnąłem się lekko cieszyłem się, że w końcu jest radosna.
- Proszę - Uśmiechnąłem się do niej podając lampkę wina, postanowiliśmy że napijemy się na moim nowym ranczu. A potem wrobimy Zapałę w podwózkę
- Dziękuję - Uśmiechnęła się w moją stronę  - To co za Twoje ranczo - Wznieśliśmy toast - Pięknie tu masz już Ci zazdroszczę tego spokoju - Spojrzała na mnie
- Zawsze jak będziesz chciała uciec od cywilizacji znasz adres - posłałem jej ciepły uśmiech
- O czyli rozumiem, że nie planujesz sprzedaży tylko się przeprowadzasz ?
- W sumie myślałem kiedyś, żeby wynieś się tak poza miasto. Mały remont i będzie się nadawać
- To kiedy parapetówka ?
- Jeszcze trochę dopełnię formalności i będzie można i już coś myśleć. - Otworzyłem oczy rozejrzałem się do okoła cały czas byłem na ranczu. Cały obolały, leżałem przytulony do nóg Karoliny, a ona spała na siedząco, miałem już wstać kiedy Karolina zaczęła się wybudzać. Spojrzała na mnie lekko zdziwiona
- To my wszystko wypiliśmy ? - Zapytała zdziwiona patrząc na mnie
- Na to wygląda - Podniosłem się i usiadłem obolały
- O matko głowa mnie boli tak, że szok - Powiedziała przecierając twarz dłońmi - Chodź pojedziemy po jakąś wodę i do domu
- Masz rację woda dom i łóżko jestem za - Powiedziałem i z wielkim trudem, obolały zwlokłem się z kanapy. Z wczorajszego wieczoru pamiętam nie wiele, w zasadzie sam początek i jakieś urywki, pamiętam jak pytałem Karoliny o co chodziło Borysowi, co ukrywa a ona najpierw starała się wykręcić, a potem powiedziała coś w stylu że to stara historia do której nie chce wracać, widziałem w jej oczach zmieszanie i pewnego rodzaju smutek i właśnie wtedy żałowałem tego pytania tego, że się upiłem i zacząłem ją wypytywać. Było mi cholernie głupio, chciałem ją przeprosić i sam nie wiem co jeszcze
- Dzięki za wczoraj - Uśmiechnęła się do mnie kiedy byliśmy już pod jej blokiem
- Nie ma za co - Spojrzałem na nią - Polecam się na przyszłość i zapraszam
- To co do zobaczenia na komendzie - Powiedziała i wysiadła z samochodu
*
Lekko obolała i skacowana weszłam do klatki marzyłam tylko o ciepłym łóżku i śnie. Dzień wolny zdecydowanie tego potrzebowałam. Kiedy byłam już przy swoim mieszkaniu na wycieraczce dostrzegłam małe pudełeczko. Delikatnie podniosłam je z ziemi i weszłam do mieszkania. Położyłam pudełko na stole i poszłam się ogarnąć.
Ogarnięta w nieco lepszym stanie wyszłam z łazienki, podeszłam do stołu pudełko stało na stole spojrzałam na nie i niepewnie otworzyłam

piątek, 13 kwietnia 2018

VI.III Pirat drogowy

Hejka🙏
Zapraszam was na kolejne opowiadanko tej serii. I jak co myślicie, o tej serii ? Jak myślicie co to za tajemnica Karoliny ? I czemu jest taka bolesna? Może macie jakieś ciekawe teorię ?😀😁
Zdradzić mogę tyle, że już z połowę jej historii mam
Opowiadanko dedykuje mojej szwagierce 😭 ku jej pamięci zginęła tragicznie idąc po jeżyka 😱😰
Treść testamentu niebawem

Siedziałem w pokoju, gotowy do służby ten list nie dawał mi cały czas spokoju. Zastanawiałem się o co moze w tym wszystkim chodzić. Z tych całych rozmyślań wyrwała mnie Karolina, która właśnie weszła do pokoju.
- Cześć - Powiedziała jak tylko weszła, spojrzałem na nią wyglądała jak by nie spała pół nocy
- Cześć - Uśmiechnąłem się do niej, nie chciałem pytać co się stało czułem, że i tak nie uzyskam odpowiedzi
- To co 5 minut i idziemy na odprawę - Spojrzała na mnie - A co Ty dziś taki zamyślony ? - Dodała po chwil
- Dostałem lis, znaczy wezwanie odnośnie spadku  po wujku - Powiedziałem trzymając kopertę w ręku 
- Spadek? Oo czyżbyś odziedziczył fortunę - Zaśmiała się
- Prawdę mówiąc nie wiem o co chodzi wuje trzymał się z daleka od rodziny , taki wiesz rodzinny odludek, nie miałem  z nim jakiegoś kontaktu dobrego od łoo wielu lat 
- hmm... to kto wie to może jakaś fortuna - Zaśmiała się
- Kto wie kto wie - Zaśmiałem się patrząc na nią
- Ale jak już będziesz bogaty bo piękny już jesteś nie zapomnij o starej koleżance
- Czyżby aspirat sztabowy Rachwał się podlizuje - Uśmiechnąłem się do niej - A teraz leć się przebrać bo nie dożyje odczytania tego testamentu bo Jaskowska nas zamorduje
- A tak, tak jasne - Powiedziała i zniknęła za drzwiami. Dzisiejsze zgłoszenia dotyczyły właściwie samych  kłótni i nieporozumień, dzień dłużył się i dłużył. Karolina była jakaś dziwna jak by nie wyspana, i cały czas widziałem jak spogląda na telefon, dostała chyba dwa SMS, które ją zaniepokoiły widziałem to w jej oczach zapytałem czy wszystko gra, ale ona sztucznie się uśmiechnęła i powiedziała, że wszystko gra.
- Karolina ? - Zapytałem jak już wychodziliśmy z komendy
- Tak ? - Odwróciła się w moją stronę
- Dasz się zaprosić na drinka ? - Zapytałem chociaż i tak liczyłem na odmowę
- Drink, w sumie czemu nie - Uśmiechnęła się - Ale ja stawiam, za wczoraj
- To co za tydzień sobota, jak już dowiem się co w spadku dostane ?
- Za tydzień, a myślałam że dziś - Spojrzała jak by lekko smutna
- A co masz dziś miejsce dla mnie w swoim napiętym grafiku - Zaśmiałem się
- No widzisz akurat dziś mam
- To co spacer ? - Uśmiechnąłem się do niej - Piękna pogoda, akurat się przejdziemy porozmawiamy pogoda idealna. A w pt mam spotkanie odnośnie spadku to akurat będzie co oblewać
- No w sumie może się skuszę - Powiedziała i skierowała się w stronę wyjścia - Zapraszam Pana
Poszliśmy z Karoliną na spacer rozmawialiśmy o wszystkim, ale i o niczym. Miałem wrażenie, że coś ją gryzie chciałem dowiedzieć się co, ale nie wiem jak zapytać bo w sumie o co? " Karolina coś ukrywasz, powiesz mi co ?"  To chyba by było najgłupsze pytanie, jakie bym zadał. Spacerowaliśmy parkiem, rozmawiało nam się wyjątkowo dobrze
- Dziękuję za spacer - Uśmiechnęła się tak słodko jak to ona potrafi
- Cała przyjemność po mojej stronie - Spojrzała na mnie jej uśmiech był promienny
- Uważaj - Krzyknąłem i przyciągnąłem ją do siebie, jakiś wariat pojawił się nie widomo skąd  i mało nie wjechał w Karolinę. Przyciągając ją do siebie instynktownie przyciągnąłem ją do siebie obejmując w pasie. Była ta blisko, że mogłem spojrzeć jej w oczy dostrzec szarość jej tęczówek, była tak blisko mnie, a ja czułem jak by ktoś mnie zaczarował nie  mogłem się ruszyć. Dopiero kiedy spuściła wzrok, i odsunęła się ode mnie - Jakiś wariat trzeba go zatrzymać - Powiedziałem sięgając po telefon
- Daj spokój nie ma blach, a tu kamer szukanie igły w stogu siana - Powiedziała nie patrząc na mnie
- Wiesz, że my jako
- Wiem, wiem ale naprawdę to nie ma sensu - Uśmiechnęła się w moją stronę.  - Chodź odprowadzisz mnie
- Z wielką przyjemnością - Uśmiechnąłem się w jej stronę, po czym ruszyliśmy w stronę jej bloku. Odprowadziłem ją pod samą klatkę, przynajmniej miałem pewność że nic jej się nie stanie i jest bezpieczna.
*
Doskonale wiedziałam, że to na przejściu to nie przypadek że autor tych listów, jest tą samą osobą która prowadziła ten samochód. Nie chciałam mieszać nikogo w moje sprawy, moje życie. To co wydarzyło się kiedyś i dzieje teraz to moja prywatna sprawa.
Kiedy podchodziłam do drzwi dostrzegłam  na wycieraczce kopertę z moim imieniem ostrożnie ją podniosłam i weszłam do środka.
" Myślisz, że się ucieszy jak mu opowiem o Tobie co nie co ? A może by tak sprawdzić jeszcze raz jaki ma refleks" do kartki było dołączone zdjęcie moje i Mikołaja, zrobione w parku jakieś 20 minut przed tym zdarzeniem z tym autem. Teraz nie mam wątpliwości, że to jedna i ta sama osoba  tylko kim on jest i czego tak naprawdę chce. Zaczęłam zastanawiać się czy to nie on, jednak szybko odrzuciłam tą myśl, co prawda kiedy widziałam go po raz ostatni krzyczał, że zniszczyłam mu życie, ale właściwie takie rzeczy słysze już tak często, że się przyzwyczaiłam, a on, on przecież jest daleko stąd.
Wzięłam do ręki kieliszek wina i usiadłam wygodnie w fotelu, musiałam zapomnieć o tym wszystkim chociaż przez chwilę nie martwić się tym co będzie jutro 

