Muzyka

Zapraszamy !!

Razem z Emilką zapraszamy na https://pipopowidaaniapelnewrazen.blogspot.com/

niedziela, 4 marca 2018

Miniaturka "Najpiękniejsze pożegnanie"


Hejka 
A więc w ten piękny słoneczno - mroźny dzień zapraszam was na miniaturkę, liczę na komcie co do tego jak się podoba. Piosenka, do tego opowiadanka jest wybrana specjalnie, usłyszycie ją już jutro w nowym odcinku PIP, Gdyby ktoś pytał tak oglądałam nowy odcinek wykupiłam sobie dostęp na IPLI dla tego, że w tym tyg ciężko bd u mnie z czasem co do oglądania. Od razu mówie nie zdradzę nic co się będzie dziać może tylko że Miki ma ładną patelnie.
Pozdrawiam Czekam na komcie :*
- Nie to nie może być prawda - Patrzyłam w niego z niedowierzaniem - Pan się myli - Kręciłam głową - To nie prawda - Nie chciałam wierzyć w to co powiedział brzmiało to jak pieprzony sen - To nie prawda - Powtórzyłam po raz kolejny
- Bardzo mi przykro - Popatrzył na mnie ze współczuciem, chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie chciałam go słuchać bez słowa wstałam i wyszłam z gabinetu.
To co usłyszałam brzmiało jak pieprzony koszmar, sen z którego pragnęłam  się obudzić skierowałam się w stronę parku, godzinami spacerowałam i rozmyślałam w końcu nie wytrzymałam i zaczęłam płakać, w pobliskim barze zamówiłam pare kolejek chciałam zagłuszyć ten wewnętrzny pieprzony ból, który tkwił gdzieś wewnątrz mnie chciałam zagłuszyć jego słowa to co mi powiedział, zapomnieć o tym chodź na chwilę i znowu poczuć się tak jak przedtem, ale to nic nie pomagało z każdą kolejną kolejką nie czułam różnicy nie czułam żeby coś się zmieniło te słowa cały czas tkwiły mi w głowie te głupie 5 słów, a czułam jak by wszystko w co wierzyłam gdzieś przepadło, umarło. Dopiero po 2 piwach i paru kolejkach czułam jak  się inaczej, ale mimo tego te słowa krążyły w mojej głowie jak jakaś pieprzona piosenka, której nie mogę zapomnieć. Mój telefon od paru godzin dzwonił i dzwonił, nie chciałam z nikim rozmawiać dla tego w końcu go wyłączyłam jedyne czego pragnęłam to zostać sama ze sobą.
Wyszłam z baru, miałam już dość alkoholu który mimo tego, że uderzył mi do głowy nie zagłuszył mojego bólu nie spowodował, że zapomniałam. Poczułam jak drobne kropelki deszczu zaczęły obmywać moją twarz, nie mineło wiele czasu a chodziłam w deszczu który rozpadał się na dobre. Nie chciałam wracać do domu, siedzieć sama w czterech ścianach, nie chciałam też niczyjego pieprzonego współczucia, jedyne czego chciałam to żeby to wszystko okazało się snem. Stanęłam w jego drzwiach cała przemoknięta, zapłakana z rozmazanym makijażem wyglądałam strasznie
- Boże  - Powiedział jak tylko mnie zobaczył i szybko wciągnął do środka - Co się stało ? - Nie byłam wstanie mu odpowiedzieć, tylko bez słowa się do niego przytuliłam, on objął mnie mocniej, w końcu tego dnia poczułam się bezpieczna -  Już Cichutko nie płacz - Mówił cicho niemal szeptał, jego ręka gładziła moje włosy - Powiesz mi co się stało ? - Zapytał i czekał na opdowiedź
- Ja... ja - Spojrzałam na niego, tylko jemu mogłam ufać, tylko jemu chciałam zaufać
