Dziś obudziłem się wyjątkowo wcześnie, słońce świeciło już od rana zapowiadał się dobry dzień. Pogoda idealna, słońce świeci ptaki śpiewają wczorajsza rozmowa z Krzyśkiem dużo mi dała w końcu zrozumiałem to co już chyba dawno wiedziałem, ale bałem się chyba do tego przyznać sam nie wiem, czemu tak późno do mnie to dotarło, ale nic to dziś będzie ten dzień. Po porannym bieganiu, ogarnąłem się i poszedłem do pracy.
- Karolina ? - Zapytałem jak siedzieliśmy w pokoju zbierając się do wyjścia
- Tak ?
- Dasz się zaprosić do kina ? - Zapytałem wprost
- Kino ? Dziś ? - Zapytała lekko zszokowana moją propozycją
- Nawet teraz. Co Ty na to ? - Uśmiechnąłem się do niej, liczyłem że uda mi się z nią spędzić czas poza pracą i powiedzieć to co juz dawno powinienem
- Super co proponujesz ? - Uśmiechnęła się stawiając na przeciwko mnie
- Podobno wszedł fajny film to może - Nie zdarzyłem nawet dokończyć bo wszedł Jacek
- Mikołaj masz może chwilę ? - Zapytał jak tylko wszedł, czułem że jego pojawienie nie wróży nic dobrego
- Co tam ? - Zapytałem, chociaż czułem że będę żałować tego pytania
- Jest akcja
- O nie nie Jacuś ja już mam plany
- Jest gruba akcja - Poprawił się Jacek - Jaskowska wysyła Ciebie Krzyśka i Szymona
- Ale Jacek - Powiedziałem zrezygnowany - Jestem już umówiony
- Przykro mi - Powiedział i wyszedł, spojrzałem na Karolinę no tak oczywiście jak sobie coś zaplanuje
- Innym razem - Uśmiechnęła się do mnie - Leć się przebrać i daj znać jak poszło
- Przepraszam
- Daj spokój, do jutra - Powiedziała i wyszła
***
Mikołaj był dziś jakiś dziwny, mało mówmy ale i jak by chciał mi coś powiedzieć, jeszcze to zaproszenie nie wiedziałam jak to wszystko odbierać
- Karolina - zawołała mnie Emilka jak byłam już przy recepcji
- Tak, a Ty jeszcze tutaj ? - Zdziwiłam się wydawało mi się że miała już wychodzić
- Słyszałaś o tej akcji ? - Zapytała od razu - Nie martwisz się ?
- Jacek coś mówił, ale bez konkretów. Czemu mam się martwić? I o kogo ? - Jej zachowanie zdziwiło mnie
- Jak to o kogo o Mikołaja - Powiedziała zdziwiona - To Ty nic nie wiesz?
- No nie dawaj - Jej zachowanie było co najmniej niepokojące
- Obława na melinę handlarzy narkotyków, podobno mają niezły przerzut. Zabili już 3 policjantów i 2 AT, mają jakieś wtyki bo zawsze są wa kroki przed nami. Na ostatniej akcji była strzelanina 4 kryminalnych w ciężkim stanie walczy o życie - Mówiła przejęta
- I Jaskowska wysyła naszych ? - Teraz to i ja się przejęłam
- Tak, podobno mają jakiś cynk gdzie są i mają dziuple. A póki co tylko nasi nie brali w tym udziału więc jest szansa. Cholernie się martwię - Mówiła przejęta
- Teraz, to i ja ale mam nadzieję że wszytsko pójdzie dobrze
- Idę do pokoju - powiedziała kierując się w stronę schodów - Ja do domu na pewno nie wrócę póki Krzysiek
- Czekaj idę z Tobą - przerwałam jej w pół zdania., teraz zaczęłam się martwić o Mikołaja.
Czekaliśmy z Emilką na jakiekolwiek wieści, czas dłużył się nie miłosiernie, Mikołaj był świetnym policjantem, ale opowieść Emilki o tych ludziach przeraziła mnie lekko. Najzwyczajniej w świecie bałam się o niego, bałam się że coś może mu się stać. To czekanie chyba mnie wykończy, minęły już 3 godziny a czuje się jak by minęła co najmniej wieczność. Nagle do pokoju wpadł Nowak
- A co wy tu robicie ? - zapytał zdziwiony naszą obecnością
- Czekamy, a właściwie nie ważne - Powiedziałam patrząc na niego - Jak tam akcja coś wiadomo ?
- Ja właśnie szukałam ....- Czułam, że coś kręci widać było to w jego zachowaniu
- Mów - Powiedzieliśmy równo z Emilką, obie wiedziałyśmy że coś poszło nie tak
- Ta cała akcja to jakaś pułapka, ostrzelali ich dwójka z wschodniej jest w szpitalu, wiem tyle że jakiś strop spadł
- Co z Mikołajem
- Co z Krzyśkiem
- Nie wiem, nie ma z nimi kontaktu - Widać było, że przejął się tym wszystkim
- Adres - Powiedziałam biorąc, odznakę i broń, Jacek nie powiedział nic tylko na mnie spojrzał widziałam, że nie chce podać mi adresu - Głuchy jesteś adres - Powtórzyłam kiedy byłam już gotowa
- Ale Jaskowska
- Komendantkę biorę na siebie - Powiedziałam trzymając za klamkę
- Stare magazyny na Puławskiej
- Dzieki - Powiedziałyśmy równo z Emilką i poszliśmy
W drodze cały czas o tym wszystkim myślałam bałam się o Mikołaja, zresztą po Emilce było widać, że też się martwi. Bałam się tego, że jest już za późno skoro to takie niebezpieczne typy, ale musiałam zaszyć gdzieś głęboko te myśli i zacząć szykować się do akcji, bo zapowiadało się naprawdę gorąco. Dojechaliśmy pod fabrykę to co ukazało się naszym oczom przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Przed budynkiem stały radiowozy i inne samochody z poprzebijanymi oponami i powybijanymi szybami. Wszędzie leżały łuski, ale na zewnątrz nie było nikogo nie było. Powoli weszliśmy do środka faktycznie zawalił się strop, ale to wszystko jakieś takie podejrzane. Tylko dziwne było to, że nie było wśród poszkodowanych Krzyśka, Szymona ani Mikołaja co nas zaniepokoiło, bo idąc dalej leżeli policjanci z ranami postrzałowymi to wszystko wyglądało jak po jakimś bombardowaniu. Jedna wielka maskara. Ale jedno było pewne jeżeli nawet nie żyją musimy ich za wszelką cenę odnaleźć.
**
Dotarliśmy chyba do drugiej części budynku. Była znacznie mniejsza niż poprzednia, którą mieli zająć się pozostali policjanci. Dlatego rozdzieliliśmy się i przystąpiliśmy do penetracji terenu. Z Szymonem spotkaliśmy się w jakimś pomieszczeniu z różnego rodzaju maszynami. Nagle usłyszeliśmy wybuch coś w stylu wybuchu petard pobiegliśmy tam jak najszybciej, bo to działo się w miejscu gdzie znajdował się Białach. Dym rozprzestrzenił się niczym zimowa mgła tak, że prawie nie było nic widać. Jednak gdy wypatrzyliśmy jakiegoś obcego faceta odrazu udaliśmy się w pościg za nim.Niestety wsiadł do jakiegoś samochodu i odjechał.
- K***a - powiedział zsapany Krzysiek.
- Chodź idziemy do Mikołaja - odparł próbując unormować oddech Szymon.
I tutaj popełniliśmy największy z możliwych błędów zostawiliśmy Mikołaja na pastwę losu, bez wsparcia, bez pomocy, bez niczego. Ktoś to niestety wykorzystał...