czwartek, 12 kwietnia 2018

VII Wspomnienia


Nie rozumiałam dlaczego Borys mnie zaatakował, czemu na mnie naskoczył tak nagle, a przede wszystkim skąd znał moją historię. Tą historię o której tak pragnę zapomnieć, a nie potrafię ten obraz mam przed oczami każdego dnia, kiedy zasypiam co roku ta sama historia łzy płacz i smutek nad grobem. Te wspomnienia wracają jak bumerang, te obrazy nieraz śnią mi się po nocach, wracają tak cholernie realne, że nie jestem wstanie zasnąć, ten krzyk płacz łzy, wszystko jak by działo się ponownie.  Minęło tyle lat, tyle chwil spędzonych po tej tragedii, a dalej nie potrafię zapomnieć, pogodzić się z tym wszystkim, ale czy kiedy kolwiek będę wstanie, bo jak można pogodzić się z czymś tak okrutnym jak śmierć. ? Jak można pogodzić się z śmiercią, kiedy ktoś  kto jest dla Ciebie ważny obwinia Cię o to co się stało i nie potrafi wybaczyć.
Jego rozbawione spojrzenie, ten wzrok który mówił pragnę Cię, to wszystko było jak z bajki ktoś taki jak on i ja, niczym księże i żaba piękna bajką,  dreszczyk emocji trochę zabawy, śmiechu tylko tym razem bez happy endu. Czułam się jak w bajce, mojej bajce która prysła jak bańka mydlana, najpierw radość  szczęście, a już po chwili płacz panika i błaganie Boga by sobie ze mnie nie drwił nie tym razem, nie teraz. Mój krzyk płacz, modlitwa prośba to wszystko trwało tak krótko, a było tak cholernie prawdziwe szczere. 
Jak dziś pamiętam jak prosiłam Boga o jeszcze jedną szanse, o to żebym mogła coś zrobić, naprawić to wszystko, błagałam krzyczałam, że zrobię wszystko co zechce byle by to się tak nie skoczyło, byle by nie wzywał jej teraz do siebie. Kiedy ktoś kogo kochasz umiera na Twoich oczach, na Twoich rękach z Twojej winy już nic nie jest jak przedtem, nie żyjesz jak przedtem, bo już nie potrafisz żyć jak przedtem to jest zbyt trudne. Żadne słowa to nie jest Twoja wina to był tylko wypadek, dla mnie to tylko puste słowa, słowa które nie mają najmniejszego znaczenia. Puste tak samo jak moje serce.
Siedziałam na parapecie wpatrzona w świecący księżyc te wspomnienia, to wszystko wróciło ponownie, wraca za każdym razem kiedy ktoś mi przypomina o tym wszystkim, po moich policzkach płynęły gorzkie łzy, w sumie już sie do nich przyzwyczaiłam towarzyszyły mi już tak długo. Nagle usłyszałam dźwięk SMS spojrzałam na wyświetlacz Białach  "Wszystko gra ? Nie przejmuj się nim. Borys to kretyn, on chyba nie lubi nikogo :)" Uśmiechnęłam się sama do siebie, nie znam go zbyt długo ale świetnie się dogadujemy i dobrze nam się jeździ. "Dzięki, naprawdę Dziękuje za dziś"  Uśmiechnęłam się sama do siebie lubiłam Białacha to świetny kumpel, bałam się tylko tego że jak pozna prawdę to nasza znajomość się skończy to samo było z Tomkiem. Kolejny sms spojrzałam na wyświetlacz nie znałam tego numeru " Zniszczę Cię, tak jak kiedyś Ty zniszczyłaś mnie. Jeden już wie, to co kto kolejny ?" Przeczytałam go chyba z 5 razy nie wierzyłam własnym oczom, ktoś mnie prześladuje, ktoś kto zna moją przeszłość prześladuje mnie, Zna moją historie wie jak jest dla mnie bolesna i doskonale potrafi wykorzystać to przeciwko mnie.
***
Siedziałem na kanapie, oglądałem jakąś głupkowatą komedię, cały czas zastanawiałem się o co mogło chodzić Borysowi, zabrzmiało to, tak jak by miała jakiś konflikt z prawem, w sumie widać po niej, po jej zachowaniu, że skrywa jakiś sekret tylko jaki ? Nie znam jej na tyle, żeby zapytać w prost i chyba nawet nie wypada. Zostaje poczekać, aż sama się przede mną otworzy i mi powie. Na pewno nie mogę na nią naciskać i dopytywać, po tym co zobaczyłem w pokoju to znaczy że musi być coś bolesnego, coś o czym by chciała zapomnieć.
W sumie każdy z nas ma jakąś przeszłość, o której nie chce pamiętać w moim przypadku jest tak samo. Śmierć mojego brata, uzależnienie Kamili i te ciągłe wojny o dziewczynki nie wiem jak ona może mieszać dzieci w to wszystko, przecież one są najmniej winne w tym wszystkim, a ona używa ich do swoich rozgrywek. Teraz Ania nie chce ze mną praktycznie rozmawiać, każde nasze spotkanie odbieram jak by nie była z niego zadowolona jak by robiła coś na siłę, Jedyne co to mój kontakt z Dominiką jest dużo lepszy niż wcześniej, broni mnie przed Kamilą i zawsze staje po mojej stronie. Doskonale pamiętam jak było kiedyś to Ania, była po mojej stronie to ona za mną tęskniła i nie chciała mieszkać a matką, teraz jest zupełnie inaczej.
Życie bywa zaskakujące, potrafi zaskoczyć nas w najmniej odpowiednim momencie, kto by pomyślał, że ta dziewczyna której jeszcze trzy tygodnie temu nie znałem, która podjechała na komendę  zaczynając tu pracę zawróci mi w głowię i za wszelką cenę będę chciał  poznać jej sekret, jej tajemnicę której tak strzeże.
Podjechała pod komendę na swoim motorze, wyglądała na zwykła normalną dziewczynę, może nie taka normalna w sumie nie każda dziewczyna lubi motory, a okazało się że jest zupełnie inna niż cała reszta kocha piłkę, szybką jazdę i wiele innych ekstremalnych rzeczy podobnie jak ja, a z każdym dniem kiedy poznaję ja coraz bardziej zaskakuje mnie, na nowo. Jest silna niezależna, nie wierzy w ckliwe historie miłosne, momentami odnoszę wrażenie że nie wierzy w miłość, że uważa że to nie dla niej, i ta jej tajemnica ten sekret który skrywa  nadaje jej czegoś wyjątkowego i takiego nawet nie umiem tego nazwać. O rodzinie nie mówi prawie wcale, czasem coś wspomina nie wiele najczęściej mówi o tatacie, widać że ma z nim dobry kontakt, ma jeszcze siostrę o której mówi rzadko tak jak i o swojej mamie.
Ten  jej sekret musi być wyjątkowo bolesny skoro widziałem jak ocierała łzy nie znam jej długo, ale widać że nie jest dziewczyną, która rozkleja się z byle powodu, wręcz przeciwnie jest silna, niezależna i pewna siebie.  Jest inna niż większość kobiet, które znam, z którymi byłem.
Usłyszałem nagle pukanie do drzwi, kto to może być o tej porze, niechętnie wstałem z kanapy i poszedłem otworzyć.
- Dzień dobry Panie Mikołaju - Przywitała mnie moje sąsiadka Pani Jadzia , z tego co wiem jej mąż zmarł 8 lat temu od tego czasu mieszka sama
- Dzień dobry Pani Jadziu - Uśmiechnąłem się do niej, bardzo lubiłem Panią Jadzie, nie raz pomagałem jej w drobnych naprawach
- Był listonosz, i zostawił list dla Pana, nie było łatwo ale udało się i nie musi Pan iść na pocztę, żeby odebrać - Posłała mi ciepły uśmiech
- Dziękuję bardzo - Wiozłem od niej list
- To ja Uciekam Dobranoc -  Życzyłem jej dobrej nocy i zamknąłem drzwi. Zaciekawiony kto może być nadawcą listu odwróciłem go na drugą stronę...

poniedziałek, 9 kwietnia 2018

VI.I Tajemnica

Witam,
Zapraszam was na opowiadanko z całkiem nowej serii :) Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu mój pomysł na tą serie. Powiem wam tyle, że trochę to pociągnę, jak długo nie wiem ale wydaje mi się, że jakiś czas na pewno.
I co w końcu mamy nawet nie wiosnę, a lato !!!🙏👏 Ahh jak pięknie, no cóż nie będę przedłużać i zapraszam was do czytania,
Pozdrawiam :*