- Zrobimy tak przebierzesz się a ja zrobię Ci herbatę. A potem mi wszystko opowiesz? - Popatrzył mi w oczy, z jego spojrzenia buło ogromne, ciepło - Dobrze ? - Nie odpowiedziałam nic tylko pokiwałam głową, on zaprowadził mnie do łazienki dał swoją koszulkę i ręcznik, kiedy po 15 minutach wyszłam on już czekał z herbatą i kocem. Usiadłam obok niego na kanapie, a on najpierw okrył mnie kocem a następnie podał kubek herbaty, upiłam łyka po czym odstawiłam kubek na stół, okryłam się bardziej kocem
- Opowiesz mi co się stało ? - Zapytał, spojrzałam na niego a po policzku spłynęła mi łza - Nie płacz mi możesz powiedzieć wszystko - Dotknął ręką mojego policzka i wytarł spływającą łzę - Maleńka proszę nie płacz - Po raz pierwszy powiedział do mnie maleńka w jego ustach brzmiało to tak ciepło
- Ja.... - Nie byłam w stanie mu tego powiedzieć te słowa nie chciały przejść mi przez gardło - Ja umieram - Wydukałam w końcu, po czym się rozpłakałam, on nie powiedział nic tylko mi przytulił
- Boże, ale jak to ? - Czułam, że sam z trudem składa słowa, a jego głos drży - Ale jak to ? - Jego uścisk stał się mocniejszy jak by chciał schować mnie przed całym światem
- Poszłam do lekarza - Mówiłam płacząc - Tak jak Ci obiecałam - Jego ramiona były dla mnie teraz najlepszym schronieniem - Okazało się, że mam guza mózgu nieoperowany podejrzewali już na początku, ale dziś miał już pewność - Po tych słowach poczułam jak tuli mnie jeszcze mocniej,
- Ale.... - Teraz on z trudem składał słowa - Jak nieoperowalny ? - Tylko tyle był wstanie powiedzieć
- Został mi rok życia rozumiesz !! - Oderwałam się od niego i zerwałam z kanapy  - Rok jeden pieprzony rok !! Ja nie chce umierać rozumiesz nie chce!! - Zaczęłam  krzyczeć jak oszalałam wyrzucać z siebie ten cały ból, strach.
- I nie umrzesz - Stanął przede mną oczy miał jak by czerwone, przepełnione smutkiem
- Jak nie!! Rozumiesz co to znaczy nieoperowany !!! Ja każdego dnia umieram !!! - Krzyczałam i bijał go po klatce piersiowej, on szybkim ruchem złapał mnie za ręce i przytulił do siebie
- Nie umrzesz, słyszysz nie pozwolę na to - Poczułam jak całuje mnie w czubek głowy - Znajdę rozwiązanie, chociaż by na końcu świata, ale nie pozwolę Ci umrzeć - Spojrzałam na niego dopiero teraz dostrzegłam łzy w jego oczach
- Dla mnie nie ma ratunku - Powtórzyłam łagodniej, nieco uspokojona - On ujął moją twarz w dłonie jednym palcem pogłaskał mnie po twarzy
- Chociaż miał bym jechać na koniec świata po ten ratunek to go znajdę - Mówił patrząc mi w oczy, jego głos był aksamitny jak najdelikatniejszy materiał
- Ale...
- Cii - Powiedział i położył palec na moich ustach - Nic nie mów - Szepnął, i mnie pocałował. Jego uta były słodkie jak najsłodszy owoc, całował mnie z ogromną delikatnością, ale i namiętnością jak by ten pocałunek miał być ostatnim w naszym życiu. Nie wiem czemu ale zatraciłam się w nim w jego ustach zapachu w tym wszystkim. Dość szybko znalazłam się w jego ramionach a potem sypialni, był delikatny a jego dotyk sprawiał, że zapomniałam o wszystkim przeniósł mnie do innego świata do naszego świata, tam nie liczyło się nic poza nami jego pocałunki rozgrzewały moje ciało powodując jej do wrzenia, jego usta błądziły po moim ciele  zostawiając po sobie ślad , którego nikt nie wymarzę. Czułam sie jak  w naszej prywatniej bajce, której nikt nie zna poza nami, mieliśmy swój mały prywatny świat.