- Mikołaj !? - krzyczał bezradny Krzysiek.
- Mikołaj nie rób sobie jaj !- wrzasnął Zieliński.
Powoli zaczęło do nas docierać, że ktoś próbował odwrócić naszą uwagę, żeby obezwładnić Mikołaja, nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy, że to dopiero początek naszych problemów.
- Ja pie***le ! - krzyknął wściekły Krzysiek rzucając jakimś starym krzesłem.
- Chodźmy musimy to wszystko zgłosić dyżurnemu - odparł rozglądając się po pomieszczeniu Szymek.
- I gdzie oni są ? - zapytała zapłakana Emilka.
- Jak ja dopadnę tych dupków to tylko trocny z nich zostaną - ocierała łzy Karolina.
Traciliśmy powoli nadzieję, że wszystko będzie dobrze, że się odnajdą cali i zdrowi. Nie spodziewałam się, że tak szybko rozwiąże się ta sprawa, ale niestety nie do końca pomyślnie dla mnie.
- Krzysiek ? Krzysiek ! - zawołała Emilka i pobiegła do swojego męża wpadając w jego objęcia.
- Gdzie jest Mikołaj ? - zerwałam się z nadzieją, że zaraz do nas dołączy.
- No niestety nie mamy dobrych wieści... Mikołaja prawdopodobnie porwano, Jacek już wdrążył wszystkie procedury poszukiwawcze - tłumaczył Zieliński.
- Ale jak to ?- mówiłam, a po moich policzkach płynęły coraz większe łzy. Długo po tym nie mogłam dojść do siebie ciągle obawiałam się najgorszego. Chciałam wierzyć, że to wszystko jakiś pieprzony koszmar, z którego się zaraz obudzę.
Pojechaliśmy na komendę tam patrol 06 został wezwany do Jaskowskiej. Była taka wkurzona jak stado os w sumie nie ma się co dziwić.
- I co wy wyrabiacie ?! - wrzasnęła, ledwo policjanci nie zdążyli wejść do jej pokoju.
- No pobiegliśmy za takim jedym, a tam byliśmy tylko we dwóch - zaczął tłumaczyć się Zieliński.
- Czy wy w ogóle słyszycie co mówicie do mnie ?- mówiła dalej zdenerwowana.
- Pani komendant z całym szacunkiem, ale jak mieliśmy to wszystko pogodzić ? - wtrącił Zapała.
- Krzysiek weź mi takich bajek nie opowiadaj tak napewno nie zachowują się profesjonaliści !- wtedy do pomieszczenia wszedł prokurator Zieliński ojciec Szymona ta wizyta nie oznaczała niczego dobrego.
- O widzę, że nerwowa atmosfera u pani - wszedł jak do siebie po czym usiadł na krześle.
- A pan czego chce ? - zapytała oburzona.
- No ta akcja bezpośrednio podlega mnie i niestety muszę wyciągnąć konsekwencje - był bardzo pewny siebie aż za bardzo.
- Ale czemu od nas przecież wasi ludzie też brali w tym udział - odparła zaskoczona Jaskowska.
- Moi ludzie są czyści - dodała po chwili.
- Tak się składa, że moi też - powiedział wzruszając ramionami.
- A to jak pani wytłumaczy ? - podał komendantce kartkę, na której znajdował się anonimowy donos na policjantów, których sytuacja już była nie zbyt ciekawa.
"Chciałem zgłosić naruszenie prawa przez policjantów patrolu 06. Owi funkcjonariusze doprowadzili się wzięcia sporej sumy pieniędzy".
- To jakaś bzdura ! - uniósł się Krzysiek.
- No zobaczymy czy aby napewno jesteście tacy czyści, bo ten anonim napewno tego nie potwierdza - popatrzył z pogardą w oczy sierżantowi.
- Ręczę za swoich policjantów - uparcie broniła ich Jaskowska.
Po burzliwej rozmowie z komendantką i prokuraturem policjanci poszli na przerwę. Chcieli jakoś odreagować to wszystko, ale niestety nie było im to pisane, bo zostali wezwani na parking przed komendą gdzie dokonywano penetracja ich radiowozu.
- A co wy wyrabiacie ?! - zapytali niemal jednocześnie.
- Szukamy, a właściwie to już znaleźliśmy - jeden z mężczyzn wskazał na kopertę, w której była spora suma pieniędzy.
- Wnosze o aresztowanie do czasu wyjaśnienia funkcjonariuszy patrolu 06 - powiedział prokurator Zieliński.
- Tato jak możesz - Szymon zmierzył swojego ojca wzrokiem z widoczną wściekłością.
- Robisz głupoty to za nie płacisz - odparł obojetnie. Jakby sprawa zupełnie nie dotyczyła jego syna tylko jakiegoś obcego policjanta.
" Mamy twojego Białacha jeżeli cokolwiek piśniesz komukolwiek to możesz się z nim pożegnać "
Przeraziła mnie ta wiadomość z początku nie spodziewałam się zupełnie od kogo mogła by ona być dopiero pewnien trop pozwolił mi ustalić kim jest mój prześladowca.
**
Trafiliśmy do aresztu, a wiadomo jak policjanci tam są traktowani. Od początku mieliśmy na pieńku z jednym z współwięźniów. Te wszystkie odzywki, prowokacje no próbowaliśmy jakoś tego unikać, ale nie zawsze było to możliwe. No to nie był niestety koniec naszych problemów z tym gościem. Pamiętałem go doskonale zamknąłem go z Julka jakiś kawałek temu za posiadanie i zażywanie leków, chłopak zamiast ćpać narkotyki, ćpał wszystkie rodzaje leków a potem szalał po mieście.
Pierwszy dzień w tym miejscu był okropny, a czułem że nie szybko stąd wyjdziemy od tych łóżek bolały mnie plecy, cały czas myślałem o Emilce Tośku Gaji no i Mikołaju czy się znalazł, nagle jeden ze strażników wpadł do naszej celi i zaczął robić jakieś przesłuchanie
Czekaliśmy z Emilką na jakiekolwiek wieści, czas dłużył się nie miłosiernie, Mikołaj był świetnym policjantem, ale opowieść Emilki o tych ludziach przeraziła mnie lekko. Najzwyczajniej w świecie bałam się o niego, bałam się że coś może mu się stać. To czekanie chyba mnie wykończy, minęły już 3 godziny a czuje się jak by minęła co najmniej wieczność. Nagle do pokoju wpadł Nowak
- A co wy tu robicie ? - zapytał zdziwiony naszą obecnością
- Czekamy, a właściwie nie ważne - Powiedziałam patrząc na niego - Jak tam akcja coś wiadomo ?
- Ja właśnie szukałam ....- Czułam, że coś kręci widać było to w jego zachowaniu
- Mów - Powiedzieliśmy równo z Emilką, obie wiedziałyśmy że coś poszło nie tak
- Ta cała akcja to jakaś pułapka, ostrzelali ich dwójka z wschodniej jest w szpitalu, wiem tyle że jakiś strop spadł
- Co z Mikołajem
- Co z Krzyśkiem
- Nie wiem, nie ma z nimi kontaktu - Widać było, że przejął się tym wszystkim
- Adres - Powiedziałam biorąc, odznakę i broń, Jacek nie powiedział nic tylko na mnie spojrzał widziałam, że nie chce podać mi adresu - Głuchy jesteś adres - Powtórzyłam kiedy byłam już gotowa
- Ale Jaskowska
- Komendantkę biorę na siebie - Powiedziałam trzymając za klamkę
- Stare magazyny na Puławskiej
- Dzieki - Powiedziałyśmy równo z Emilką i poszliśmy
W drodze cały czas o tym wszystkim myślałam bałam się o Mikołaja, zresztą po Emilce było widać, że też się martwi. Bałam się tego, że jest już za późno skoro to takie niebezpieczne typy, ale musiałam zaszyć gdzieś głęboko te myśli i zacząć szykować się do akcji, bo zapowiadało się naprawdę gorąco. Dojechaliśmy pod fabrykę to co ukazało się naszym oczom przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Przed budynkiem stały radiowozy i inne samochody z poprzebijanymi oponami i powybijanymi szybami. Wszędzie leżały łuski, ale na zewnątrz nie było nikogo nie było. Powoli weszliśmy do środka faktycznie zawalił się strop, ale to wszystko jakieś takie podejrzane. Tylko dziwne było to, że nie było wśród poszkodowanych Krzyśka, Szymona ani Mikołaja co nas zaniepokoiło, bo idąc dalej leżeli policjanci z ranami postrzałowymi to wszystko wyglądało jak po jakimś bombardowaniu. Jedna wielka maskara. Ale jedno było pewne jeżeli nawet nie żyją musimy ich za wszelką cenę odnaleźć.