Czasami życie potrafi z nas zadrwić, zabawić się nami jak jakimiś pacynkami które są całkowicie zależne od niego. Myślisz, że wszystko jest dobrze, że się układa a potem  bum wszystko trafia szlag i nie ma  już nic wszystko na co pracowało się tak długo, tak wiele lat znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, znika w najmniej oczekiwanym momencie, pryska jak bańka mydlana i już nigdy nie wróci. Łzy, smutek i płacz pozostaje tylko tyle, a wszystko inne gdzieś znika i już nie wróci. Myślisz, że w życiu widziałeś już wszystko, ale kiedy widzisz kogoś kogo kochasz nad życie umiera na Twoich oczach, umiera na Twoich rękach jego ostatnie tknienie  zostaje w Twojej pamięci na zawsze. A potem cała reszta jest jak jakiś pieprzony sen, wszystko pamiętasz jak przez mgłę łzy, płacz ból cierpnie, te puste słowa "Wszystko będzie dobrze" Bo co może być dobrze, kiedy widzisz trumnę z kimś kogo kochasz, kto był dla Ciebie tak ważny, która zjeżdża gdzieś głęboko pod zimie. I ta pieprzona świadomość, ze już nigdy się nie zobaczycie, że nie poczujesz tego ciepła, nie znajdziesz ukojenie będąc tak blisko . 
Te wszystkie słowa pocieszenia będzie dobrze, dasz radę, to nie Twoja wina itp. są tak beznadziejne denne tak puste, bo czy ktoś kiedy kolwiek mówiąc to był w takiej sytuacji kochał tak bardzo, że aż pragnął umrzeć razem z tą drugą osobą, czy na jego rękach umierał ktoś kto był całym światem dla niego ? 
I myślisz, że już nic gorszego nie może Cię spotkać i masz rację bo nic gorszego Cię nie może spotkać, ale równie bolesnego owszem może i spotyka właśnie Ciebie  w najmniej odpowiednim momencie i to osoba po której się tego nie spodziewasz rani Cię najmocniej jak tylko można zranić. Zdradza coś co rozdziela Twoje serce na milion kawałeczków, milion milionów kawałeczków, rozrywa Twoje serce na tryliony części, których już nie poskładasz,  jego tajemnica staje się twoim koszmarem największym przekleństwem, najgorszym snem. Te słowa już do końca będą towarzyszyć Ci w życiu, już nigdy ich nie zapomnisz staną się Twoją udręką i chociaż zrobiłaś wszystko co tylko mogłaś by to naprawić, to nie mija zostaje głęboko w Twoim sercu i nic nie jest w stanie sprawić, że czujesz się lepiej, zamykasz się na pewną część świata.
Bo czasem kiedy słuchasz swojego serca i rozumu ranisz i zabijasz coś co tkwi, tam gdzieś głęboko w Tobie i wtedy żadne rozwiązanie nie jest tym dobrym, każde po czasie wydaje się tak samo ciężkie, bezsensowne i trudne. 
*
Od trzech tygodni jeżdżę z nową partnerką z tego co wiem ma na imię Karolina jest młodsza o jakieś 5 lat ode mnie wiadomo kobiety o wiek się nie pyta, ale obracając się już tyle czasu w tym samym środowisku wiele można wywnioskować, podobno przenieniosła się tu z Poznania, mieszkała tam jakiś 15 lat. O sobie mówi bardzo niewiele właściwie wyciągnąłem z niej,tylko tyle  że lubi motory, piłkę nożną, szybką jazdę i inne bardziej męskie  rzeczy. Pytałem już wiele razy czemu się przeniosła, a ona za każdym razem odpowiada coś o tym, że nadszedł czas na zmiany, tylko pytanie na jakie zmiany,  bo z tego co wiem pochodzi z Wrocławia, za każdym razem kiedy tylko próbuje z nią porozmawiać to ktoś nam przerywa, albo jest to Jacuś, a jak nie to mój albo jej telefon. Jak widać nie jest nam dane porozmawiać. 
Pare razy próbowałem ją wyciągnąć na jakieś piwo czy kawę, ale za każdym razem nie miała czasu, a to umówiła się z rodzicami, a to z Pauliną z kryminalnych bo jak się okazało znają się z dawnych czasów.
Nie wiem o niej zbyt wiele, ale mimo to jeździ mi się z nią dobrze, nie mamy problemów w porozumiewaniu się ze sobą. Jedyne co to muszę pogodzić się z tym, że to ona jest dowódcą, a ja muszę się jej słuchać nie jest łatwo, no ale cóż jak trzeba to trzeba. Jedyne co to zostaje mi się z tym pogodzić, w zasadzie już powoli się z tym godzę, wiadomo nigdy nie będzie łatwo pogodzić się z tym że kobieta z Tobą rządzi, ale z Karoliną dogadywałem się dość dobrze. 
- Wszystko gra ? Jesteś dziś jakaś milcząca ? - Zapytałem kiedy wracaliśmy ze stołówki do pokoju
- Tak, ok tylko trochę głowa mnie boli to pewnie ta zmiana pogody - Uśmiechnęła się lekko  w moją stronę 
- Szkoda, bo myślałem że zaproszę Cię na jakieś piwo czy coś  po pracy 
- Może innym razem, dziś nie dam rady, marzy mi się tylko łózko i jakiś film no i `żeby było już spokojnie do końca dnia - Już któryś raz zaprosiłem ją na jakiś wypad po pracy, a ona za każdym razem wykręca się. Na korytarzu pojawił się Borys wyszedł chyba od Jacka, szedł w naszą stronę, kiedy nas mijał przechodząc uderzył Karolinę z bara 
- Ej może byś trochę uważał - Zwróciła mu uwagę, patrząc na niego nie zrobiła tego w sposób niemiły czy chamski, tylko po prostu zwróciła mu uwagę. 
-No tak zapomniałem, że ty wolisz ludzi z tamtej strony prawa - syknął niczym jadowity wąż.
- Zajmij się lepiej sobą   - Spojrzała na niego, widziałem ten jad w jego oczach 
- Prawda, w oczy kole co? A Twój kolega już wie, czy może pora go oświecić - Spojrzałem na niego widziałem tą nienawiść w oczach, nie miałem pojęcia o co mu chodzi, nie znałem jej ale było w niej coś takie co powodowało, że polubiłem ją od razu, coś co sprawiał że chce ją poznać, poznać to co skrywa tam gdzieś głęboko w sobie, poznać to co ją rani i nie pozwala zapomnieć o czymś cholernie trudnym
- Odpieprz się - Spojrzała na niego, w jej głosie wyczułem jakąś nutkę załamania jak by coś się stało, zrobiłem krok w jej stronę 
- Odpieprz się od niej  - Syknąłem mierząc go wzrokiem 
- Bohater się znalazł, bronisz jej  bo pewnie nie wiesz wszystkiego o swojej nowej partnerce 
- Ch... Cię obchodzi co wiem, a co nie wiem. Odpieprz się od niej dobrze Ci radzę ! - Powiedziałem nico głośniej licząc, że każde słowo dotrze do niego i zrozumie je w pełni 
- Obrońca uciśnionych się znalazł - Zaśmiał mi się prosto w twarz 
- Odpieprz się ! - Powiedziałem i popchnąłem go, on zachwiał się po czym podszedł do mnie i mnie popchnął. Miałem ochotę mu przywalić tak mocno, żeby zakrył się nogami, ale Karolina mnie powstrzymała, złapała mnie za rękę 
- Pożałujecie - Powiedział omijając nas - Oboje pożałujecie - Powiedział znikając na schodach
- Dziękuje - Powiedziała mnie mijając i znikając w naszym pokoju. Nie wiedziałem co mam myśleć o tym wszystkim, to zachowanie Borysa to co mówił było najmniej dziwne. Borys wiedział coś o niej, coś co ją boli coś o czym chce zapomnieć. Poszedłem do pokoju, kiedy tylko otworzyłem drzwi widziałem jak Karolina się poderwała i otarła oczy
- To co kawa I na patrol ? - Zapytałem, nie chciałem pytać o tą całą sytuacje, wiedziałem że jeżeli będzie chciała powie mi sama 
- Kawa - Uśmiechnęła się do mnie lekko 
- Zaraz wracam - Powiedziałem i zniknąłem po kawę.  
- Dzięki !- Powiedziała po skończonej służbie zanim wsiadła do samochodu 
- Za co ? -Zatrzymałem się 
- Za to, że nie wnikasz o co chodziło Borysowi  - Uśmiechnęła się lekko 
- Do jutra - Uśmiechnąłem się do niej, i poszedłem do swojego auta. Odwróciłem się za nią kiedy byłem już przy samochodzie, widziałem ja wsiada do auta i odjeżdża 



Miniaturka dla zwycięscy! Emilenka69 "Szwagierka" !