***

Przebudziły mnie promienie słońca z uśmiechem na ustach przeciągnąłem się wspomnienie wczorajszej nocy sprawiało, że unoszę się jakieś 3 metry nad niebo już od dawna chciałem to zrobić, ale się bałem, czemu odważyłem się dopiero wczoraj sam nie wiem, ale nie żałuje  wiem jedno zrobię wszytsko żeby byłą zdrowa i chociaż musiał bym jechać na koniec świata. 
Chciałem ją przytulić, ale natrafiłem na pustą poduszkę uśmiech nie znikał z moich ust - Wspólne śniadanie - Pomyślałem i się rozmarzyłem, nagle czar prysł bo na poduszce obok znalazłem kartkę 
Przepraszam, 
Mikołaj tak cholernie Cię przepraszam, ale to nie może się udać nie teraz, kiedy jestem chora. Od dawna byłeś dla mnie kimś ważnym kimś wyjątkowym, ale teraz to wszystko się pokalikowało, tak cholernie się skomplikowało. Znaczysz dla mnie wiele zbyt wiele, żebym mogła pozwolić na to byś każdego dnia patrzył jak umieram, jak znikam z tego świata, nie mogła bym sobie tego nigdy wybaczyć. Proszę Cię zapamiętaj mnie taką jaką byłam, zapamiętaj tę noc jako najpiękniejsze pożegnanie. Ja jej nigdy nie zapomnę, zawszę będzie dla mnie wyjątkowa i najcudowniejsza. Chociaż na chwilę zapomniałam o tym wszystkim i przeniosłam się do cudownego świata w którym byliśmy tylko my. Nie zapomnę Cię nigdy i Ciebie proszę o to samo.... Obiecuję, że jak już mnie nie będzie będę Cię chronic tam z góry.... Proszę Cię nie rozpaczaj po mnie nie płacz tylko ułóż sobie życie z kimś innym. 
Byłeś i zawsze będziesz dla mnie najważniejszy, nie proszę Cię o to samo bo mnie już nie długo nie będzie. Zapamiętaj te nasze ostatnie chwilę jak nasze pożegnanie, ja nie mogłam sobie wymarzyć innego..... Nie szukaj mnie proszę.... Nie chce, żebyś patrzył jak umieram....
Kocham Cię i Pamiętaj o mnie 