**
Dotarliśmy chyba do drugiej części budynku. Była znacznie mniejsza niż poprzednia, którą mieli zająć się pozostali policjanci. Dlatego rozdzieliliśmy się i przystąpiliśmy do penetracji terenu. Z Szymonem spotkaliśmy się w jakimś pomieszczeniu z różnego rodzaju maszynami. Nagle usłyszeliśmy wybuch coś w stylu wybuchu petard pobiegliśmy tam jak najszybciej, bo to działo się w miejscu gdzie znajdował się Białach. Dym rozprzestrzenił się niczym zimowa mgła tak, że prawie nie było nic widać. Jednak gdy wypatrzyliśmy jakiegoś obcego faceta odrazu udaliśmy się w pościg za nim.Niestety wsiadł do jakiegoś samochodu i odjechał.
- K***a - powiedział zsapany Krzysiek.
- Chodź idziemy do Mikołaja - odparł próbując unormować oddech Szymon.
I tutaj popełniliśmy największy z możliwych błędów zostawiliśmy Mikołaja na pastwę losu, bez wsparcia, bez pomocy, bez niczego. Ktoś to niestety wykorzystał...
- Mikołaj !? - krzyczał bezradny Krzysiek.
- Mikołaj nie rób sobie jaj !- wrzasnął Zieliński.
Powoli zaczęło do nas docierać, że ktoś próbował odwrócić naszą uwagę, żeby obezwładnić Mikołaja, nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy, że to dopiero początek naszych problemów.
- Ja pie***le ! - krzyknął wściekły Krzysiek rzucając jakimś starym krzesłem.
- Chodźmy musimy to wszystko zgłosić dyżurnemu - odparł rozglądając się po pomieszczeniu Szymek.
*
Niestety nasze poszukiwania poszły na marne. Po chłopakach ani śladu. To mogło wróżyć tylko coś złego. Postanowiliśmy pomóc ratować poszkodowanych. Jednak emocje brały górę i ciężko było na czymkolwiek się skupić.- I gdzie oni są ? - zapytała zapłakana Emilka.
- Jak ja dopadnę tych dupków to tylko trocny z nich zostaną - ocierała łzy Karolina.
Traciliśmy powoli nadzieję, że wszystko będzie dobrze, że się odnajdą cali i zdrowi. Nie spodziewałam się, że tak szybko rozwiąże się ta sprawa, ale niestety nie do końca pomyślnie dla mnie.
- Krzysiek ? Krzysiek ! - zawołała Emilka i pobiegła do swojego męża wpadając w jego objęcia.
- Gdzie jest Mikołaj ? - zerwałam się z nadzieją, że zaraz do nas dołączy.
- No niestety nie mamy dobrych wieści... Mikołaja prawdopodobnie porwano, Jacek już wdrążył wszystkie procedury poszukiwawcze - tłumaczył Zieliński.
- Ale jak to ?- mówiłam, a po moich policzkach płynęły coraz większe łzy. Długo po tym nie mogłam dojść do siebie ciągle obawiałam się najgorszego. Chciałam wierzyć, że to wszystko jakiś pieprzony koszmar, z którego się zaraz obudzę.
Pojechaliśmy na komendę tam patrol 06 został wezwany do Jaskowskiej. Była taka wkurzona jak stado os w sumie nie ma się co dziwić.
- I co wy wyrabiacie ?! - wrzasnęła, ledwo policjanci nie zdążyli wejść do jej pokoju.
- No pobiegliśmy za takim jedym, a tam byliśmy tylko we dwóch - zaczął tłumaczyć się Zieliński.
- Czy wy w ogóle słyszycie co mówicie do mnie ?- mówiła dalej zdenerwowana.
- Pani komendant z całym szacunkiem, ale jak mieliśmy to wszystko pogodzić ? - wtrącił Zapała.
- Krzysiek weź mi takich bajek nie opowiadaj tak napewno nie zachowują się profesjonaliści !- wtedy do pomieszczenia wszedł prokurator Zieliński ojciec Szymona ta wizyta nie oznaczała niczego dobrego.
- O widzę, że nerwowa atmosfera u pani - wszedł jak do siebie po czym usiadł na krześle.
- A pan czego chce ? - zapytała oburzona.
- No ta akcja bezpośrednio podlega mnie i niestety muszę wyciągnąć konsekwencje - był bardzo pewny siebie aż za bardzo.
- Ale czemu od nas przecież wasi ludzie też brali w tym udział - odparła zaskoczona Jaskowska.
- Moi ludzie są czyści - dodała po chwili.
- Tak się składa, że moi też - powiedział wzruszając ramionami.
- A to jak pani wytłumaczy ? - podał komendantce kartkę, na której znajdował się anonimowy donos na policjantów, których sytuacja już była nie zbyt ciekawa.
"Chciałem zgłosić naruszenie prawa przez policjantów patrolu 06. Owi funkcjonariusze doprowadzili się wzięcia sporej sumy pieniędzy".
- To jakaś bzdura ! - uniósł się Krzysiek.
- No zobaczymy czy aby napewno jesteście tacy czyści, bo ten anonim napewno tego nie potwierdza - popatrzył z pogardą w oczy sierżantowi.
- Ręczę za swoich policjantów - uparcie broniła ich Jaskowska.
Po burzliwej rozmowie z komendantką i prokuraturem policjanci poszli na przerwę. Chcieli jakoś odreagować to wszystko, ale niestety nie było im to pisane, bo zostali wezwani na parking przed komendą gdzie dokonywano penetracja ich radiowozu.
- A co wy wyrabiacie ?! - zapytali niemal jednocześnie.
- Szukamy, a właściwie to już znaleźliśmy - jeden z mężczyzn wskazał na kopertę, w której była spora suma pieniędzy.
- Wnosze o aresztowanie do czasu wyjaśnienia funkcjonariuszy patrolu 06 - powiedział prokurator Zieliński.
- Tato jak możesz - Szymon zmierzył swojego ojca wzrokiem z widoczną wściekłością.
- Robisz głupoty to za nie płacisz - odparł obojetnie. Jakby sprawa zupełnie nie dotyczyła jego syna tylko jakiegoś obcego policjanta.
*
W tym czasie trwały próby ustalenia miejsca pobytu Mikołaja. Wszystko narazie było utrudnione, bo nie mieli ani jednej informacji, która mogłaby ruszyć sprawę do przodu. Karolina była tym wszystkim załamana widać było jak to wszystko przeżywa. Jak bardzo do niego tęskni. Wszystko to układało się coraz gorzej, ale żyć i funkcjonować trzeba było nadal jak dotychczas. Wracając do domu Rachwał znalazła za wycieraczką kartkę." Mamy twojego Białacha jeżeli cokolwiek piśniesz komukolwiek to możesz się z nim pożegnać "
Przeraziła mnie ta wiadomość z początku nie spodziewałam się zupełnie od kogo mogła by ona być dopiero pewnien trop pozwolił mi ustalić kim jest mój prześladowca.