Dziś obudziłem się wyjątkowo wcześnie, słońce świeciło już od rana zapowiadał się dobry dzień. Pogoda idealna, słońce świeci ptaki śpiewają  wczorajsza rozmowa z Krzyśkiem dużo mi dała w końcu zrozumiałem to co już chyba dawno wiedziałem, ale bałem się chyba do tego przyznać sam nie wiem, czemu tak późno do mnie to dotarło, ale nic to dziś będzie ten dzień. Po porannym bieganiu, ogarnąłem się i poszedłem do pracy. 
- Karolina ? - Zapytałem jak siedzieliśmy w pokoju zbierając się do wyjścia
- Tak ?
- Dasz się zaprosić do kina ?  - Zapytałem wprost 
- Kino ? Dziś ? - Zapytała lekko zszokowana moją propozycją 
- Nawet teraz. Co Ty na to ? - Uśmiechnąłem się do niej, liczyłem że uda mi się z nią spędzić czas poza pracą i powiedzieć to co juz dawno powinienem 
- Super co proponujesz ? - Uśmiechnęła się stawiając na przeciwko mnie 
- Podobno wszedł fajny film to może - Nie zdarzyłem nawet dokończyć bo wszedł Jacek 
- Mikołaj masz może chwilę ? - Zapytał jak tylko wszedł, czułem że jego pojawienie nie wróży nic dobrego 
- Co tam ? - Zapytałem, chociaż czułem że będę żałować tego pytania 
- Jest akcja
- O nie nie Jacuś ja już mam plany 
- Jest gruba akcja - Poprawił się Jacek - Jaskowska wysyła Ciebie Krzyśka i Szymona 
- Ale Jacek  - Powiedziałem zrezygnowany  - Jestem już umówiony 
- Przykro mi - Powiedział i wyszedł, spojrzałem na Karolinę no tak oczywiście jak sobie coś zaplanuje 
- Innym razem - Uśmiechnęła się do mnie - Leć się przebrać i daj znać jak poszło 
- Przepraszam 
- Daj spokój, do jutra - Powiedziała i wyszła 
***

Mikołaj był dziś jakiś dziwny, mało mówmy ale i jak by chciał mi coś powiedzieć, jeszcze to zaproszenie nie wiedziałam jak to wszystko odbierać 
 - Karolina - zawołała mnie Emilka jak byłam już przy recepcji 
- Tak, a Ty jeszcze tutaj ? - Zdziwiłam się wydawało mi się że miała już wychodzić 
- Słyszałaś o tej akcji ? - Zapytała od razu - Nie martwisz się ?
- Jacek coś mówił, ale bez konkretów. Czemu mam się martwić? I o kogo ? - Jej zachowanie zdziwiło mnie 
- Jak to o kogo o Mikołaja - Powiedziała zdziwiona  - To Ty nic nie wiesz? 
- No nie dawaj - Jej zachowanie było co najmniej niepokojące 
- Obława na melinę handlarzy narkotyków, podobno mają niezły przerzut. Zabili już 3 policjantów i 2 AT, mają jakieś wtyki bo zawsze są wa kroki przed nami. Na ostatniej akcji była strzelanina 4 kryminalnych w ciężkim stanie walczy o życie - Mówiła przejęta 
- I Jaskowska wysyła naszych ? - Teraz to i ja się przejęłam 
- Tak, podobno mają jakiś cynk gdzie są i mają dziuple. A póki co tylko nasi nie brali w tym udziału więc jest szansa. Cholernie się martwię - Mówiła przejęta 
- Teraz, to i ja ale mam nadzieję że wszytsko  pójdzie dobrze
- Idę do pokoju - powiedziała kierując się w stronę schodów - Ja do domu na pewno nie wrócę póki Krzysiek  
- Czekaj idę z Tobą -  przerwałam jej w pół zdania., teraz zaczęłam się martwić o Mikołaja.
Czekaliśmy z Emilką na jakiekolwiek wieści, czas dłużył się nie miłosiernie, Mikołaj był świetnym policjantem, ale opowieść Emilki o tych ludziach przeraziła mnie lekko. Najzwyczajniej w świecie bałam się o niego, bałam się że coś może mu się stać. To czekanie chyba mnie wykończy, minęły już 3 godziny a czuje się jak by minęła co najmniej wieczność. Nagle do pokoju wpadł Nowak
- A co wy tu robicie ? - zapytał zdziwiony naszą obecnością
- Czekamy, a właściwie nie ważne - Powiedziałam patrząc na niego - Jak tam akcja coś wiadomo ?
- Ja właśnie szukałam ....- Czułam, że coś kręci widać było to w jego zachowaniu
- Mów - Powiedzieliśmy równo z Emilką, obie wiedziałyśmy że coś poszło nie tak
- Ta cała akcja to jakaś pułapka, ostrzelali ich dwójka  z wschodniej jest w szpitalu,  wiem  tyle że jakiś strop spadł
- Co z Mikołajem
- Co z Krzyśkiem
- Nie wiem, nie ma z nimi kontaktu - Widać było, że przejął się tym wszystkim
- Adres   - Powiedziałam biorąc, odznakę i broń, Jacek nie powiedział nic tylko na mnie spojrzał widziałam, że nie chce podać mi adresu  - Głuchy jesteś adres - Powtórzyłam kiedy byłam już gotowa
- Ale Jaskowska
- Komendantkę biorę na siebie - Powiedziałam trzymając za klamkę
- Stare magazyny na Puławskiej
- Dzieki - Powiedziałyśmy równo z Emilką i poszliśmy
W drodze cały czas o tym wszystkim myślałam bałam się o Mikołaja, zresztą po Emilce było widać, że też się martwi. Bałam się tego, że jest już za późno skoro to takie niebezpieczne typy, ale musiałam zaszyć gdzieś głęboko te myśli i zacząć szykować się do akcji, bo zapowiadało się naprawdę gorąco. Dojechaliśmy pod fabrykę to co ukazało się naszym oczom przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Przed budynkiem stały radiowozy i inne samochody z poprzebijanymi oponami i powybijanymi szybami. Wszędzie leżały łuski, ale na zewnątrz nie było nikogo nie było. Powoli weszliśmy do środka faktycznie zawalił się strop, ale to wszystko jakieś takie podejrzane. Tylko dziwne było to, że nie było wśród poszkodowanych Krzyśka, Szymona ani Mikołaja co nas zaniepokoiło, bo idąc dalej leżeli policjanci z ranami postrzałowymi to wszystko wyglądało jak po jakimś bombardowaniu. Jedna wielka maskara. Ale jedno było pewne jeżeli nawet nie żyją musimy ich za wszelką cenę odnaleźć.
**
Dotarliśmy chyba do drugiej części budynku. Była znacznie mniejsza niż poprzednia, którą mieli zająć się pozostali policjanci. Dlatego rozdzieliliśmy się i przystąpiliśmy do penetracji terenu. Z Szymonem spotkaliśmy się w jakimś pomieszczeniu z różnego rodzaju maszynami. Nagle usłyszeliśmy wybuch coś w stylu wybuchu petard pobiegliśmy tam jak najszybciej, bo to działo się w miejscu gdzie znajdował się Białach. Dym rozprzestrzenił się niczym zimowa mgła tak, że prawie nie było nic widać. Jednak gdy wypatrzyliśmy jakiegoś obcego faceta odrazu udaliśmy się w pościg za nim.Niestety wsiadł do jakiegoś samochodu i odjechał.
- K***a - powiedział zsapany Krzysiek.
- Chodź idziemy do Mikołaja - odparł próbując unormować oddech Szymon.
I tutaj popełniliśmy największy z możliwych błędów zostawiliśmy Mikołaja na pastwę losu, bez wsparcia, bez pomocy, bez niczego. Ktoś to niestety wykorzystał...
- Mikołaj !? - krzyczał bezradny Krzysiek.
- Mikołaj nie rób sobie jaj !-  wrzasnął Zieliński.
Powoli zaczęło do nas docierać, że ktoś próbował odwrócić naszą uwagę, żeby obezwładnić Mikołaja, nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy, że to dopiero początek naszych problemów.
- Ja pie***le ! - krzyknął wściekły Krzysiek rzucając jakimś starym krzesłem.
- Chodźmy musimy to wszystko zgłosić dyżurnemu - odparł rozglądając się po pomieszczeniu Szymek.
*
Niestety nasze poszukiwania poszły na marne. Po chłopakach ani śladu. To mogło wróżyć tylko coś złego. Postanowiliśmy pomóc ratować poszkodowanych. Jednak emocje brały górę i ciężko było na czymkolwiek się skupić.
- I gdzie oni są ? - zapytała zapłakana Emilka.
- Jak ja dopadnę tych dupków to tylko trocny z nich zostaną - ocierała łzy Karolina.
Traciliśmy powoli nadzieję, że wszystko będzie dobrze, że się odnajdą cali i zdrowi. Nie spodziewałam się, że tak szybko rozwiąże się ta sprawa, ale niestety nie do końca pomyślnie dla mnie.
- Krzysiek ? Krzysiek ! - zawołała Emilka i pobiegła do swojego męża wpadając w jego objęcia.
- Gdzie jest Mikołaj ? - zerwałam się z nadzieją, że zaraz do nas dołączy.
- No niestety nie mamy dobrych wieści... Mikołaja prawdopodobnie porwano, Jacek już wdrążył wszystkie procedury poszukiwawcze -  tłumaczył Zieliński.
- Ale jak to ?-  mówiłam, a po moich policzkach płynęły coraz większe łzy.  Długo po tym nie mogłam dojść do siebie ciągle obawiałam się najgorszego. Chciałam wierzyć, że to wszystko jakiś pieprzony koszmar, z którego się zaraz obudzę.
Pojechaliśmy na komendę tam patrol 06 został wezwany do Jaskowskiej. Była taka wkurzona jak stado os w sumie nie ma się co dziwić.
- I co wy wyrabiacie ?! - wrzasnęła, ledwo policjanci nie zdążyli wejść do jej pokoju.
- No pobiegliśmy za takim jedym, a tam byliśmy tylko we dwóch - zaczął tłumaczyć się Zieliński.
- Czy wy w ogóle słyszycie co mówicie do mnie ?- mówiła dalej zdenerwowana.
- Pani komendant z całym szacunkiem, ale jak mieliśmy to wszystko pogodzić ? - wtrącił Zapała.
- Krzysiek weź mi takich bajek nie opowiadaj tak napewno nie zachowują się profesjonaliści !- wtedy do pomieszczenia wszedł prokurator Zieliński ojciec Szymona ta wizyta nie oznaczała niczego dobrego.
- O widzę, że nerwowa atmosfera u pani - wszedł jak do siebie po czym usiadł na krześle.
- A pan czego chce ? - zapytała oburzona.
- No ta akcja bezpośrednio podlega mnie i niestety muszę wyciągnąć konsekwencje - był bardzo pewny siebie aż za bardzo.
- Ale czemu od nas przecież wasi ludzie też brali w tym udział - odparła zaskoczona Jaskowska.
- Moi ludzie są czyści - dodała po chwili.
- Tak się składa, że moi też - powiedział wzruszając ramionami.
- A to jak pani wytłumaczy ? - podał komendantce kartkę, na której znajdował się anonimowy donos na policjantów, których sytuacja już była nie zbyt ciekawa.
"Chciałem zgłosić naruszenie prawa przez policjantów patrolu 06. Owi funkcjonariusze doprowadzili się wzięcia sporej sumy pieniędzy".
- To jakaś bzdura ! - uniósł się Krzysiek.
- No zobaczymy czy aby napewno jesteście tacy czyści, bo ten anonim napewno tego nie potwierdza - popatrzył z pogardą w oczy sierżantowi.
- Ręczę za swoich policjantów - uparcie broniła ich Jaskowska.
Po burzliwej rozmowie z komendantką i prokuraturem policjanci poszli na przerwę. Chcieli jakoś odreagować to wszystko, ale niestety nie było im to pisane, bo zostali wezwani na parking przed komendą gdzie dokonywano penetracja ich radiowozu.
- A co wy wyrabiacie ?! - zapytali niemal jednocześnie.
- Szukamy, a właściwie to już znaleźliśmy - jeden z mężczyzn wskazał na kopertę, w której była spora suma pieniędzy.
- Wnosze o aresztowanie do czasu wyjaśnienia funkcjonariuszy patrolu 06 - powiedział prokurator Zieliński.
- Tato jak możesz - Szymon zmierzył swojego ojca wzrokiem z widoczną wściekłością.
- Robisz głupoty to za nie płacisz - odparł obojetnie. Jakby sprawa zupełnie nie dotyczyła jego syna tylko jakiegoś obcego policjanta.
*