Karolina 
Nie wierzyłem w to co czytam, jakie zapomnij jakie pożegnanie nie mogłem na to pozwolić chwyciłem za telefon i próbowałem się do niej dodzwonić "Przepraszamy abonament chwilowo niedostępny" usłyszałem tylko, zerwałem się na równe nogi i zacząłem ubierać, musiałem jak najszybciej znależść się u niej w domu, nagle usłyszałem dźwięk telefonu odebrałem nie patrząc na wyświetlacz 
- Karolina w końcu. 
- Nie nie Karolina - usłyszałem głos Jaskowskiej - Musimy porozmawiać 
- Tera? Pani komendant przykro mi, ale 
- Chodzi o Karolinę
- Będę za 20 minut - Powiedziałem i się rozłączyłem. Jechałem jak oszalały, zastanawiając się czemu Jaskowska chce o niej rozmawiać,nie przywitałem się z nikim tylko od razu pobiegłem do Jaskowskiej.
- Siadaj - Powiedziała i podała mi list - Czytaj - Zacząłem czytać Karolina zostawiła list i jej opowiedziała w nim wszytko to, że jest chora i nie ma ratunku i że znika - Wiesz coś o tym 
- Była u mnie wiem o wszystkim, ale nie wierze.... - Zakryłem twarz rękami 
- Mikołaj coś musimy zrobić 
- Wiem, mam pomysł proszę dać mi trochę czasu - Powiedziałem i wybiegłem pojechałem do jej mieszkania, miałem jej zapasowe klucze. Nie było jej w domu nie było jej rzeczy, zacząłem szukać czego kolwiek jakiegoś punktu zaczepienia, jej laptop był otwarty poczta zalogowana, zacząłem szukać jakiś wskazówek ale nic nie było, schowałem go do torby miałem już wychodzić kiedy dostrzegłem jakieś papiery, były to wyniki badań , chwyciłem jej i wybiegłem.
- Dzień dobry, szukam Dr.  Malińskiego - zapytałem mężczyznę który przechodził 
- Tak słucham ?
- Mikołaj Białach, jestem nażyczonym Karoliny Rachwał bardzo mi zależy na rozmowie z Panem. Na prawdę mi zależy  - Chciałem go ubłagać, żeby mi cokolwiek powiedział, popatrzył na mnie chwilę 
- No dobrze, proszę za mną  - Poszliśmy do jego gabinetu - A więc słucham ?
- Czy to prawda, że nie ma dla niej ratunku ? że umiera ?
- Pani Karolina nie chciała mnie słuchać wyszła i nie pozwoliła dokończyć 
- A więc jest nadzieja? Jest szansa? 
- Tak, w Nowym Jorku podejmują się takich operacji , ale 
- Ile? - Zapytałem nie pozwalając mu dokończyć 
- 300 tys. - Spojrzał na mnie, ta kwota mnie zabija była cholernie duża, aż za duża 
- Do kiedy ? - Zapytałem miałem świadomość, że muszę uzbierać tą kwotę i ją znaleźć
- Najlepiej jak najszybciej, każda chwila się liczy - Popatrzył na mnie - Proszę ją przekonać, jest szansa może niewielka, ale jest 
- Dobrze, dziękuje zrobię wszystko co w moje mocy - Powiedziałem i wyszedłem. Po drodze obmyśliłem plan, ale tylko plan jak zebrać pieniądze ale jak ją znaleźć
- Chciałem wypłacić pieniądze - Powiedziałem i podałem dowód.
- Ile ? - zapytała mnie kobieta siedząca za biurkiem
- Całość
-80 tys.? -Dopytała niewiążąc 
- Tak 
Jakąś godzinę później siedziałem już w pokoju Pani komendant i opowiadałem jej o wszystkim co wiem, o swoim pomyśle balu charytatywnego na zbiórkę pieniędzy, jednak najtrudniejsze było to, żeby ją znaleźść
- Mikołaj to mam rozumieć, że zajmiesz się tym?
- Ja muszę ją znaleźć muszę jak najszybciej - Spojrzałem na nia
- Znajdź ją, co do tego balu idź do Zośki 
- Dziękuję - Powiedziałem i wyszedłem, Zosia jak zawsze siedziała na recepcji opowiedziałem jej o wszystkim, nie wierzyła tak jak ja na początku nie wierzyła. Opowiedziałem jej o balu o tym że zniknęła
- Ile potrzeba ? 
-300, mamy 80 
- Skąd ?