**
Pierwszy dzień w tym miejscu był okropny, a czułem że nie szybko stąd wyjdziemy od tych łóżek bolały mnie plecy, cały czas myślałem o Emilce Tośku Gaji no i Mikołaju czy się znalazł, nagle jeden ze strażników wpadł do naszej celi i zaczął robić jakieś przesłuchanie
***
Siedziałam przy biurku, na komendę wróciłam od razu jak tylko znalazłam ten list, była już 7 rano od wczoraj siedzę w tych pieprzonych papierach i szukałam powiązania między Szczurem a Kotem. Sprawa Szczura to jedna z pierwszych jaką miałam z Mikołajem, zatrzymaliśmy go za handel ludźmi, a Kot to podobno on przewodził grubą handlarzy dragami. Oczy kleiły mi się już nie miłosiernie nie spałam całą noc piłam kawę za kawą na moim biurku stało już 5 kubków a 6 właśnie kończyłam. Nagle usłyszałam dźwięk telefonu, znajomy dźwięk to był telefon Mikołaja dochodził z szuflady, otworzyłam ją znalazłam tam telefon Mikołaja" Dzwoni Dominika" - Super - Pomyślałam, teraz musiałam powiedzieć jej o tym co się stało, zanim dowie się z mediów, bo na bank zaraz to rozgłoszą
- Cześć tatuś mógłbyś mnie odwieść - Zaczęła jak tylko odebrałam
- Cześć tu Karolina - Powiedziałam niepewnie
- Cześć - Zmieszała się trochę - Mogła byś dać mi tatę ?
- Dominika - Zaczęłam trochę niepewnie nie wiedziałam co mam jej powiedzieć
- Co z tata? Co się stało ? - Zapytała od razu, wyczuła że coś jest nie tak
- Porwali, go szukamy go razem z kryminalnymi
- Jesteś na komendzie ?
- Tak, ale nie musisz jak będę coś wiedzieć zadzwonię - Nie usłyszałam odpowiedzi tylko się rozłączyła.
Chciałam otworzyć telefon, przypadkowo włączyłam ostatnie otwarte okno moim oczami ukazały się SMS z Zapałą, nie chciałam ich czytać nie chciałam go sprawdzać, ale ostatni SMS
***
Strażnicy dokładnie przeszukiwali moje łóżko, jak by za wszelką cenę chcieli coś znaleźść
- Co to jest ? - Zapytał jeden strażnik pokazując dwa opakowania po lekach, widziałem je pierwszy raz w życiu
- To nie moje - Mówiłem zdziwiony bardziej niż kiedy dowiedziałem się, że Białach się zakochał a to to był szok - Nie wiem skąd to się wzięło
- Ta i może siedzisz za niewinność - Popatrzył na mnie jak bym mu coś zrobił
- Nie wiem skąd to się tam wzięło - Upierałem się przy swojej wersji w końcu naprawę nie wiem skąd to się wzięło u mnie - Nie jestem przecież żadnym pieprzonym lekomanem - Nerwy powoli zaczęły brać górę
- To mówi samo za siebie - Pomachał mi przed nosem opakowaniem tabletek, jedno było puste a drugie w połowie pełne - Idziemy - Powiedział i popchnął mnie w stronę wyjścia
- To nie jego - W mojej obronie stanął Szymon
- O widzę, że kolega też chyba coś bierze zapraszam z nami w takim razie - Powiedział i skierował się w stronę Szymona
- To jakiś absurd ! - Szymon zaczął się z nimi dochodzić
- Spokój idziemy !
- Ale - Zacząłem protestować - Przecież to nie jest moje
- Zamknij się i idź ! - Powiedział i na sile wyprowadził mnie z celi, zaraz za mną wyszedł Szymon z drugim strażnikiem
***
" Słyszałeś o tej akcji ? "
" Stary pewnie, Emilka wie ? "
" Co Ty w życiu nie pozwoliła by mi iść, zabili chyba 5 naszych "
Czytając sms Mikołaja i Krzyśka, byłam na nich zła oboje wiedzieli jak bardzo są niebezpieczni, ale nie uważali nie przejęli się tym. Już miałam odłożyć jego telefon kiedy dostrzegłam jedno słowo zaciekawiona wiadomościami przesunęłam trochę do góry i czytałam.
" Stary masz rację muszę jej powiedzieć. Bo w końcu będzie za późno"
" No gratuluje decyzji, w końcu"
"Chyba był bym idiotą jak bym tego nie zrobił.... To jak się śmieje, jak uśmiecha się do mnie te jej oczy "
" Nie stary błagam Cię, wczoraj słuchałem przez godzinę tylko o niej, ja wiem że świata poza nią nie ma dla Ciebie ale błagam Cię."
" Ale z Ciebie kumpel.... zapraszam ją dziś do kina."
" Nie pozostaje mi nic tylko życzyć szczęścia. Pamiętaj liczę na zaproszenia... Drogo Krzysztofie bez Ciebie się to nie uda musisz nam pomóc w tym dniu wyjątkowym i zostać naszym światkiem. Prosimy powiedź TAK. Podpisano Karolina R & Mikołaj. B." - Z każdym sms moje serce biło coraz szybciej, nie wierzyłam w to co czytam sama nie wiedziałam czy chce mi się płakać, śmiać skakać ze szczęścia czy co. Chciałam jak najszybciej z nim porozmawiać tylko o czym, właściwie sama nie wiem, bo co ja mu powiem, ale teraz nie to jest najważniejsze teraz najważniejsze jest to, żeby się znalazł i był bezpieczny. Nagle do pokoju wszedł Jacek
- Masz coś ? - Wstałam od razu jak tylko wszedł- Krzysiek i Szymon mają przejebane znaleźli jakieś leki u nich. Odciski znalezione w miejscu gdzie porwali Mikołaja należą do Czarnego - Powiedział nawet nie wchodząc do pokoju - Pogadamy potem muszę lecieć, jak tylko poszedł wrzuciłam Czarnego na bazę, to co zobaczyłam wmurowało mnie
- Kurwa - Powiedziałam wywalając stolik do góry nogami. Czarny siedział za zabójstwo zabił policjanta drugiego porwał i zmusił do ćpania po czym chłopak zaćpał się na śmierć. Mikołaj opowiadał mi o tym, wygrażał mu obiecał że skończy tak jak oni. Uciekł tydzień temu z więzienia
Nagle drzwi do pokoju otworzyły się wręcz z hukiem
- Gdzie jest tata ? - Dominika wpadła jak oszalała do pokoju
- Spokojnie
- No mów nie jestem już dzieckiem. Co z tata ?
- Mikołaj z Krzykiem i Szymonem pojechali na akcję, ale to była jakaś zasadzka. Krzyśkowi i Szymonowi podrzucili dużo pieniędzy i są teraz w areszcie a Mikołaj on..., go porwali nie wiemy gdzie jest - Powiedziałam niemal na jednym wdechu
- Porwali ?! Kto ?! Jak ?!
- Spokojnie, znajdziemy go
- Spokojnie jak spokojnie jak tatę porwali. Ty jesteś spokojna ? - To pytanie było retoryczne - Bo jakiś nie widać, chyba że ten stół latać umie - Spojrzała na mnie zła, jej tata tak samo robi
- No mu się latać zachciało - Dominika weszła w zdecydowanie złym momencie - Bo wiesz
- Tak wiem, coś wiesz a mi nie chcesz powiedzieć
***
Ostatnio na komendzie problemy mnożyły się coraz bardziej wszystko wskazywało, że to dopiero początek. Szykował się nalot Kwiecińskiego na naszą komendę, a z nim to nigdy nic nie wiadomo on chciałby żeby wszyscy chodzili jak roboty, a czepia się nawet o najmniejsze szczegóły. Szkoda gadać...