W tym czasie trwały próby ustalenia miejsca pobytu Mikołaja. Wszystko narazie było utrudnione, bo nie mieli ani jednej informacji, która mogłaby ruszyć sprawę do przodu. Karolina była tym wszystkim załamana widać było jak to wszystko przeżywa. Jak bardzo do niego tęskni. Wszystko to układało się coraz gorzej, ale żyć i funkcjonować trzeba było nadal jak dotychczas. Wracając do domu Rachwał znalazła za wycieraczką kartkę.
" Mamy twojego Białacha jeżeli cokolwiek piśniesz komukolwiek to możesz się z nim pożegnać "
Przeraziła mnie ta wiadomość z początku nie spodziewałam się zupełnie od kogo mogła by ona być dopiero pewnien trop pozwolił mi ustalić kim jest mój prześladowca.

**

Trafiliśmy do aresztu, a wiadomo jak policjanci tam są traktowani. Od początku mieliśmy na pieńku z jednym z współwięźniów. Te wszystkie odzywki, prowokacje no próbowaliśmy jakoś tego unikać, ale nie zawsze było to możliwe. No to nie był niestety koniec naszych problemów z tym gościem. Pamiętałem go doskonale zamknąłem go z Julka jakiś kawałek temu za posiadanie i zażywanie leków, chłopak zamiast ćpać narkotyki, ćpał wszystkie rodzaje leków a potem szalał po mieście.
Pierwszy dzień w tym miejscu był okropny, a czułem że nie szybko stąd wyjdziemy od tych łóżek bolały mnie plecy, cały czas  myślałem o Emilce Tośku Gaji no i Mikołaju czy się znalazł, nagle jeden ze strażników wpadł do naszej celi i zaczął robić jakieś przesłuchanie

***

Siedziałam przy biurku, na komendę wróciłam od razu jak tylko znalazłam ten list, była już 7 rano od wczoraj siedzę w tych pieprzonych papierach i szukałam powiązania między Szczurem  a Kotem. Sprawa Szczura  to jedna z pierwszych jaką miałam z Mikołajem, zatrzymaliśmy go za handel ludźmi, a Kot to podobno on przewodził grubą handlarzy dragami. Oczy kleiły mi się już nie miłosiernie nie spałam całą noc piłam kawę za kawą na moim biurku stało już 5 kubków a 6 właśnie kończyłam.  Nagle usłyszałam dźwięk telefonu, znajomy dźwięk to był telefon Mikołaja dochodził z szuflady, otworzyłam ją znalazłam tam telefon Mikołaja" Dzwoni Dominika" - Super - Pomyślałam, teraz musiałam powiedzieć jej o tym co się stało, zanim dowie się z mediów, bo na bank zaraz to rozgłoszą 
- Cześć tatuś mógłbyś mnie odwieść - Zaczęła jak tylko odebrałam 
- Cześć tu Karolina - Powiedziałam niepewnie 
- Cześć - Zmieszała się trochę - Mogła byś dać mi tatę ?
- Dominika - Zaczęłam trochę niepewnie nie wiedziałam co mam jej powiedzieć 
- Co z tata? Co się stało ? - Zapytała od razu, wyczuła że coś jest nie tak 
- Porwali, go szukamy go razem z kryminalnymi 
- Jesteś na komendzie ?
- Tak, ale nie musisz jak będę coś wiedzieć zadzwonię - Nie usłyszałam odpowiedzi tylko się rozłączyła.  
Chciałam otworzyć telefon, przypadkowo włączyłam ostatnie otwarte okno moim oczami ukazały się SMS z Zapałą, nie chciałam ich czytać nie chciałam go sprawdzać, ale ostatni SMS 


***

Strażnicy dokładnie przeszukiwali moje łóżko, jak by za wszelką cenę chcieli coś znaleźść
- Co to jest ? - Zapytał jeden strażnik  pokazując dwa opakowania po lekach, widziałem je pierwszy raz w życiu
- To nie moje - Mówiłem zdziwiony bardziej niż kiedy dowiedziałem się, że Białach się zakochał a to to był szok - Nie wiem skąd to się wzięło
- Ta  i może siedzisz za niewinność - Popatrzył na mnie jak bym mu coś zrobił
- Nie wiem skąd to się tam wzięło - Upierałem się przy swojej wersji w końcu naprawę nie wiem skąd to się wzięło u mnie - Nie jestem przecież żadnym pieprzonym lekomanem -  Nerwy powoli zaczęły brać górę
- To mówi samo za siebie - Pomachał mi przed nosem opakowaniem tabletek, jedno było puste a drugie w połowie pełne - Idziemy - Powiedział i popchnął mnie w stronę wyjścia
- To nie jego - W mojej obronie stanął Szymon
- O widzę, że kolega też chyba coś bierze zapraszam z nami w takim razie - Powiedział i skierował się w stronę Szymona
- To jakiś absurd ! - Szymon zaczął się z nimi dochodzić
- Spokój idziemy !
- Ale - Zacząłem protestować - Przecież to nie jest moje
- Zamknij się i idź ! - Powiedział i na sile wyprowadził mnie z celi, zaraz za mną wyszedł Szymon z drugim strażnikiem