- Nie potrzebny mi niwy samochód - Powiedziałem i skierowałem się w stronę wyjścia  - Jak coś to dzwon. Wróciłem na ranczo, jej telefon dalej nie odpowiadał, szukałem jakieś wskazówki czego kolwiek w jej laptopie. Jacek starał namierzyć się je telefon, niestety ostanie logowanie było o 2 nad ranem na moim ranczu. W wyszukiwarce znalazłem jakieś loty do Włoch Hiszpanii Hawaje Wyspy Kanaryjskie, ale nic konkretnego pare przykładowych dat, za około miesiąc. Były też tam nasze zdjęcia, moje i jej z patrolu z imprez były też dwa  ostaniej nocy jedno moje, a drugie nasze ja spałem a ona wtulała się we mnie. Przeglądałem cała noc, ale i tak nie znalazłem nic więcej koło 10 rano zadzwoniła Zosia, bal charytatywny miał odbyć się za dwa tygodnie miałem dwa tygodnie, żeby ją znależść. Od razu zadzwoniłem do lekarza, on obiecał że skontaktuje się z kliniką w NY i zapiszę ją na listę. Czas gnał a ja nie wiedziałem gdzie ona jest i co się z nią dzieje., dni miały i miały a ja nie miałem żadnej wieści o niej, żadnego punktu zaczepienia, jej rodzice poznali już prawdę starch w oczach jej rodziców kiedy poznali prawdę ta obawa, lęk i ta świadomość że nie mogę nic zrobić. Każdego dnia modliłem się, że znajduje jakiś punkt zaczepienia, po tygodniu musiałem dzielić pracę z jej poszukiwaniami nie było to łatwe. Dni mijały i mijały i już przed balem mieliśmy 200 tysięcy, jej rodzice wzięli kredyt na 30 tys, z tym co mieli było 80, Tosiek, Marek i Agatka zorganizowali zbiórkę w szkole Paulina z Kubą u siebie i ja z Zosią u nas zostało 100 tys, liczyłem na to że dzisiejszy bal przyniesie tyle osób, że jutro już zadzwonię do doktora z dobrą informacją. Obawiałem się tylko jednego, że nie znajdę jej na czas. 
- Cieszymy się, że przyszło wa tu tak wielu. Dzisiejszy bal jest dla nas wyjątkowo ważny chodzi o życie naszej koleżanki. Ktoś wycenił jej życie na 300 tys., wspólnymi siłami z pomocą kolegów z wydziału kryminalnego dzieciaków naszych przyjaciół zebraliśmy już 200 zostało tylko 100 wiemy, że to ogromna suma al liczymy, że z waszą pomocą się uda. Pracujemy razem już od 2 lat, nigdy przedtem nie spotkałem tak dobre policjantki, tak odważnej a zarazem wrażliwej na krzywdę innych. Za 30 minut rozpocznie się pierwsza licytacja, specjalnie dla Panów, póki co zapraszam do stolika na koncu znajdziecie tam Państwo napoje i przekąski - Powiedziałem i zeszłem ze sceny liczyłem, że wiadomość o balu dotrze do niej i się tu pojawi.
- Znajdziemy ją zobaczysz - Usłyszałem nagle, za moimi plecami pojawiła się Paulina 
- O nic innego się nie modlę od dwóch tygodni - Spojrzałem na nią moje oczy były przekrwione od zmęczenia 
- Sypiasz coś ? - zapytała przejęta 
- O ile można nazwać to spaniem - Przetarłem twarz rękami - Każdego dnia jak wstaje liczę na to, że to sen że obudzę się a ona będzie obok, ona a nie ten pieprzony list -  Paulina spojrzała na mnie jak z niedowierzaniem, no tak nie wiedziała o tym co się wydarzyło 
- Obok , list ? - Spytała niedowierzająco, nie powiedziałem nic tylko wyjąłem list, który miałem w kieszeni i jej podałem 
- Boże Mikołaj - zakryła twarz rękami - Taki mi przykro nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić co czujesz
- Nie mów nic nikomu proszę - Spojrzałem na nią 
- Jasne, chodź zaraz będzie koniec.
*Udało się, udało uzbieraliśmy cała kwotę nawet 10 tys więcej, nigdy chyba nie byłem tak szczęśliwy jak teraz pozostała jedna rzecz znależść Karolinę, z samego rana udałem się do jej lekarza poinformowałem go że mamy pieniądze, ale i że Karolina zniknęła   