- Pani sierżant Drawska o ile pamiętam proszę do komendanta - wparował jak do siebie na recepcję.
- Pierwsze co to starszy sierżant, a po drugie to nie Drawska tylko Zapała - próbowałam się jakoś hamować, ale ten facet od zawsze działał na mnie jak płachta na byka.
- O proszę żonka byłego policjanta - wybuchł śmiechem miałam ochotę przywalić mu w ten głupi uśmiech.
- Przyszedł pan z czymś konkretnym czy tylko głupio pogadać - mruknęłam.
- Ja nie wiem co pani widzi w tym bandycie przecież zwykły człowiek nie ląduje w areszcie- tego było już za wiele przecież wszyscy wiemy, że jemu chodzi tylko o to, żeby się zemścić.
- Pani komendant jest u siebie zaprowadzić czy się pan zgubi ? - powiedziałam z ironią.
- Ja od zawsze wiedziałem, że tutaj nie ma za grosz kultury - odparł na odchodne.
Nawet nie zdążyłam przekazać informacji Jaskowskiej, bo zanim się oglądnełam był już u niej.
- Witam inspektor Przemysław Kwieciński BSW - wszedł do pomieszczenia bez pukania, bez niczego na hama.
- O co chodzi ? - zapytała zaskoczona.
- Kontrol ,doszły nas niepokojące informacje o złym stanie komendy - powiedział pokazując jakieś dokumenty.
- Słucham ? - komendantka była w takim szoku, że chyba nie widziała co się w tej chwili dzieje.
- To niech pani dobrze słucha, jeżeli w 10 minut się pani nie podporządkuje to może się pani pożegnać z funkcją komendanta - odparł ostro.
- Wypraszam sobie pan jest odpowiedzialny tylko za kontrolę, a nie za rozganiane wszystkich po kątach - uniosła się.
- Pani jest bezczelna - wycedził wściekły przez zęby.
- Nie to pan jest bezczelny ktoś chce wrobić nas w jakieś gówno, a pan jeszcze z pretensjami mi tutaj wyskakuje - mówiła przez łzy.
- Dosyć tego złoże wniosek o zwolnienie pani w trybie natychmiastowym i zamknięcie tej pożal się Boże komendy- mówił trzaskając drzwiami.
- A proszę bardzo mam tego wszystkiego dość !- krzyknęła zanim zdążył wyjść.
Zapłakana usiadła na krześle i nie mogła długo dojść do siebie.
- Pani komendant co się stało ? - zapytała zmartwiona Emilia.
- Możecie szukać nowej roboty to koniec - mówiła przecząco kiwając głową.
Zapała nawet nie była w stanie nic powiedzieć tylko usiadła obok i próbowała zrozumieć co się stało. W pewnym momencie zebrała się i gdzieś pobiegła.
- Adam sprawa jest - wpadła zdyszana do pokoju profosa.
- Co się dzieje ? - zapytał zdezorientowany Kobielak.
- Chcą komendę zamknąć - próbowała jakoś unormować oddech.
- Co ?! Nie możemy do tego dopuścić !- krzyczał bezradny.
- Szybko zwołujemy wszystkich za 10 minut w sali odpraw - zarządziła policjantka.
Co prawda zebranych nie było wielu, ale zawsze coś jak to mówią tonący brzytwy się chwyta. Emilka po krótce opowiedziała o pomyśle ratowania komendy, a po paru minutach wszyscy przenieśli się przed budynek i zaczęła się walka.
- Ty Kwieciński odwal się od nas ! - krzyczał Adam.
- Nie oddamy komendy bez walki ! - mimo, że było ich może z 15 to słychać ich było jakby zbliżała się cała armia.
- Co wy do cholery wyrabiacie - przed komendę wyszła w nieco lepszym stanie Jaskowska.
- Walczymy o swoje - odparła Zapała.
- Dajcie spokój - odpowiedziała speszona.
- Ale pani komendant inaczej tego nie załatwimy - uparcie broniła akcji Emilia.
- Dzięki za dobre chęci, ale narobicie sobie kłopotów - widać było, że Jaskowska chciała odwołać cały alarm.
- Ja to robię nie tylko dla Krzyśka, ale dla nas wszystkich nie możemy stać i patrzeć na to wszystko obojętnie - mówiła zdeterminowana Emilia.
- Oddawaj komende ! - krzyknęła.
- Nie poddamy się ! Łapy precz ! - uruchomili się inni.
- Jak będzie trzeba wywieziemy ich na taczkach - wtrącił Kobielak.
- Adam przestań już - Jaskowska ewidentnie nie chciała już kłopotów, ale było już za późno. Wtedy Kwieciński próbował jakoś wydostać się z budynku.
- I co wyjść chcesz ? - zapytał wściekły Profos.
- Proszę mnie wypuścić - zarządał.
- Zacząłeś z nieodpowiednimi ludźmi - syknął policjant.
- Czy ja mam to przyjąć jako groźby karalne ? -
- A przyjmuj sobie jak chcesz, albo się od nas odwalisz, albo poczujesz jak fajnie jest z widłami w dupie- podszedł do niego i powiedział cicho.
- Pan chyba żartuje ? - zapytał oburzony.
- A wyglądam jakbym żartował ?- odparł śmiejąc się.
- Zostaw nas ! Łapy precz ! - krzyczeli dalej.
- Bierzemy go ! - wrzasnął w pewnym momencie Profos.
- Dobra, dobra dam wam drugą szansę, ale będę dokładnie przyglądał się co robicie - wycedził przez zęby i odszedł.
- Wypad - mruknął Kobielak.
- Pani sierżant Drawska o ile pamiętam proszę do komendanta - wparował jak do siebie na recepcję.
- Pierwsze co to starszy sierżant, a po drugie to nie Drawska tylko Zapała - próbowałam się jakoś hamować, ale ten facet od zawsze działał na mnie jak płachta na byka.
- O proszę żonka byłego policjanta - wybuchł śmiechem miałam ochotę przywalić mu w ten głupi uśmiech.
- Przyszedł pan z czymś konkretnym czy tylko głupio pogadać - mruknęłam.
- Ja nie wiem co pani widzi w tym bandycie przecież zwykły człowiek nie ląduje w areszcie- tego było już za wiele przecież wszyscy wiemy, że jemu chodzi tylko o to, żeby się zemścić.
- Pani komendant jest u siebie zaprowadzić czy się pan zgubi ? - powiedziałam z ironią.
- Ja od zawsze wiedziałem, że tutaj nie ma za grosz kultury - odparł na odchodne.
Nawet nie zdążyłam przekazać informacji Jaskowskiej, bo zanim się oglądnełam był już u niej.
- Witam inspektor Przemysław Kwieciński BSW - wszedł do pomieszczenia bez pukania, bez niczego na hama.
- O co chodzi ? - zapytała zaskoczona.
- Kontrol ,doszły nas niepokojące informacje o złym stanie komendy - powiedział pokazując jakieś dokumenty.
- Słucham ? - komendantka była w takim szoku, że chyba nie widziała co się w tej chwili dzieje.
- To niech pani dobrze słucha, jeżeli w 10 minut się pani nie podporządkuje to może się pani pożegnać z funkcją komendanta - odparł ostro.
- Wypraszam sobie pan jest odpowiedzialny tylko za kontrolę, a nie za rozganiane wszystkich po kątach - uniosła się.