***
" Słyszałeś o tej akcji ?  " 
" Stary pewnie,  Emilka wie ? "
" Co Ty w życiu nie pozwoliła by mi iść, zabili chyba 5 naszych "
Czytając sms Mikołaja i Krzyśka, byłam na nich zła oboje wiedzieli jak bardzo są niebezpieczni, ale nie uważali nie przejęli się tym. Już miałam odłożyć jego telefon kiedy dostrzegłam jedno słowo zaciekawiona wiadomościami przesunęłam trochę do góry i czytałam.
" Stary masz rację muszę jej powiedzieć. Bo w końcu będzie za późno"
" No gratuluje decyzji, w końcu"
"Chyba był bym idiotą jak bym tego nie zrobił.... To jak się śmieje, jak uśmiecha się do mnie te jej oczy "
" Nie stary błagam Cię, wczoraj słuchałem przez godzinę tylko o niej, ja wiem że świata poza nią nie ma dla Ciebie ale błagam Cię."
" Ale z Ciebie kumpel.... zapraszam ją dziś do kina."
" Nie pozostaje mi nic tylko życzyć szczęścia. Pamiętaj liczę na zaproszenia... Drogo Krzysztofie bez Ciebie się to nie uda musisz nam pomóc w tym dniu wyjątkowym i zostać naszym światkiem. Prosimy powiedź TAK. Podpisano Karolina R & Mikołaj. B." - Z każdym sms moje serce biło coraz szybciej, nie wierzyłam w to co czytam sama nie wiedziałam czy chce mi się płakać, śmiać skakać ze szczęścia czy co. Chciałam jak najszybciej z nim porozmawiać tylko o czym, właściwie sama nie wiem, bo co ja mu powiem, ale teraz nie to jest najważniejsze teraz najważniejsze jest to, żeby się znalazł i był bezpieczny. Nagle do pokoju wszedł Jacek
- Masz coś ? - Wstałam od razu jak tylko wszedł
- Krzysiek i Szymon mają przejebane znaleźli jakieś leki u nich. Odciski znalezione w miejscu gdzie porwali Mikołaja należą do Czarnego - Powiedział nawet nie wchodząc do pokoju  - Pogadamy potem muszę lecieć, jak tylko poszedł wrzuciłam  Czarnego na bazę, to co zobaczyłam wmurowało mnie
- Kurwa - Powiedziałam wywalając stolik do góry nogami. Czarny siedział za zabójstwo zabił policjanta drugiego porwał i zmusił do ćpania po czym chłopak zaćpał się na śmierć. Mikołaj opowiadał mi o tym, wygrażał mu obiecał że skończy tak jak oni. Uciekł tydzień temu z więzienia
 Nagle drzwi do pokoju otworzyły się wręcz z hukiem 
- Gdzie jest tata ? - Dominika wpadła jak oszalała do pokoju 
- Spokojnie 
- No mów nie jestem już dzieckiem. Co z tata ? 
- Mikołaj z Krzykiem i Szymonem pojechali na akcję, ale to była jakaś zasadzka. Krzyśkowi i Szymonowi podrzucili dużo pieniędzy i są teraz w areszcie a Mikołaj on..., go porwali nie wiemy gdzie jest  - Powiedziałam niemal na jednym wdechu
- Porwali ?! Kto ?! Jak ?! 
- Spokojnie, znajdziemy go 
- Spokojnie jak spokojnie jak tatę porwali. Ty jesteś spokojna ?  - To pytanie było retoryczne - Bo jakiś nie widać, chyba że ten stół latać umie - Spojrzała na mnie zła, jej tata tak samo robi 
- No mu się latać zachciało  - Dominika weszła w zdecydowanie złym momencie  - Bo wiesz
- Tak wiem, coś wiesz a mi nie chcesz powiedzieć

***


Ostatnio na komendzie problemy mnożyły się coraz bardziej wszystko wskazywało, że to dopiero początek. Szykował się nalot Kwiecińskiego na naszą komendę, a z nim to nigdy nic nie wiadomo on chciałby żeby wszyscy chodzili jak roboty, a czepia się nawet o najmniejsze szczegóły. Szkoda gadać...
- Pani sierżant Drawska o ile pamiętam proszę do komendanta - wparował jak do siebie na recepcję.
- Pierwsze co to starszy sierżant, a po drugie to nie Drawska tylko Zapała - próbowałam się jakoś hamować, ale ten facet od zawsze działał na mnie jak płachta na byka.
- O proszę żonka byłego policjanta - wybuchł śmiechem miałam ochotę przywalić mu w ten głupi uśmiech.
- Przyszedł pan z czymś konkretnym czy tylko głupio pogadać - mruknęłam.
- Ja nie wiem co pani widzi w tym bandycie przecież zwykły człowiek nie ląduje w areszcie- tego było już za wiele przecież wszyscy wiemy, że jemu chodzi tylko o to, żeby się zemścić.
- Pani komendant jest u siebie zaprowadzić czy się pan zgubi ? - powiedziałam z ironią.
- Ja od zawsze wiedziałem, że tutaj nie ma za grosz kultury - odparł na odchodne.
Nawet nie zdążyłam przekazać informacji Jaskowskiej, bo zanim się oglądnełam był już u niej.
- Witam inspektor Przemysław Kwieciński BSW - wszedł do pomieszczenia bez pukania, bez niczego na hama.
- O co chodzi ? - zapytała zaskoczona.
- Kontrol ,doszły nas niepokojące informacje o złym stanie komendy - powiedział pokazując jakieś dokumenty.
- Słucham ? - komendantka była w takim szoku, że chyba nie widziała co się w tej chwili dzieje.
- To niech pani dobrze słucha, jeżeli w 10 minut się pani nie podporządkuje to może się pani pożegnać z funkcją komendanta - odparł ostro.
- Wypraszam sobie pan jest odpowiedzialny tylko za kontrolę, a nie za rozganiane wszystkich po kątach - uniosła się.
- Pani jest bezczelna - wycedził wściekły przez zęby.
- Nie to pan jest bezczelny ktoś chce wrobić nas w jakieś gówno, a pan jeszcze z pretensjami mi tutaj wyskakuje - mówiła przez łzy.
- Dosyć tego złoże wniosek o zwolnienie pani w trybie natychmiastowym i zamknięcie tej pożal się Boże komendy- mówił trzaskając drzwiami.
- A proszę bardzo mam tego wszystkiego dość !- krzyknęła zanim zdążył wyjść.
Zapłakana usiadła na krześle i nie mogła długo dojść do siebie.
- Pani komendant co się stało ? - zapytała zmartwiona Emilia.
- Możecie szukać nowej roboty to koniec - mówiła przecząco kiwając głową.
Zapała nawet nie była w stanie nic powiedzieć tylko usiadła obok i próbowała zrozumieć co się stało. W pewnym momencie zebrała się i gdzieś pobiegła.
- Adam sprawa jest - wpadła zdyszana do pokoju profosa.
- Co się dzieje ? - zapytał zdezorientowany Kobielak.
- Chcą komendę zamknąć - próbowała jakoś unormować oddech.
- Co ?! Nie możemy do tego dopuścić !- krzyczał bezradny.
- Szybko zwołujemy wszystkich za 10 minut w sali odpraw - zarządziła policjantka.
Co prawda zebranych nie było wielu, ale zawsze coś jak to mówią tonący brzytwy się chwyta. Emilka po krótce opowiedziała o pomyśle ratowania komendy, a po paru minutach wszyscy przenieśli się przed budynek i zaczęła się walka.
- Ty Kwieciński odwal się od nas ! - krzyczał Adam.
- Nie oddamy komendy bez walki ! - mimo, że było ich może z 15 to słychać ich było jakby zbliżała się cała armia.
- Co wy do cholery wyrabiacie - przed komendę wyszła w nieco lepszym stanie Jaskowska.
- Walczymy o swoje - odparła Zapała.
- Dajcie spokój - odpowiedziała speszona.
- Ale pani komendant inaczej tego nie załatwimy - uparcie broniła akcji Emilia.
- Dzięki za dobre chęci, ale narobicie sobie kłopotów - widać było, że Jaskowska chciała odwołać cały alarm.
- Ja to robię nie tylko dla Krzyśka, ale dla nas wszystkich nie możemy stać i patrzeć na to wszystko obojętnie - mówiła zdeterminowana Emilia.
- Oddawaj komende ! - krzyknęła.
- Nie poddamy się ! Łapy precz ! - uruchomili się inni.
- Jak będzie trzeba wywieziemy ich na taczkach - wtrącił Kobielak.
- Adam przestań już - Jaskowska ewidentnie nie chciała już kłopotów, ale było już za późno. Wtedy Kwieciński próbował jakoś wydostać się z budynku.
- I co wyjść chcesz ? - zapytał wściekły Profos.
- Proszę mnie wypuścić - zarządał.
- Zacząłeś z nieodpowiednimi ludźmi - syknął policjant.
- Czy ja mam to przyjąć jako groźby karalne ? -
- A przyjmuj sobie jak chcesz, albo się od nas odwalisz, albo poczujesz jak fajnie jest z widłami w dupie- podszedł do niego i powiedział cicho.
- Pan chyba żartuje ? - zapytał oburzony.
- A wyglądam jakbym żartował ?- odparł śmiejąc się.
- Zostaw nas ! Łapy precz ! - krzyczeli dalej.
- Bierzemy go ! - wrzasnął w pewnym momencie Profos.
- Dobra, dobra dam wam drugą szansę, ale będę dokładnie przyglądał się co robicie - wycedził przez zęby i odszedł.
- Wypad - mruknął Kobielak.