- Z własnego doświadczenia wiem, że w takich sytuacjach ludzie pragną zażyć coś z życia, może to co powiem nie zabrzmi dobrze, ale proszę przeszukać jej rzeczy pomyśleć gdzie by chciała pojechać o jakiej wycieczce marzyła Pan ją zna jak nikt inny - Spojrzał na mnie - Jest Pan policjantem, proszę to wykorzystać - Puścił mi oczko - Wiem, że to jest no wie Pan, ale czasem trzeba. Porozmawiam z Dr. Johansonem trochę się znamy myślę, że zrozumie i będzie dobrze.
Leżałem na łóżku dochodziła już prawie 24, nagle mój telefon zapiszczał spojrzałem na wyświetlacz powiadomienie z poczty Karoliny, " Spot - Hiszpania Gironia godz 4.20" - Cholera miałem jakieś cztery i pół godziny. Wybiegłem jak oszalały coś w środku tknęło mnie i spakowałem mały bagaż. 
- Lot do Hiszpanii lotnisko Gironia ? - Zapytałem zmęczony z nadzieją 
- Bardzo mi przykro odleciał przed sekundą
- Kurwa ! - Powiedziałem zrezygnowany - A kolejny ? 
- Jutro 23, zarezerwować
- Tak  - Z biletem w ręku odszedłem, byłem już tak blisko a spóźniłem się zaledwie kilka sekund, jedyną dobrą wiadomością było to, że wiedziałem gdzie teraz będzie musiałem tylko dowiedzieć się gdzie dokładnie leci. W hotelu pierwsze co tylko zrobiłem to poszukałem Lotnika Girona, Katalonia no tak Karolina mówiła kiedyś, że marzy jej się tam pojechać zobaczyć te piękne te widoki.
Minęło 5 godzin i opuszczałem samolot, to miejsce od razu mnie zauroczyło. Musiałem znależść jakiś hotel co kolwiek zostawić i zacząć jej szukać. Od wczoraj od 10 Karolina już tutaj była, a ja nie znałem miasta nie znałem nawet języka, czułem bezradność ale wiedziałem, że jestem blisko że już niedaleko nie mogłem się poddać. Znalezienie hotelu zajęło mi koło godziny, zostawiłem rzeczy i poszedłem jej szukać. Chodziłem bez celu i sensu w końcu spotkałem jakiegoś Polaka, w skrócie opowiedziałem o co mi chodzi,  był pełen podziwu tego że się nie poddałem i jej szukam, zaprosił mnie na kawę, wyjął mapę i zaczął pokazywać najciekawsze miejsca w Gironie, było ich mnóstwo a ja byłem sam nie znałem miasta, Mateusz zaproponował mi pomoc w szukaniu, zwiedzaliśmy zabytki, pytaliśmy ludzi na plaży, ale jak kamień w wodę nigdzie jej nie było, nikt jej nie widział 
- Spokojnie znajdzie się - Mateusz starał się mnie pocieszyć 
- Od dwóch tygodni nie marze o niczym innym - Spojrzałem na niego zrezygnowany - Nie znam miasta nie wiem gdzie może być juz chyba zwiedziliśmy wszystko 
- Spokojnie, jak masz jej pocztę będziesz wiedział kiedy wraca 
Zrezygnowany i zmartwiony wieczorem spacerowałem bez celu, spacerowałem i spacerowałem w końcu znalazłem się już na granicy Gironi na Costa Bravo to mnie nogi poniosły, nie pozostaje mi nic innego jak tutaj znaleźć hotel dobrze, że mój bagaż składał się tylko z plecaka. Znalazłem hotel koło plaży zostawiłem plecak i wyszedłem spacerowałem plażą słońce powoli chowało się za morzem, a ja postanowiłem udać się na niewielkie wzniesienie stamtąd będą cudowne widoki pomyślałem. 