- Pani jest bezczelna - wycedził wściekły przez zęby.
- Nie to pan jest bezczelny ktoś chce wrobić nas w jakieś gówno, a pan jeszcze z pretensjami mi tutaj wyskakuje - mówiła przez łzy.
- Dosyć tego złoże wniosek o zwolnienie pani w trybie natychmiastowym i zamknięcie tej pożal się Boże komendy- mówił trzaskając drzwiami.
- A proszę bardzo mam tego wszystkiego dość !- krzyknęła zanim zdążył wyjść.
Zapłakana usiadła na krześle i nie mogła długo dojść do siebie.
- Pani komendant co się stało ? - zapytała zmartwiona Emilia.
- Możecie szukać nowej roboty to koniec - mówiła przecząco kiwając głową.
Zapała nawet nie była w stanie nic powiedzieć tylko usiadła obok i próbowała zrozumieć co się stało. W pewnym momencie zebrała się i gdzieś pobiegła.
- Adam sprawa jest - wpadła zdyszana do pokoju profosa.
- Co się dzieje ? - zapytał zdezorientowany Kobielak.
- Chcą komendę zamknąć - próbowała jakoś unormować oddech.
- Co ?! Nie możemy do tego dopuścić !- krzyczał bezradny.
- Szybko zwołujemy wszystkich za 10 minut w sali odpraw - zarządziła policjantka.
Co prawda zebranych nie było wielu, ale zawsze coś jak to mówią tonący brzytwy się chwyta. Emilka po krótce opowiedziała o pomyśle ratowania komendy, a po paru minutach wszyscy przenieśli się przed budynek i zaczęła się walka.
- Ty Kwieciński odwal się od nas ! - krzyczał Adam.
- Nie oddamy komendy bez walki ! - mimo, że było ich może z 15 to słychać ich było jakby zbliżała się cała armia.
- Co wy do cholery wyrabiacie - przed komendę wyszła w nieco lepszym stanie Jaskowska.
- Walczymy o swoje - odparła Zapała.
- Dajcie spokój - odpowiedziała speszona.
- Ale pani komendant inaczej tego nie załatwimy - uparcie broniła akcji Emilia.
- Dzięki za dobre chęci, ale narobicie sobie kłopotów - widać było, że Jaskowska chciała odwołać cały alarm.
- Ja to robię nie tylko dla Krzyśka, ale dla nas wszystkich nie możemy stać i patrzeć na to wszystko obojętnie - mówiła zdeterminowana Emilia.
- Oddawaj komende ! - krzyknęła.
- Nie poddamy się ! Łapy precz ! - uruchomili się inni.
- Jak będzie trzeba wywieziemy ich na taczkach - wtrącił Kobielak.
- Adam przestań już - Jaskowska ewidentnie nie chciała już kłopotów, ale było już za późno. Wtedy Kwieciński próbował jakoś wydostać się z budynku.
- I co wyjść chcesz ? - zapytał wściekły Profos.
- Proszę mnie wypuścić - zarządał.
- Zacząłeś z nieodpowiednimi ludźmi - syknął policjant.
- Czy ja mam to przyjąć jako groźby karalne ? -
- A przyjmuj sobie jak chcesz, albo się od nas odwalisz, albo poczujesz jak fajnie jest z widłami w dupie- podszedł do niego i powiedział cicho.
- Pan chyba żartuje ? - zapytał oburzony.
- A wyglądam jakbym żartował ?- odparł śmiejąc się.
- Zostaw nas ! Łapy precz ! - krzyczeli dalej.
- Bierzemy go ! - wrzasnął w pewnym momencie Profos.
- Dobra, dobra dam wam drugą szansę, ale będę dokładnie przyglądał się co robicie - wycedził przez zęby i odszedł.
- Wypad - mruknął Kobielak.
***
Siedziałem w jakieś pieprzonej izolatce, jak tylko dorwę tego co nas w to wpakował to mu nogi z dupy powyrywa. Najpierw jakieś jebane przesłuchanie, a potem jakieś badania. Traktują nas tu jak jakiś pieprzonych narkomanów, lekomanów czy cholera wie kogo. Nie wiem kto maczał w tym palce, ale to wszystko jest zaplanowane, najpierw ta akcja, że niby są w tej fabryce potem ten nalot na nas porwanie Mikołaja, nasze osadzenie, teraz te leki, i jeszcze pewnie na komendzie coś się dzieje. Ewidentnie ktoś próbuje nas zniszczyć, tylko pytanie kto i po co ?
- Idziemy ! - Krzyknął strażnik, jak tylko wszedł do izolatki
- Gdzie ? I po co ?
- Nie interesuj się nie Twoja sprawa - Powiedział obojętnie
- No chyba jednak moja jak byś nie zauważył - Odburknąłem
- Zamknij się i idź - Popchnął mnie w stronę kolejnego korytarza - Pies lekoman - Powiedział pod nosem, chciałem już coś powiedzieć, ale ugryzłem się w język.
Weszliśmy do pokoju naczelnika, on już tam siedział po jego minie widać było że coś jest nie tak.
- Siadaj i gadaj - Powiedział pewny siebie
- Co mam gadać ? Wszystko powiedziałem to co jeszcze chcecie wiedzieć - Popatrzyłem na niego
- Tak... hmmm... to zobaczmy wyniki , własnie przyszły z laboratorium. Ciekawy co wyszło ? Bo ja bardzo - Zaśmiał się
***
Dominika poszła jakąś godzinę temu, obiecałam jej że jak tylko coś będę wiedziała to dam jej znać. Siedziałam z twarzą zakrytą rękami, czułam cholerną bezsilność nie mogłam nic zrobić czułam się okropnie do tego ten sen, walczyłam z nim od rana, ale z godziny na godzinę było coraz trudniej.
Kiedy zamykałam oczy miałam przed oczami jego, nasze wspólne akcje, spacery, wypady po pracy. Tak bardzo chciała bym, żeby był tu obok, był blisko
- Mam ! - Jacek wparował bez pukania mało nie spadłam z krzesła.
- Co masz ? - Zapytałam jak tylko się podniosłam
- Od jakiegoś czasu czarnego odwiedzała jakaś laska nie jaka Milena Malicka, jest zameldowana w Poznaniu, ale poszperałem we Wrocławiu ma siostrę Anne Olewską mieszka na Boreckiej jest wdową a pracuje w laboratorium, ale tej całej Mileny tam nie ma już sprawdziliśmy. Ale to nie wszystko
- Coś jeszcze ?
- Krzyśka i Szymona chcą wrobić w lekomanie, ktoś zamienił wyniki i wyszło że ćpają nałogowo. Zamknęli ich w izolatce - Powiedział nieco smutny
- Kurwa, ktoś się na nas uwziął - Powiedziałam i rzuciłam papierami o biurko - Komuś marzy się upadek komendy
- Chce się nas pozbyć i to z hukiem
- Czekaj - Zamyśliłam się na chwilę - Ta cała siostra Mileny Anka czy jak jej tan pracuje w laboratorium tak ? - Popatrzyłam na niego
- Tak,..... że o tym wcześniej nie pomyślałem lecę sprawdzić- Jasne, dzięki - Powiedziałam i zaczęłam się ubierać w końcu było coś wiadomo, śledztwo ruszyło i nie staliśmy z miejscu.
***
Weszliśmy z Jackiem do tego całego laboratorium, już nie mogłam się doczekać żeby spojrzeć w oczy tej całej Ance, dobrze że Jacek był ze mną bo jak bym była sama to chyba wyleciała by przez okno razem z oknem.
- Dzień dobry, komenda miejska starszy sierżant Emilka Zapała, starszy aspirant Jacek Nowak
- Dzień dobry, w czym mogę Państwu pomóc ?