***

Siedziałem w jakieś pieprzonej izolatce, jak tylko dorwę tego co nas w to wpakował to mu nogi z dupy powyrywa. Najpierw jakieś jebane przesłuchanie, a potem jakieś badania. Traktują nas tu jak jakiś pieprzonych narkomanów, lekomanów czy cholera wie kogo. Nie wiem kto maczał w tym palce, ale to wszystko jest zaplanowane, najpierw ta akcja, że niby są w tej fabryce potem ten nalot na nas porwanie Mikołaja, nasze osadzenie, teraz te leki, i jeszcze pewnie na komendzie coś się dzieje. Ewidentnie ktoś próbuje nas zniszczyć, tylko pytanie kto i po co ? 
- Idziemy ! - Krzyknął strażnik, jak tylko wszedł do izolatki 
- Gdzie ? I po co ?
- Nie interesuj się nie Twoja sprawa - Powiedział obojętnie 
- No chyba jednak moja jak  byś nie zauważył - Odburknąłem 
- Zamknij się i idź - Popchnął mnie  w stronę kolejnego korytarza - Pies lekoman - Powiedział pod nosem, chciałem już coś powiedzieć, ale ugryzłem się w język. 
Weszliśmy do pokoju naczelnika, on już tam siedział po jego minie widać było że coś jest nie tak. 
- Siadaj i gadaj - Powiedział pewny siebie 
- Co mam gadać ?  Wszystko powiedziałem to co jeszcze chcecie wiedzieć - Popatrzyłem na niego 
- Tak... hmmm... to zobaczmy wyniki , własnie przyszły z laboratorium. Ciekawy  co wyszło ? Bo ja bardzo  - Zaśmiał się 


***

Dominika poszła jakąś godzinę temu, obiecałam jej że jak tylko coś będę wiedziała to dam jej znać. Siedziałam z twarzą zakrytą rękami, czułam cholerną bezsilność nie mogłam nic zrobić czułam się okropnie do tego ten sen, walczyłam z nim od rana, ale z godziny na godzinę było coraz trudniej. 
Kiedy zamykałam oczy miałam przed oczami jego, nasze wspólne akcje, spacery, wypady po pracy. Tak bardzo chciała bym, żeby był tu obok, był blisko 
- Mam ! - Jacek wparował bez pukania mało nie spadłam z krzesła.
- Co masz ? - Zapytałam jak tylko się podniosłam 
- Od jakiegoś czasu czarnego odwiedzała jakaś laska nie jaka Milena Malicka, jest zameldowana w Poznaniu, ale poszperałem we Wrocławiu ma siostrę Anne Olewską mieszka na Boreckiej jest wdową a pracuje w laboratorium, ale tej całej Mileny tam nie ma już sprawdziliśmy. Ale to nie wszystko
- Coś jeszcze ? 
- Krzyśka i Szymona chcą wrobić w lekomanie, ktoś zamienił wyniki i wyszło że ćpają nałogowo.  Zamknęli ich w izolatce - Powiedział nieco smutny 
- Kurwa, ktoś się na nas uwziął - Powiedziałam i rzuciłam papierami o biurko - Komuś marzy się upadek komendy 
- Chce się nas pozbyć i to z hukiem 
- Czekaj - Zamyśliłam się na chwilę - Ta cała siostra Mileny  Anka  czy jak jej tan pracuje w laboratorium tak ?  - Popatrzyłam na niego 
- Tak,..... że o tym wcześniej nie pomyślałem lecę sprawdzić
- Jasne, dzięki - Powiedziałam i zaczęłam się ubierać w końcu było coś wiadomo, śledztwo ruszyło i nie staliśmy z miejscu.

***

Weszliśmy z Jackiem do tego całego laboratorium, już nie mogłam się doczekać żeby spojrzeć w oczy tej całej Ance, dobrze że Jacek był ze mną bo jak bym była sama to chyba wyleciała by przez okno razem z oknem. 
- Dzień dobry, komenda miejska  starszy sierżant Emilka Zapała, starszy aspirant Jacek Nowak 
- Dzień dobry, w czym mogę Państwu pomóc ? 
- Szukamy Pani Anny Olewskiej 
- Powinna być u siebie, coś się stało ? - zapytała kobieta w recepcji
- Może nas Pani zaprowadzić? - Zapytał Nowak
- Oczywiście proszę za mną - Powiedziała kobieta i poszła z nami do pokoju tej całej Olewskiej.  kobieta poszła a my bez pukania weszliśmy do pokoju tej całej Anny
 -   Dzień dobry, komenda miejska  starszy sierżant Emilka Zapała, starszy aspirant Jacek Nowak . Pani Anna Olewska ?
- Tak w czym mogę pomóc ? - Zapytała lekko zdziwiona 
- Pojedzie Pani z nami musimy sobie porozmawiać - Powiedział Nowak podchodząc do niej 
- Porozmawiać ? To chyba jakieś nieporozumienie - Widać było, że zaczyna się denerwować - O czym mam z Państwem rozmawiać 
- O nie jakim Mariuszu Czarnym Milenie Malickiej i wynikach badań z więzienia mówi  to Pani coś? - Zapytałam już nieco zła, miałam ochotę jej coś zrobić, ale musiałam się powstrzymać 
- Nie wiem o czym Państwo mówią, ja muszę 
- Musi to Pani pojechać z nami - Powiedział Jacek i pomógł wyjść z pokoju tej całej Ance 
'
***