"I jak udało się ? Powiedz, że tak ?" - Przeczytałem sms od Pauliny " Nie, nie ma jej Paulina ja już tracę nadzieję" - Odpisałem szybko " Za dwa dni jest lot do was, przylatuje razem ją znajdziemy"      " Dziękuje" Odpisałem i schowałem telefon. Wszedłem na to niewielkie wzniesienie, skały zieleń otaczająca to miejsce sprawiło,  że czułem się jak w innym świecie zachód słońca widziany z tej perspektywy był przepiękny, woda tak przezroczysta, że widziałem dno, tak bardzo chciałem żeby ona była teraz obok mnie, żebym mógł ją przytulić. W oddali dostrzegłem postać, chyba ktoś tak jak ja potrzebował odpoczynku od tego wszystkiego, kiedy byłem bliżej dostrzegłem, że to kobieta jej sylwetka figura tak bardzo przypominała mi ją "Oszalałem" Pomyślałem, kiedy byłem już przy krawędzi kobieta dostrzegła mnie  i spojrzała w moją stronę... To była ona, na mój widok zamarła, ja nie powiedziałem nic tylko ją przytuliłem tak bez słowa wziołem ją w ramiona.
 - Dla czego ? - Szepnąłem trzymając ją w ramionach, ona odsunęła się i spojrzała mi w oczy
- Nie chce, żebyś widział jak umieram - W jej oczach pojawiły się łzy - Za bardzo Cię kocham 
- Obiecałem Ci, ze nie umrzesz i dotrzymam słowa -  Musnołęm jej usta  
- Nie pragnę niczego innego jak budzić się koło Ciebie każdego nie - Odsunęła się ode mnie - Ale ja umieram i nic tego nie zmieni. Przeprasza, żegnaj- Chciała odejść, ale złapałem ją za rękę 
- Obiecałem i dotrzymam słowa - Ująłem jej twarz w dłonie - Ale obiecaj, że już nigdy nie uciekniesz, i następnym razem posłuchasz lekarza do końca 
- O czym ty mówisz
- Kotuś jest szansa i to ogromna w NY dr. Johanson przeprowadza takie operacje - Musnąłem jej usta, ona przez moment zatraciła się w tym pocałunku, ale po chwili oderwała się 
- W NY, z pensji policjantki to nie wiem czy będzie mnie na bilet stać, a Ty mówisz o operacji. Proszę pogódź się, z tym że już nie długo mnie nie będzie, pogódź i pozwól mi odejść - Spojrzała na mnie smutna 
- Nigdy się z tym nie pogodzę i nie pozwolę Ci odejść dr. Maliński czeka tylko na telefon kiedy sie u niego pojawimy, Paulina już jutro wpłaci zaliczkę -Otwarła szeroko oczy ze zdziwienia - Gdybyś nie uciekła wiedziała byś o wszystkim 
- Ale jak to ? - Z jej oczu popłynęły łzy - Nie umrę ? Będę żyć ? Ale jak skąd? - Nie dowierzała, otarłem jej łzy i spojrzałem prosto w oczy - Dla Ciebie zrobił bym wszystko, pieprzyć nowy samochód, kredyt który obiecałem pomóc spłacać Twoim rodzicom nie liczy się nic tylko Ty rozumiesz - Patrzyłem jej prosto w oczy 
- Ale... 
- Cii - Położyłem jej palec na ustach - Już nic nie mów, wszystko się ułoży  
Byliśmy u mnie w pokoju nie potrafiliśmy się od siebie oderwać nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne, nie potrafiliśmy się od siebie oderwać nie liczyło się nic poza nami. 
Obudziłem się w końcu szczęśliwy, Karolina spała obok mnie wyglądała tak słodko, tak niewinnie wstałem delikatnie, żeby jej nie obudzić. 
- Jedź do Malińskiego, powiedz, że za tydzień będziemy - Mówiłem cicho, żeby jej nie obudzić 
- Znalazłeś ją !!! - Krzyczała do słuchawki - Karolina się znalazła!!! - Słyszałem jak krzyczy - Boże tak się cieszę !!!
- Ja też proszę załatw wszystko, i z Jaskowską też 
- Jasne, zadzwonię jak wszystko ustalę 
- Dziękuje - Rozłączyłem się, Karolina dalej spała wróciłem do łóżka i delikatnie ją pocałowałem 
- Dzień dobry kochanie - Powiedziałem jak tylko otworzyła oczy 
- Dzień dobry - Uśmiechnęła się, a ja delikatnie ją pocałowałem - Opowiesz mi wszystko - Przytuliła się do mnie. Obiłem ją ramieniem, i zaczołęm opowiadać powiedziałem jej o wszystkim o tym jak byłem u lekarza jak zorganizowaliśmy bal - Boje się, boje że coś sie nie uda - Musnąłem ja w czoło,ona na mnie spojrzała - Pamiętaj co Ci obiecałem