- Szukamy Pani Anny Olewskiej
- Powinna być u siebie, coś się stało ? - zapytała kobieta w recepcji
- Może nas Pani zaprowadzić? - Zapytał Nowak
- Oczywiście proszę za mną - Powiedziała kobieta i poszła z nami do pokoju tej całej Olewskiej. kobieta poszła a my bez pukania weszliśmy do pokoju tej całej Anny
- Dzień dobry, komenda miejska starszy sierżant Emilka Zapała, starszy aspirant Jacek Nowak . Pani Anna Olewska ?
- Tak w czym mogę pomóc ? - Zapytała lekko zdziwiona
- Pojedzie Pani z nami musimy sobie porozmawiać - Powiedział Nowak podchodząc do niej
- Porozmawiać ? To chyba jakieś nieporozumienie - Widać było, że zaczyna się denerwować - O czym mam z Państwem rozmawiać
- O nie jakim Mariuszu Czarnym Milenie Malickiej i wynikach badań z więzienia mówi to Pani coś? - Zapytałam już nieco zła, miałam ochotę jej coś zrobić, ale musiałam się powstrzymać
- Nie wiem o czym Państwo mówią, ja muszę
- Musi to Pani pojechać z nami - Powiedział Jacek i pomógł wyjść z pokoju tej całej Ance
'
***
- Co ty tutaj robisz ?- zapytałam zaskoczona.
- Przyszłam pomóc Mikołajowi - odparła patrząc na mnie z pogardą.
- Pomocnica się za dwa grosze znalazła - mruknęłam kiwając głową.
- No najwyraźniej pani detektyw sama nie dała rady- odgryzła się.
- Odpierdziel się ode mnie dobra ? A teraz daj profesjonalistom pracować - odparłam i poszłam w kierunku drzwi.
- No chyba w twoich snach - powiedziała sama do siebie.
Wkurzona weszłam do budynku i udałam się do mieszkania dziewczyny Czarnego. Wyobrażałam sobie ją jako jakaś zwydrzoną laskę, a prawda okazała zupełnie inna była to miła, ułożona dziewczyna, a do tego zmartwiona losem swojego ukochanego.
- Wie pani gdzie on może przebywać ? - musiałam się jakoś hamować mimo to, że Olka mnie drażniła swoją nawet obecnością.
- Ma taki stary dom po dziadkach 30 kilometrów stąd - mówiła widocznie zmartwiona brunetka.
- Zna pani dokładny adres ? - wtrąciła Wysocka. Myślałam, że ją udusze.
- Możesz nie przerywać mi w pracy ?- mruknęłam wkurzona.
- Tak zapisze paniom adres, a o co chodzi tak naprawdę ?- spytała ocierając łzy.
- Mamy podejrzenia, że pani chłopak stoi za porwaniem policjanta- widziałam, że Olka chce coś powiedzieć, ale nie chciałam jej dopuścić do głosu.
- Ja wiedziałam, staram się go wychować na ludzi, ale wychodzi jak widać - kobieta była załamana.
- Proszę się nie denerwować wszystko będzie dobrze- próbowałam ją jakoś pocieszyć.
- Jak dobrze jak on teraz pójdzie na odsiadkę na długie lata - chyba moje starania wychodziły na marne ona była w coraz gorszym stanie psychicznym. Ja nie wiem kim trzeba być, żeby doprowadzić swoją ukochaną do takiego załamania.
- Zasłużył to już nie nasza wina. Jeżeli Mikołajowi coś się stanie...- tego już było za wiele postanowiłam przerwać tą rozmowę i wyjaśnić wszystko w cztery oczy z Wysocką.
- Olka....Musimy już iść. Proszę się trzymać dowodzenia - syknęłam w stronę mojej niewydarzonej koleżanki z pracy.
- Czy ty k***a musisz się pakować tam gdzie cię nie chcą ? - zapytałam zanim nawet ledwo wyszliśmy z mieszkania.
- Odezwała się kierowniczka działu do spraw ochrony Białacha - odparła wkurzona.
- Jestem wyższa stopniem to masz mnie słuchać jak już chcesz tak pomagać - postanowiłam jej nie szczędzić.
- Tutaj chodzi o mojego przyjaciela, którego znam dłużej niż ty - naprawdę kłótnia z kimś głupszym od siebie jest bezsensowna, ale ona aż sama się prosi.
- Wypierd***j stąd,bo nie ręczę za siebie - niemal krzyknęłam.
- A co tych swoich durnych technik użyjesz - patrzyła na mnie tymi swoimi idiotycznymi oczkami.
- Durna to ty jesteś - odgryzłam się.
- A teraz zjeżdżaj mi z drogi, bo cię tak przypadkowo rozjazde - dodałam i pojechałam na miejsce, które nam wskazała kobieta Czarnego.
Jechałam jak najszybciej tylko mogłam, tak cholernie bałam się że może być już za późno modliłam się w duchu, żeby Mikołaj był cały i zdrowy. Tak bardzo chciałam się do niego przytulić. Dojechałam na miejsce, do okoła był tylko las, pare ogródków działkowych i nic więcej, według zeznań Mileny żółty dom z czerwonym dachem, rozpoznałam go niemal od razu podeszłam do okien nie widziałam nikogo poza Białachem, nie było samochodu, nie było nikogo poza nim.
- Mikołaj - Podbiegłam do niego od razu, jak tylko sprawdziłam teren
- Karolina...co Ty ? - Zapytał słaby, był cały poobijany miał rozcięte czoło podbite oko i rozwaloną wargę.
- Nic Ci nie jest ? - Zapytałam i zaczęłam go odwiązywać
- Uciekaj, oni zaraz tu wrócą są niebezpieczni - Mikołaj starał się mnie wygonić, ale ja nie mogłam uciec
- Bez Ciebie nie idę - Powiedziałam i pomogłam mu wstać
- O kogo moje piękne oczy widzą - Usłyszałam nagle męski głos. Odwróciłam się gwałtownie to był czarny z kolegami
- Jak miło Cię w końcu poznać Rachwał jak nie mam - Zaśmiał się szyderczo
- Czego chcesz? - Wycedziłam przez zęby, miałam ochotę odstrzelić mu ten jego pusty łeb. Mikołaj stał obok mnie kontem oka widziałam, że jest wyczerpany
- Doskonale wiesz - Zaśmiał się ponownie - Jego - Pokazał na Mikołaja
- Po moim trupie - Powiedziałam pewna siebie - Zaraz zjawi się tu pół Wrocławskiej policji
- Do tego czasu was już nie będzie - Zaśmiał się drugi z nich
- A ja mam pomysł zabawmy się - Czarny zrobił krok w moją stronę - Zobaczymy kto jest szybszy. Pobawimy się w berka, znacie chyba tą zabawę - Spojrzał na mnie i Mikołaja - A więc wy Uciekacie my liczymy no niech wam bedzię do 30 a potem bum gonimy was. I tak złapiemy jego - Wskazał na Mikołaja - Kulka w łeb, złapiemy Ciebie - Pokazał na mnie najpierw się zabawimy w 4 a potem kulka
- Nie waż się jej tknąć - Mikołaj zrobił krok w jego stronę, Czarny nie powiedział nic tylko się zaśmiał
Nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się w środku lasu, Mikołaj ledwo chodził wyglądał strasznie ledwo chodził i stał na nogach. Tak bardzo chciałam mu pomóc, ale nawet nie mogłam się do niego zbliżyć, nawet na sekundę, nie mogłam go przytulić dotknąć, ale żył to było najważniejsze. Modliłam się w duchu, żeby to był tylko zły sen i zarz pojawił się ktoś z naszych przyznam szczerze, że teraz by się Olka przydała może by się do czegoś przydała.