Swoim prywatnym śledztwem dotarłam do cennej informacji, że Czarny ma dziewczynę. Postanowiłam złożyć jej wizytę i z nią pogadać nie spodziewałam się tego, że Olka też na to wpadnie w sumie ona to do najmądrzejszych nie należy, ale najwidoczniej pozory mylą.
- Co ty tutaj robisz ?- zapytałam zaskoczona.
- Przyszłam pomóc Mikołajowi - odparła patrząc na mnie z pogardą.
- Pomocnica się za dwa grosze znalazła - mruknęłam kiwając głową.
- No najwyraźniej pani detektyw sama nie dała rady- odgryzła się.
- Odpierdziel się ode mnie dobra ? A teraz daj profesjonalistom pracować - odparłam i poszłam w kierunku drzwi.
- No chyba w twoich snach - powiedziała sama do siebie.
Wkurzona weszłam do budynku i udałam się do mieszkania dziewczyny Czarnego. Wyobrażałam sobie ją jako jakaś zwydrzoną laskę, a prawda okazała zupełnie inna była to miła, ułożona dziewczyna, a do tego zmartwiona losem swojego ukochanego.
- Wie pani gdzie on może przebywać ? - musiałam się jakoś hamować mimo to, że Olka mnie drażniła swoją nawet obecnością.
- Ma taki stary dom po dziadkach 30 kilometrów stąd - mówiła widocznie zmartwiona brunetka.
- Zna pani dokładny adres ? -  wtrąciła Wysocka. Myślałam, że ją udusze.
- Możesz nie przerywać mi w pracy ?- mruknęłam wkurzona.
- Tak zapisze paniom adres, a o co chodzi tak naprawdę ?-  spytała ocierając łzy.
- Mamy podejrzenia, że pani chłopak stoi za porwaniem policjanta- widziałam, że Olka chce coś powiedzieć, ale nie chciałam jej dopuścić do głosu.
- Ja wiedziałam, staram się go wychować na ludzi, ale wychodzi jak widać - kobieta była załamana.
- Proszę się nie denerwować wszystko będzie dobrze- próbowałam ją jakoś pocieszyć.
- Jak dobrze jak on teraz pójdzie na odsiadkę na długie lata - chyba moje starania wychodziły na marne ona była w coraz gorszym stanie psychicznym. Ja nie wiem kim trzeba być, żeby doprowadzić swoją ukochaną do takiego załamania.
- Zasłużył to już nie nasza wina. Jeżeli Mikołajowi coś się stanie...-  tego już było za wiele postanowiłam przerwać tą rozmowę i wyjaśnić wszystko w cztery oczy z Wysocką.
- Olka....Musimy już iść. Proszę się trzymać dowodzenia - syknęłam w stronę mojej niewydarzonej koleżanki z pracy.
- Czy ty k***a musisz się pakować tam gdzie cię nie chcą ? - zapytałam zanim nawet ledwo wyszliśmy z mieszkania.
- Odezwała się kierowniczka działu do spraw ochrony Białacha - odparła wkurzona.
- Jestem wyższa stopniem to masz mnie słuchać jak już chcesz tak pomagać - postanowiłam jej nie szczędzić.
- Tutaj chodzi o mojego przyjaciela, którego znam dłużej niż ty - naprawdę kłótnia z kimś głupszym od siebie jest bezsensowna, ale ona aż sama się prosi.
- Wypierd***j stąd,bo nie ręczę za siebie -  niemal krzyknęłam.
- A co tych swoich durnych technik użyjesz - patrzyła na mnie tymi swoimi idiotycznymi oczkami.
- Durna to ty jesteś - odgryzłam się.
- A teraz zjeżdżaj mi z drogi, bo cię tak przypadkowo rozjazde - dodałam i pojechałam na miejsce, które nam wskazała kobieta Czarnego.
Jechałam jak najszybciej tylko mogłam, tak cholernie bałam się że może być już za późno modliłam się w duchu, żeby Mikołaj był cały i zdrowy. Tak bardzo chciałam się do niego przytulić. Dojechałam na miejsce, do okoła był tylko las, pare ogródków działkowych i nic więcej, według zeznań Mileny żółty dom z czerwonym dachem, rozpoznałam go niemal od razu podeszłam do okien nie widziałam nikogo poza Białachem, nie było samochodu, nie było nikogo poza nim.
- Mikołaj - Podbiegłam do niego od razu, jak tylko sprawdziłam teren
- Karolina...co Ty ? - Zapytał słaby, był cały poobijany miał rozcięte czoło podbite oko i rozwaloną wargę.
- Nic Ci nie jest ? - Zapytałam i zaczęłam go odwiązywać
- Uciekaj, oni zaraz tu wrócą są niebezpieczni - Mikołaj starał się mnie wygonić, ale ja nie mogłam uciec
- Bez Ciebie nie idę - Powiedziałam i pomogłam mu wstać
- O kogo moje piękne oczy widzą - Usłyszałam nagle męski głos. Odwróciłam się gwałtownie to był czarny z kolegami
- Jak miło Cię w końcu poznać Rachwał jak nie mam - Zaśmiał się szyderczo
- Czego chcesz? - Wycedziłam przez zęby, miałam ochotę odstrzelić mu ten jego pusty łeb. Mikołaj stał obok mnie kontem oka widziałam, że jest wyczerpany
- Doskonale wiesz - Zaśmiał się ponownie - Jego  - Pokazał na Mikołaja
-  Po moim trupie - Powiedziałam pewna siebie - Zaraz zjawi się tu pół Wrocławskiej policji
- Do tego czasu was już nie będzie - Zaśmiał się drugi z nich
- A ja mam pomysł zabawmy się - Czarny zrobił krok w moją stronę - Zobaczymy kto jest szybszy. Pobawimy się w berka, znacie chyba tą zabawę - Spojrzał na mnie i Mikołaja - A więc wy Uciekacie my liczymy no niech wam bedzię do 30 a potem bum gonimy was. I tak złapiemy jego - Wskazał na Mikołaja - Kulka w łeb, złapiemy Ciebie - Pokazał na mnie najpierw się zabawimy w 4 a potem kulka
- Nie waż się jej tknąć - Mikołaj zrobił krok w jego stronę, Czarny nie powiedział nic tylko się zaśmiał
Nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się w środku lasu, Mikołaj ledwo chodził wyglądał strasznie ledwo chodził i stał na nogach. Tak bardzo chciałam mu pomóc, ale nawet nie mogłam się do niego zbliżyć, nawet na sekundę, nie mogłam go przytulić dotknąć, ale żył to było najważniejsze. Modliłam się w duchu, żeby to był tylko zły sen i zarz pojawił się ktoś z naszych przyznam szczerze, że teraz by się Olka przydała może by się do czegoś przydała.
- To co zaczynamy zabawę - Zaśmiał się Czarny, widać że to wszystko bawiło go
- Ty jesteś pojebany ! - Syknęłam przez zęby, byłam wściekła. Mikołaj stał tuż obok, lekko podparty o mnie. Czułam jak jego ręka obejmuje mnie w pasie, jak by chciał mnie schować przed tym wszystkim
- A co dziewczynka taka nerwowa, złość piękności szkodzi  - Zaśmiał się drugi z nich. Miałam ochotę ich wszystkich powystrzelać
- To co zabawa jest taka - Spojrzał na mnie i na Mikołaja - Wy uciekacie, a my liczymy sobie do 30 a potem bum i za wami, jak złapę Ciebie - Pokazał na Mikołaja - Strzelam wtedy ona ma szanse uciec. A jak złapę Ciebie - Pokazał na mnie - Wtedy się zabawimy a potem strzelam. To co czas start - Spojrzałam na Mikołaja, Czarny policzył do 3 z BIałachem zaczęliśmy biec, właściwie staraliśmy się bo Mikołaj nie miał siły. W końcu zatrzymaliśmy się za jakimiś krzakami
- Musisz biec sama - Powiedział już całkowicie bez siły
- Ale... - Chciało mi się płakać na sama myśl, ze mogę go zostawić - Nie ma takiej opcji
- Karolina, proszę Cie musisz - Mówił patrząc mi w oczy zbliżyłam sie do niego byliśmy teraz bardzo blisko siebie, patrzyłam mu w oczy
- Nie mogę - Mówiłam, a po moim policzku płyneła łza. Mikołaj złapał mnie za rękę, ja mimowolnie zbliżyłam się jeszcze bardziej do niego teraz widziałam błękit jego tęczówek - Obiecaj mi, że będziesz biec i nie zatrzymasz się dopóki nie będziesz bezpieczna, że nie obejrzysz się nawet na chwilę. Musisz być bezpieczna rozumiesz, nie wybaczę sobie jeżeli coś Ci się stanie... Kocham Cię  - Powiedział szeptem, po czym mnie pocałował. Jego ustał były tak delikatne tak mietkie, czułam jak by całował mnie po raz ostatni, tak bardzo chciałam zostać w jego ramionach być tak blisko niego - Biegnij - Powiedział kiedy tylko się ode mnie oderwał, chciałam coś powiedzieć, ale on mi nie dał - Biegnij. Proszę - Wstałam, oddalając się od niego puściłam jego dłoń z jego ust wyczytałam ciche "Żegnaj" , moje oczy zalały się łzami, tak bardzo chciałam być tak blisko niego - Kocham Cię - Szepnęłam i zaczęłam biec przed siebie, nie widziałam już zupełnie nic, biegłam zupełnie na oślep. Łzy zatracały moją widoczność, w głowie cały czas miałam jego dwa słowa te ostatnie dwa słowa "Kocham Cię"
Chciałam się wrócić i mu pomóc, ale starch był silniejszy i biegłam przed siebie. Robiło się ciemno, a teren do najprostszych nie należał pare razy się przewróciłam, ale nie mogłam się poddać, musiałam walczyć do samego końca. Udało mi się dobiec sama nawet nie wiem gdzie, widziałam z daleka jakiś samochód. Podbiegłam liczyłam na pomoc, był zamknięty. Wtedy wystraszyłam się, że należy do któregoś z ludzi Czarnego, ale nie miałam już siły biegnąć.
***
Jak tylko wypuścili mnie z tego pierdzielonego więzienia postanowiłem pojechać na miejsce gdzie prawdopodobnie znajdował się Mikołaj nie wiedziałem wtedy jeszcze, że Karolina też tam jest. Ledwie dojechałem kiedy padł strzał, który wybił mi szybę w samochodzie, ale za chwilę rozległ się kolejny huk. Chwilę później dotrali również policjanci.
***
Siedziałam na ziemi nawet nie miałam siły się podnieść liczyłam, że koledzy z komendy przyjadą i mi pomogą. Jednak z minuty na minutę coraz bardziej w to wątpiłam.
- Karolina - usłyszałam głos kobiecy zza pleców.
- Pani komendant - ucieszyłam się na ich widok delikatnie się podniosłam, ale znowu upadłam sama nie wiem co się ze mną działo.
- Pomóżcie jej - powiedziała do Szymona i Jacka.
- Co z Mikołajem ? - zapytałam patrząc na przełożoną.
- Nie wiemy - odparła spuszczając wzrok.
Z racji, że było to zarośnięte miejsce nie mogliśmy stamtąd wydostać się samochodem dlatego pieszo poszliśmy do radiowozu.
- Mikołaj stary nie umieraj ! - usłyszeliśmy przerażający krzyk z lasu. Załamana usiadłam w samochodzie i popłakałam się nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że nigdy więcej nie usłysze jego głosu. Nie to wszystko napewno jakaś pomyłka, starszliwa pomyłka.
- Idźcie to sprawdzić- Jaskowska próbowała utrzymywać zimną krew, ale widać było, że przychodzi jej to z trudem.
- Ja wiedziałam, że to się tak skończy. Pewnie obaj tam leżą martwi - Mówiłam przez łzy.
- Karolina proszę cię uspokój się - jak ona mogła mi mówić, żebym się uspokajała przecież tutaj chodzi o jego życie.
- To wszystko twoja wina - mruknęła Olka, która do nas doszła.
- Nie ułatwiasz - skartowała ją wzrokiem Jaskowska.
- Gdybym go tam nie zostawiła. Czemu ja jestem taka głupia !-  krzyczałam zapłakana. Nie mogłam tego powstrzymać to było ponad moje siły.
- Przestań gadać głupoty - uniosła się komendantka.
- Nie rozumiecie tego, że ja go tam zostawiałam !- byłam na siebie wściekła.
- Usiądź i uspokój się - wtedy z lasu wyszło dwóch mężczyzn.Niższy prowadził drugiego, który był oparty o niego. Dopiero, gdy podeszli bliżej wszystko stało się jasne. Byli to Krzysiek i Mikołaj. Pierwsza do nich pobiegła Wysocka i wpadła w ramiona Białacha, ale kiedy tylko mnie dostrzegł obolałym krokiem podszedł i mocno przytuliliśmy się. Wreszcie czułam się bezpiecznie. Cieszyłam się, że wszystko skończyło się dobrze. Wkurzona jak stado os Olka poszła do radiowozu przy zamykaniu drzwi przytrzasnęła palce Zapale, który zaczął drzeć się na całe gardło.
- Ała zwariowałaś ! - wrzasnął z grymasem bólu na twarzy.
- Krzysiek co ty się tak drzesz ? - zapytał Szymon, ale po chwili wszystkie krzyki ustały. Liczyliśmy się tylko my ja i Mikołaj. Wiedziałam, że będę musiała go wypuścić z rąk, bo muszą go zbadać, ale wiedziałam, że będzie już tylko ze mną. Jeszcze nigdy się tak o nikogo nie bałam. Zwłaszcza, że Mikołaj jest dla mnie kimś bardzo ważnym.