***

Razem z Mikołajem spędziliśmy 3 cudowne dni w Katalonii, czułam się taka szczęśliwa mając jego przy sobie, każdy dzień był na wagę złota wierzyłam w słowa Mikołaja, ale obawiałam się tego że coś może nie wyjść bałam się tego że będę musiała go zostawić, albo że będę dla niego ciężarem bo coś pójdzie nie tak. Mimo moich próśb Mikołaj nie został w Polsce tylko poleciał ze mną, nie chciał zostawić mnie nawet na krok, na chwilę, po operacji czuwał przy moim łóżku, dni miały i mijały a ja każdego dnia walczyłam, żeby wrócić do pełni sił. Miłość w jego oczach dodawała mi sił do walki, jego wsparcie opieka, były niczym olej napędowy, z każdym nowym dniem czułam się coraz silniejsza już po 3 tygodniach wróciliśmy do Polski, owszem miałam jakieś małe problemy z niektórymi rzeczami, ale nie było to ważne Mikołaj był obok i to było najważniejsze.  Na lotnisku przywitali nas moi rodzice, Dominika,  Ewa, Paulina z Kubą Zosia Emilka Jaskowska i nawet Julek. Z boku wydawało się to dziwne, ale dla nas było to coś wielkiego, będąc tam czułam ich wsparcie Mikołaj nieraz pokazywał mi od nich filmiki z życzeniami powrotu do zdrowia. 
Mikołaj się uparł i tuż po powrocie zamieszkałam u niego nie wiem  jak przekonał mojego ojca, ale nawet pomagał mu w przeprowadzce, a ja siedziałam w domu z zakazem przemęczania się. Dni mijały i mijały Mikołaj dbał o mnie tak bardzo, że aż Paulina i jego córka były w szoku. Pół roku po operacji oświadczył mi, że jedziemy do Katalonii w nasze miejsce, do tej magicznej krainy.
* Spacerowaliśmy brzegiem plaży słońce powoli zaczynało zachodzić. 
- Chodź - Chwycił mnie za rękę i zaprowadził w to miejsce gdzie wtedy mnie odnalazł, było tu tak samo pieknie jak wtedy słonce znikało gdzieś na horyzoncie woda delikatnie obijała się o skały wszystko było tak samo piękne jak wtedy. Mikołaj podszedł do mnie o obiął mnie od tyłu, oparłam głowę o jego klatkę piersiową 
- Kocham to miejsce - Spojrzałam na niego, on delikatnie się uśmiechnął i musnął moje usta 
- A ja kocham Ciebie najbardziej na świecie - Kleknął przede mną, nie wierzyłam w to co się dzieje w to co chce zrobić - Kocham najbardziej na świecie i  nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie, nawet ułamka sekundy. Zostań, ze mną już do końca życia i nie uciekaj ode mnie nawet na sekundę bo umieram kiedy Ciebie nie ma obok - Wycisnął maleńkie pudełeczko, w którym znajdował się delikatny pierścionek, ten sam który tydzień temu pokazywałam Pauline 
- Tak - Szepnęłam a w moich oczach pojawiły się łzy Mikołaj założył pierścionek na mój palec po czym zbliżył się do mnie i pocałował mnie tak jak wtedy ten pierwszy raz, zatopiłam się w jego ustach 
- Kocham Cię - Szepnął patrząc mi w oczy - Kocham i będę Cię chronic każdego dnia 
- Też Cię kocham - Musnęłam jego usta. Słonce już zaszło, a księżyc zaczął oświetlać nasze złączone twarze. 
* Nigdy nie pomyślała bym, że mogę pokochać kogoś tak bardzo jak Mikołaja, że ktoś mógłby zrobić dla mnie tak wiele jak on kiedy potrzebowałam jego pomocy, był przy mnie kiedy potrzebowałam jego wsparcia kiedy płakałam ocierał mi łzy, kiedy się poddawałam on dodawał mi siły, stał się moim najlepszym przyjacielem, a z czasem i kimś więcej. Teraz kiedy wspominam to wszystko dostrzegam to cholerne szczęście jakim było spotkanie właśnie jego. 




8 komentarzy:

  1. ojj potwierdzam ma bardzo ładną patelnie hahaha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałaś tą patelnie te dorodne pomidorki dojrzałą papryczkę ten śliczny stół i tego słodkiego lewka ?:D

      Usuń
    2. nooo boze to było MEGA!! Szkoda ze to była tylko scenografia no i ta koszulka była mega słodka szczególnie te lew hahah :D

      Usuń
  2. Nooo dokładnie, ah ten lewek <3 Ale i tak moim zdaniem patelnia byłą gwozdziem odcinka <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No baa wiadome aż zazdroszczę Mikołajowi ze ma taką mega fajną patelnie, Ciekawe skąd ją ma :D
      A co do miniaturki była przecudowna jak zawsze <3
      A i jeszcze nie zapomnijmy o piosence. Piosenka co była w odcinku była przecudowna, odkąd obejrzałam odcinek słuchałam tą piosenkę non-stop.

      Usuń
    2. Noo piosenka jest mega dobrze ze Shazama mam :D Też mu takiej patelni zazdroszczę <3 dziewczyny już mi szukają na urodziny takiej do listopada może dadzą rade :D

      Usuń
    3. No to trzymam kciuki aby im się udało znaleźć :D

      Usuń
  3. Cudowna miniaturka! Uwielbiam twoje opowiadania z pozytywnym zakończeniem! Poproszę takich więcej!:D ❤

    OdpowiedzUsuń