- To co zaczynamy zabawę - Zaśmiał się Czarny, widać że to wszystko bawiło go
- Ty jesteś pojebany ! - Syknęłam przez zęby, byłam wściekła. Mikołaj stał tuż obok, lekko podparty o mnie. Czułam jak jego ręka obejmuje mnie w pasie, jak by chciał mnie schować przed tym wszystkim
- A co dziewczynka taka nerwowa, złość piękności szkodzi - Zaśmiał się drugi z nich. Miałam ochotę ich wszystkich powystrzelać
- To co zabawa jest taka - Spojrzał na mnie i na Mikołaja - Wy uciekacie, a my liczymy sobie do 30 a potem bum i za wami, jak złapę Ciebie - Pokazał na Mikołaja - Strzelam wtedy ona ma szanse uciec. A jak złapę Ciebie - Pokazał na mnie - Wtedy się zabawimy a potem strzelam. To co czas start - Spojrzałam na Mikołaja, Czarny policzył do 3 z BIałachem zaczęliśmy biec, właściwie staraliśmy się bo Mikołaj nie miał siły. W końcu zatrzymaliśmy się za jakimiś krzakami
- Musisz biec sama - Powiedział już całkowicie bez siły
- Ale... - Chciało mi się płakać na sama myśl, ze mogę go zostawić - Nie ma takiej opcji
- Karolina, proszę Cie musisz - Mówił patrząc mi w oczy zbliżyłam sie do niego byliśmy teraz bardzo blisko siebie, patrzyłam mu w oczy
- Nie mogę - Mówiłam, a po moim policzku płyneła łza. Mikołaj złapał mnie za rękę, ja mimowolnie zbliżyłam się jeszcze bardziej do niego teraz widziałam błękit jego tęczówek - Obiecaj mi, że będziesz biec i nie zatrzymasz się dopóki nie będziesz bezpieczna, że nie obejrzysz się nawet na chwilę. Musisz być bezpieczna rozumiesz, nie wybaczę sobie jeżeli coś Ci się stanie... Kocham Cię - Powiedział szeptem, po czym mnie pocałował. Jego ustał były tak delikatne tak mietkie, czułam jak by całował mnie po raz ostatni, tak bardzo chciałam zostać w jego ramionach być tak blisko niego - Biegnij - Powiedział kiedy tylko się ode mnie oderwał, chciałam coś powiedzieć, ale on mi nie dał - Biegnij. Proszę - Wstałam, oddalając się od niego puściłam jego dłoń z jego ust wyczytałam ciche "Żegnaj" , moje oczy zalały się łzami, tak bardzo chciałam być tak blisko niego - Kocham Cię - Szepnęłam i zaczęłam biec przed siebie, nie widziałam już zupełnie nic, biegłam zupełnie na oślep. Łzy zatracały moją widoczność, w głowie cały czas miałam jego dwa słowa te ostatnie dwa słowa "Kocham Cię"
Chciałam się wrócić i mu pomóc, ale starch był silniejszy i biegłam przed siebie. Robiło się ciemno, a teren do najprostszych nie należał pare razy się przewróciłam, ale nie mogłam się poddać, musiałam walczyć do samego końca. Udało mi się dobiec sama nawet nie wiem gdzie, widziałam z daleka jakiś samochód. Podbiegłam liczyłam na pomoc, był zamknięty. Wtedy wystraszyłam się, że należy do któregoś z ludzi Czarnego, ale nie miałam już siły biegnąć.
***
Jak tylko wypuścili mnie z tego pierdzielonego więzienia postanowiłem pojechać na miejsce gdzie prawdopodobnie znajdował się Mikołaj nie wiedziałem wtedy jeszcze, że Karolina też tam jest. Ledwie dojechałem kiedy padł strzał, który wybił mi szybę w samochodzie, ale za chwilę rozległ się kolejny huk. Chwilę później dotrali również policjanci.
***
Siedziałam na ziemi nawet nie miałam siły się podnieść liczyłam, że koledzy z komendy przyjadą i mi pomogą. Jednak z minuty na minutę coraz bardziej w to wątpiłam.- Karolina - usłyszałam głos kobiecy zza pleców.
- Pani komendant - ucieszyłam się na ich widok delikatnie się podniosłam, ale znowu upadłam sama nie wiem co się ze mną działo.
- Pomóżcie jej - powiedziała do Szymona i Jacka.
- Co z Mikołajem ? - zapytałam patrząc na przełożoną.
- Nie wiemy - odparła spuszczając wzrok.
Z racji, że było to zarośnięte miejsce nie mogliśmy stamtąd wydostać się samochodem dlatego pieszo poszliśmy do radiowozu.
- Mikołaj stary nie umieraj ! - usłyszeliśmy przerażający krzyk z lasu. Załamana usiadłam w samochodzie i popłakałam się nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że nigdy więcej nie usłysze jego głosu. Nie to wszystko napewno jakaś pomyłka, starszliwa pomyłka.
- Idźcie to sprawdzić- Jaskowska próbowała utrzymywać zimną krew, ale widać było, że przychodzi jej to z trudem.
- Ja wiedziałam, że to się tak skończy. Pewnie obaj tam leżą martwi - Mówiłam przez łzy.
- Karolina proszę cię uspokój się - jak ona mogła mi mówić, żebym się uspokajała przecież tutaj chodzi o jego życie.
- To wszystko twoja wina - mruknęła Olka, która do nas doszła.
- Nie ułatwiasz - skartowała ją wzrokiem Jaskowska.
- Gdybym go tam nie zostawiła. Czemu ja jestem taka głupia !- krzyczałam zapłakana. Nie mogłam tego powstrzymać to było ponad moje siły.
- Przestań gadać głupoty - uniosła się komendantka.
- Nie rozumiecie tego, że ja go tam zostawiałam !- byłam na siebie wściekła.
- Usiądź i uspokój się - wtedy z lasu wyszło dwóch mężczyzn.Niższy prowadził drugiego, który był oparty o niego. Dopiero, gdy podeszli bliżej wszystko stało się jasne. Byli to Krzysiek i Mikołaj. Pierwsza do nich pobiegła Wysocka i wpadła w ramiona Białacha, ale kiedy tylko mnie dostrzegł obolałym krokiem podszedł i mocno przytuliliśmy się. Wreszcie czułam się bezpiecznie. Cieszyłam się, że wszystko skończyło się dobrze. Wkurzona jak stado os Olka poszła do radiowozu przy zamykaniu drzwi przytrzasnęła palce Zapale, który zaczął drzeć się na całe gardło.
- Ała zwariowałaś ! - wrzasnął z grymasem bólu na twarzy.
- Krzysiek co ty się tak drzesz ? - zapytał Szymon, ale po chwili wszystkie krzyki ustały. Liczyliśmy się tylko my ja i Mikołaj. Wiedziałam, że będę musiała go wypuścić z rąk, bo muszą go zbadać, ale wiedziałam, że będzie już tylko ze mną. Jeszcze nigdy się tak o nikogo nie bałam. Zwłaszcza, że Mikołaj jest dla mnie kimś bardzo ważnym.
Noo co ja mogę ci powiedzieć opko jest super tylko dla mnie zdecydowanie za dużo akcji zdecydowanie tu powinien być jeszcze trochę słodyczy ..
OdpowiedzUsuńOpko genialne! Ale na końcu mogłoby być trochę więcej romantyzmu haha ❤ a tak to super! ❤
OdpowiedzUsuń😍😍😍😍❤️❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńCudo😍😍 Najpierw płaczę. Po chwili się śmieje... Aha te opowiadania 😂😂😂❤
OdpowiedzUsuńCiekawie opisany temat. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń